Kawaleria krzyżacka
Krzyżacy byli rycerzami walczącymi konno, więc sposób ich walki rozpatrywać należy w kategoriach kawalerii. Piechota krzyżacka to w zasadzie jedynie wojska zaciężne, które nazwać można „krzyżackimi” wyłącznie w znaczeniu politycznym, a nie wojskowym. Krzyżacy w XIII wieku, zanim zdobyli Prusy i stworzyli państwo, formowali zwarte oddziały rycerstwa ze swych braci, podporządkowane ścisłym zasadom regulaminu – jak na tamte czasy bardzo wyjątkowego. Później, po podboju Prus i ich kolonizacji, bracia zakonni pełnili funkcje administracyjne, a na wojnach odgrywali rolę dowódców. W tym więc czasie, czyli od początków XIV wieku kawaleria w ścisłym tego słowa znaczeniu przestaje istnieć. Można by się dopatrywać kontynuacji tradycji kawaleryjskich w późniejszych czasach wśród wojsk pruskich i wyobrazić pod jaką dyscypliną żyli Krzyżacy, by zdać sobie sprawę z tego, iż mało było żołnierzy w dziejach świata, mogących im w tym względzie dorównać. Przyzwyczailiśmy się patrzeć na Krzyżaków jako na „zbójców krzyżem oznaczonych”. Jeżeli jednak z przestrzeganiem zasad etyki było u nich różnie, to jeśli chodzi o karność zwykłych, szarych żołnierzy można śmiało rzec, że była ona nadzwyczajna.
Krzyżaka życie codzienne[edytuj]
Krzyżak nie miał niczego na własność, poza tym co sam sobie z drzewa zrobił. Odzież otrzymywał od szatnego. Miał jej dwie zmiany w postaci : koszul, spodni, butów, kaftanów, poza tym jeden lub dwa białe płaszcze oznaczone czarnym krzyżem, worek do spania i jedną zmianę pościeli. Nigdy nie wolno mu było chodzić boso; czy to w polu, czy w domu, spał zawsze w koszuli, spodniach i w butach. Worek służył do spania w polu, wśród zamkowych murów spał w łóżku, na sienniku; w jego sypialni zawsze paliło się światło. Porządek dzienny był ściśle określony. Bracia zakonni chodzili spać między siódmą a ósmą, o północy budzono ich na jutrznię, którą odmawiali w kościele, następnie kładąc się z powrotem na spoczynek. O czwartej rano budzono ich ponownie, szli do kościoła, gdzie odmawiali godziny kanoniczne i słuchali mszy. Ponieważ rycerze zwykle nie umieli czytać, a w Zakonie nie wolno było uczyć tej sztuki bez pozwolenia władz, bracia odmawiali na różańcach wielokroć „Ojcze Nasz”. Modły kończyły się około ósmej rano, a rycerze udawali się do swoich zajęć – stajni i zbrojowni. Przed obiadem znowu odmawiali nakazane modlitwy, po obiedzie mieli chwilę odpoczynku, modlitwę i znów zajęcia. Przed wieczerzą odmawiali nieszpory, a po niej kompletę. Od komplety panowało milczenie i wszyscy udawali się na spoczynek. Narady można było toczyć jedynie w sprawach urzędowych, i to za odmówieniem krótkich modłów – jako zadośćuczynienia. Na wszystkich nocnych nabożeństwach kontrolowano obecność, z której zwolnić mógł brata jedynie po ciężkiej bitwie lub całodniowym marszu jego zwierzchnik.
Dyscyplina[edytuj]
Monotonię życia codziennego przerywała, zwoływana raz w tygodniu kapituła, na której komtur po modlitwie i odczytaniu reguły wydawał zarządzenia, przedstawiał projekty pod rozwagę braci i wysłuchiwał oskarżeń. Każdy kto przekroczył przepis, musiał bowiem wyznać to publicznie na kapitule, gdzie otrzymywał od komtura należną mu karę. W wypadku gdy któryś z braci zataił swe wykroczenie, inni mieli obowiązek go wydać. Kapituła najdłużej ze wszystkich urządzeń Zakonu utrzymywała się w mocy, chociaż „samooskarżenie” mogło zaniknąć w okresie rozkładu. Kapituła była najsilniejszą dźwignią dyscypliny wewnętrznej. Mniejsze znacznie miały przepisy dotyczące postów, obowiązku chłosty trzy razy w tygodniu w okresie wielkiego postu, podczas specjalnie zwoływanych do tego celu kapituł. Również mniej ważny był dla karności zakonników przepis zabraniający przechowywania pieniędzy choćby przez jedną noc; zakaz zbytku – ozdób przy broni, siodłach i uzdach (które wykonane były z prostego rzemienia i mogły posiadać jedynie cztery kółka). Podobnie proste musiały być ostrogi.
Kary dzieliły się na cztery kategorie :
- 1 do 3 dni kary z chłostą – za występki drobne, typu nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu itp. Kara ta była w ręku komtura silnym narzędziem do wymuszania posłuszeństwa. Karę cielesną stosowano zapewne dosyć często, choć przybrana była w szatę religijną.
- Pozbawienie prawa do noszenia płaszcza i jedna z kar kategorii trzeciej na określony czas, który określała cała kapituła – za bójki, niekarność, spędzenie nocy poza konwentem. Ukarany w ten sposób wykonywał ciężkie roboty fizyczne, posiłki jadał z sierżantami, a nie przy stole braci. Przez trzy dni w tygodniu żył o chlebie i wodzie, choć bracia mogli darować mu dwa dni. Dodatkową karą była chłosta – jeżeli przewinienie było gorszące dla innych – publicznie w kościele; jeżeli nikogo nie gorszyło – tylko w obecności innych braci, na kapitule.
- Roczna kara według przepisów kategorii drugiej, komtur i bracia mogli przedłużyć jej trwanie o drugi rok oraz zakuć winnego w kajdany – za poważne występki typu : poranienie chrześcijanina (poranienie muzułmanina lub żyda należało do lżejszych występków), spiski i zmowy przeciw zwierzchności, kradzież, zatajenie własności, zdradę tajemnic, zniszczenie dokumentów będących w posiadaniu Zakonu, grzech cielesny, spędzenie dwóch lub więcej nocy poza konwentem, przebywanie w świecie (czyli podróżowanie bez wyraźnej potrzeby i pozwolenia).
- Wypędzenie z Zakonu – za ucieczkę z pola bitwy, odstępstwo od wiary, sprzedawanie urzędów i godności, zatajenie przeszkód przyjęcia, które zachodziły u kandydata do Zakonu, a także sodomia. Sprzedawanie godności i zatajenie mogło być przebaczone i winny mógł powrócić do Zakonu, natomiast inne przewinienia powodowały wykluczenie wieczyste.
Wykluczenie z Zakonu oznaczało wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, ponieważ śluby były nadal ważne. Znaczyło to tyle, że skazany na wypędzenie zakonnik nie mógł się legalnie ożenić, wstąpić do innego zakonu, obciążony był hańbą wypędzenia. Społeczeństwo średniowieczne wykluczało go ze swojego grona i nieszczęśnik taki mógł dokonać swego żywota jedynie jako żebrak i pokutnik, jeśli nie chciał kroczyć drogą występku.
Wymienione powyżej kary stosowano zarówno w czasie pokoju, jak i podczas wojny – bez żadnych różnic. W polu pokutnik odbywał swą karę w namiocie Wielkiego Mistrza, przez ten czas był pozbawiony zbroi i swojego konia, które oddawano do dyspozycji Wielkiego Marszałka. Marszałek mógł rozporządzać na czas pokuty otrzymanymi w ten sposób dobrami, a ukarany nie mógł się do tego wtrącać. Po skończeniu pokuty otrzymywał z powrotem swojego konia i broń. Kara pozbawienia konia była dla rycerzy zakonnych bardzo dotkliwa i nakładana była nawet za drobne przewinienia.
W marszu i w boju[edytuj]
Wojenny porządek był ściśle regulowany przepisami. Charakterystycznym elementem dla walki w średniowieczu była szarża, która decydowała o zwycięstwie w polu. Siły były niewielkie – kilkaset, do kilku tysięcy ciężkozbrojnego rycerstwa stanowiło armię. Lekka kawaleria prowadziła rozpoznanie i ubezpieczenie, piechota strzegła taborów, wykonywała prace inżynieryjne, pomagała przy zdobywaniu twierdz. Pole walki wybierano zawsze pod kątem widzenia szarży.
Przepisy walki nie są liczne w regulaminie Zakonu. Najtrudniejszym elementem walki było przejście z marszu do bitwy. Rycerz miał zawsze co najmniej trzy konie. Jeden z nich, palefridus, palefroi, służył jako koń podróżny, podjezdek. Drugi był koniem bojowym – zwano go dextrarius, dextrier, bo pachołek, jadący na trzecim koniu, prowadził go zawsze po prawej stronie [dexter – (łac.) – prawy – przyp.J.). W marszu pachołek wraz z koniem bojowym jechał przed rycerzem, lub obok niego. Gdy z marszu przechodzono do bitwy, rycerz zsiadał z podjezdka, oddając go pachołkowi (najprawdopodobniej z lewej strony). Następnie obchodził konia pachołka od przodu i siadał na konia bojowego. Pachołkowie z podjezdkami pozostawali na miejscu, by nie czynić zamętu. W momencie, gdy rycerze wysunęli się na czoło, przed pachołków wyjeżdżał sierżant z proporcem, obejmując dowództwo nad koniowodami. Stał on w wyznaczonym miejscu aż do powrotu rycerzy. W razie klęski i odwrotu koniowodom nie pozostawało nic innego jak szybka ucieczka z pola walki. Przesiadanie się z podjezdków na konie bojowe i odwrotnie było najniebezpieczniejszym momentem dla całego wojska. Była to chwila, w której zaskoczenie, a nawet nieład mogły być w skutkach fatalne.
Przepisów o szarży regulamin zawiera mało. Nie wolno było szarżować indywidualnie; rycerze dosiadłszy koni stawali w zwartym szyku przy chorągwi. Chorąży stanowił w bitwie najważniejszą osobę, to on dawał bowiem sygnał szarży, zbiórki czy odwrotu. Był on ubezpieczony specjalnym orszakiem, który musiał walczyć w jego pobliżu. Regulamin nie przewidywał żadnych znaków, poza dawanymi chorągwią, najprawdopodobniej ze względu na ograniczone pole widzenia rycerzy w przyłbicach czy wcześniej w hełmach garnczkowych. Również w czasie bitewnego zgiełku tylko taki sposób wydawania rozkazów był celowy. W chwili szarży nie obowiązywał już szyk zwarty, każdy jechał wedle sił. Istniał jednak obowiązek utrzymania łączności wzrokowej z chorążym i wracania do niego wedle potrzeby. Przepisy bitewne nie wspominają o trębaczach, być może używano ich jednak do rozkazodawstwa.
Marsze zajmują wiele miejsca w regulaminie krzyżackim, np. siodłanie dozwolone było tylko na rozkaz. Rozróżniano tu dwa rozkazy. Rozkaz siodłania zwykły obejmował wiązanie troków „małymi rzemieniami” – oznaczało to, że w jukach mieściły się tylko: jedna zmiana odzieży, worek do spania, owies, siano dla koni, może trochę żywności. Troczenie „wielkimi rzemieniami” wymagało osobnego rozkazu, obejmowało dodatkowo zwijanie i składanie na siodła namiotów oraz innego sprzętu obozowego, do którego przewożenia służyły konie juczne, które prowadzili pachołkowie „karawanowi”. Po siodłaniu dowódca wydawał przez trębacza rozkaz do wsiadania na koń. Przy wsiadaniu należało zwrócić uwagę na to czy czegoś nie zapomniano. Obowiązek ten spoczywał na rycerzu, będącym zwierzchnikiem sierżantów i pachołków, stojących z nim na jednej kwaterze. Wsiadanie odbywało się zawsze na kwaterach – regulamin nie wspomina o zbiórkach w wozach na placu alarmowym. Zbiórka była, jak można sądzić, w szyku rozwiniętym. W pierwszym szeregu stali rycerze, w dalszym sierżanci i pachołkowie. Nie było miejsc stałych, każdy stawał w kolejności przybycia. W chwili zajeżdżania na miejsce rycerz musiał jeszcze raz sprawdzić siodłanie i stan uzbrojenia swoich ludzi. Miejsce dla niego rezerwowali sierżanci. Zmiany miejsc zabraniano, ale rycerze mogli wyjeżdżać na krótkie rozmowy. Czy sierżanci stali ze swoimi rycerzami w czasie bitwy i przemarszu ? Zdaje się, że nie. Podczas marszu pachołek poruszał się obok rycerza, lub przed nim. Do przemarszów używano więc jakiegoś bliżej nieznanego szyku. Jeżeli pachołek jechał obok rycerza wraz z koniem bojowym, była to kolumna trójkowa; jeżeli przed nim – dwójkowa. Na sierżantów miejsca tu nie ma. W marszu przestrzegano zasady jazdy na ogonach, wyprzedzanie było zakazane. Sierżantów wydzielano zapewne w osobny hufiec i z nich wysyłano patrole. W przepisach marszowych silny nacisk położono na zakaz jazdy na koniu we dwóch – przepis ten dotyczył zapewne osób, które potraciły w boju swoje konie, a opierał się na poszanowaniu tych zwierząt. Nadużycie to musiało być dość częstym zjawiskiem, skoro trzeba je było specjalnie wymieniać.
= Obóz krzyżacki[edytuj]
Zatrzymywanie się na postój stanowiło największe zagrożenie, ze względu na łatwość zaskoczenia. Przepisy dotyczące rozbijania obozu były szczegółowe. Obszar obozu wytyczano poprzez zatknięcie chorągwi i otoczenie sznurami miejsca na kaplicę. Wytyczenie obszaru obozu nie było jeszcze rozkazem do rozbijania go; tylko Wielki Mistrz i kapelani mogli natychmiast stawiać swoje namioty oraz namiot-kaplicę. Reszta czekała w szyku konnym na rozkaz Wielkiego Marszałka. Namioty stawiano dookoła kaplicy tak, aby konie znajdowały się wewnątrz łańcucha namiotów. W ten sposób łatwiej było ich pilnować. Jeden namiot przypadał według późniejszych przepisów na czterech braci. Zapewne zasadę tę stosowano od początku, zasadniczo zakonnicy sypiają bowiem albo pojedynczo, albo co najwyżej po trzech. Dookoła namiotów musiało być wiele miejsca na konie, ponieważ dostojnicy mieli liczne poczty : Wielkiemu Mistrzowi towarzyszyło na wojnie 16 ludzi z 18 końmi. Sam Wielki Mistrz miał stale cztery konie do osobistego użytku, a na wojnie dostawał jeszcze dwa – obrządzało je zapewne trzech pachołków. Do tej liczby dochodziło :
- sześciu konnych w poczcie,
- dwa konie juczne z pachołkiem,
- dwóch rycerzy, prawdopodobnie z pachołkami,
- dwóch pieszych gońców.
Wielki Marszałek miał w swoim poczcie :
- dwóch braci
- wicemarszałka
- dwóch turkopolów, [lekka konnica uzbrojona w łuki, szable, włócznie i małe tarcze, wspierająca wojska krzyżowców w Ziemi Świętej, rekrutowana z ludności tubylczej, przede wszystkim miejscowych chrześcijan] z których jeden wiózł proporzec,
- konie osobiste i pachołków.
Wielki Komtur prócz koni własnych miał w orszaku dwóch braci i dwóch turkopolów. W ten sposób dookoła kaplicy musiał być wielki majdan, z zewnątrz otoczony łańcuchem namiotów, przy czym stawiano je w kolejności przyjazdu. W czasie działań wojennych, w okolicach niebezpiecznych, mimo rozbijania obozu, nie było wolno bez osobnego rozkazu rozkiełznywać czy karmić koni. Widocznie konie osiodłane, a może i rozsiodłane, ale okiełznane, stały tak długo, aż dowódca uznał, iż można je karmić bez niebezpieczeństwa zaskoczenia. W obozie panował surowy rygor. Nie wolno było bez rozkazu lub pozwolenia wysłać z obozu koni po drzewo czy trawę.
Organizacja taborów jest mało znana. Używano do przewożenia sprzętu koni jucznych i mułów, wiedzionych przez pachołków karawanowych. Działała też kuchnia polowa zarządzana zwykle przez sierżanta, podobnie jak siodlarnia i rymarnia polowa. Przy kuźni był zapewne lazaret koński. Jak wspomniano, taborem dowodził Wielki Marszałek, a funkcje oficera furażowego pełnił wicemarszałek. Zaprowiantowanie ludzi należało do szafarza, który podlegał Wielkiemu Komturowi. Braciom wolno było zbierać dla siebie owoce – resztę zdobytej żywności musieli dosyłać szafarzowi, a ten decydował, czy zostawić im ją do użytku, czy zabrać do zapasów ogólnych. Bracia, którzy dzięki szafarzowi otrzymali dzięki temu więcej żywności, mieli moralny obowiązek udzielania jej innym. Wobec centralizacji zaprowiantowania funkcje szafarza należały do trudnych i odpowiedzialnych. Musiał on dbać o napój, żywność i opał. Kuchni zresztą nie było, stąd każdy gotował dla siebie i posyłano pachołków po drewno i suchą trawę na podpałkę podczas postojów. Zdaje się, że zaprowiantowanie przedstawiało się skąpo wobec trudności transportowych i trzeba było liczyć na polowanie oraz rabunek kraju nieprzyjacielskiego, by wyżywić wojsko.
Średniowieczni konkwistadorzy[edytuj]
Kawaleria krzyżacka poza kawalerią templariuszy i joannitów zdobyła sobie zaszczytną kartę w dziejach wojen krzyżowych, a głównie w podboju Prus. W Palestynie działali głównie templariusze i joannici, których żelazne hufce łamały wielokroć silniejsze oddziały muzułmanów. Toteż nieraz w czasie wojen Saraceni nie brali do niewoli rycerzy zakonnych. Krzyżacy, wojsko równie świetne, powołani zostali przez Konrada Mazowieckiego do podboju Prus. Liczba krzyżaków w Prusach była śmiesznie mała – wraz ze służbą mogli dysponować kilkuset konnymi, w tym stu kilkudziesięcioma braćmi. Ich wartość bojowa była jednak tak wielka, że po dziesięciu latach od przybycia do Prus dotarli aż nad Pregołę, w ciągu następnych trzydziestu złamali dwa powstania pruskie, rozszerzyli granice zdobyczy i wznieśli wiele zamków w podbitym kraju. Podbój Prus pogańskich przypomina podboje Europejczyków w Azji i Afryce. Co prawda Krzyżacy nie posiadali takiej wyższości w broni jak Europejczycy, uzbrojeni w udoskonaloną broń palną, i nie mogli wywierać tak wielkiego moralnego wrażenia na ludach podbijanych, ale wewnętrzna dyscyplina i wartość moralna (w znaczeniu przynajmniej wojskowym) każdego rycerza kompensowały ową niższość w uzbrojeniu. Krzyżacy przez podbój Prus dokonali jednego z największych czynów militarnych w średniowieczu. Toteż autorytet Zakonu w sprawach wojskowych stanął od razu bardzo wysoko. W XIV wieku z całej Europy zjeżdżali się rycerze na wyprawy przeciw Litwie, by uzyskać pasowanie na rycerza i przypatrywać się krzyżackiej armii. Co prawda nie były to już wojska, które Prusy zdobyły : walczyli pod chorągwiami Zakonu zaciężni i pospolite ruszenie, a bracia sprawowali tylko dowództwo. I w śród nich było rozprężenie : Wielki Mistrz Winrych von Kniprode (1352 - 1382) musiał wydawać statuty przeciw tym, którzy odjeżdżali od chorągwi, ale upadek militarny krzyżaków odsłoniła dopiero klęska grunwaldzka, a właśnie panika, jaka po niej wybuchła. Cnota rycerska już nie gościła w dumnych zamkach Braci Krzyżowych.
Karol Górski
Bibliografia[edytuj]
Korekty stylistycznej dokonał : Jarema 2004-08-14
Artykuł pochodzi z czasopisma „Mówią Wieki” (nr 7/2001, s. 6-11)
Pełna wersja artykułu pana Górskiego – „Przegląd Kawaleryjski” (nr 12/1934, s. 1-15)