O Sztukach Rozmaitych Ksiąg Troje/Księga III: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 342: | Linia 342: | ||
Skoro się węgle rozżarzą, weź galmanu, o którym się wyżej mówiło, z węglami jak najdrobniej utartego i nałóż w osobne tygle około, szóstej części, resztę zaś miedzią wspomnioną dopełnij i węglami przykryj. Niekiedy też drewnem cienkiem i zagiętem dziury dolno pieca przetykaj, aby się przypadkiem nic pozatykały, aby oraz i popiół mógł spadać i wiatr więcej mieć przeciągu. (Gdy zaś miedź zupełnie się roztopi, weź żelazo cienkie, długie i zagięte w drewnianą rękojeść osadzone, i niem starannie mieszaj, aby się galman z miedzią połączył. Potem długiemi kleszczami każdy tygiel nieco podnieś i z miejsc ich cokolwiek posuń, aby przypadkiem nic przylgnęły do ogniska i znowu do wszystkich jak wprzód ponakładaj galmanu, miedzią dopełnij i węglami przykryj. Gdy znowu zupełnie się roztopi, znowu najstaranniej mieszaj i kleszczami jeden tygiel wydobywszy, w rowek w ziemi wykopany, z niego wylej, a tygiel postaw na swoje miejsce. Zaraz znowu jak wprzódy nałóż galmanu i miedzią którąś był wytopił ile się jej zmieści, dopełnij. Po stopieniu tej, jak pierwej mieszaj i galmanu dokładaj, a miedzią wylaną dopełniaj i poddaj stopieniu. Toż samo zrobisz z każdym tyglem. Skoro zaś wszystko w zupełności zostanie stopione i jak najdłużej wymieszane, wylej jak wprzód i zachowaj do dalszego użycia. Taka mieszanina zowie się bronzem, z którego się odlewają kotły, panwie, miednice; lecz bronz nie może być pozłoconym, jeżeli przed zmieszaniem miedź nie była zupełnie oczyszczoną z ołowiu. Następnie mając robić mosiądz, którenby można pozłocić, tak sobie postąpisz. | Skoro się węgle rozżarzą, weź galmanu, o którym się wyżej mówiło, z węglami jak najdrobniej utartego i nałóż w osobne tygle około, szóstej części, resztę zaś miedzią wspomnioną dopełnij i węglami przykryj. Niekiedy też drewnem cienkiem i zagiętem dziury dolno pieca przetykaj, aby się przypadkiem nic pozatykały, aby oraz i popiół mógł spadać i wiatr więcej mieć przeciągu. (Gdy zaś miedź zupełnie się roztopi, weź żelazo cienkie, długie i zagięte w drewnianą rękojeść osadzone, i niem starannie mieszaj, aby się galman z miedzią połączył. Potem długiemi kleszczami każdy tygiel nieco podnieś i z miejsc ich cokolwiek posuń, aby przypadkiem nic przylgnęły do ogniska i znowu do wszystkich jak wprzód ponakładaj galmanu, miedzią dopełnij i węglami przykryj. Gdy znowu zupełnie się roztopi, znowu najstaranniej mieszaj i kleszczami jeden tygiel wydobywszy, w rowek w ziemi wykopany, z niego wylej, a tygiel postaw na swoje miejsce. Zaraz znowu jak wprzódy nałóż galmanu i miedzią którąś był wytopił ile się jej zmieści, dopełnij. Po stopieniu tej, jak pierwej mieszaj i galmanu dokładaj, a miedzią wylaną dopełniaj i poddaj stopieniu. Toż samo zrobisz z każdym tyglem. Skoro zaś wszystko w zupełności zostanie stopione i jak najdłużej wymieszane, wylej jak wprzód i zachowaj do dalszego użycia. Taka mieszanina zowie się bronzem, z którego się odlewają kotły, panwie, miednice; lecz bronz nie może być pozłoconym, jeżeli przed zmieszaniem miedź nie była zupełnie oczyszczoną z ołowiu. Następnie mając robić mosiądz, którenby można pozłocić, tak sobie postąpisz. | ||
LXVI. | === LXVI. O czyszczeniu miedzi. === | ||
O czyszczeniu miedzi. | ''(De purificatione cupri).'' | ||
(De purificatione cupri). | |||
Weź panew żelazną jakiejbądź wielkości i posmaruj ją zewnątrz i wewnątrz gliną mocno wyrobioną i wymieszaną, i starannie wysusz. Połóż ją potem przed ogniskiem kowalskiem na węglach, tak, aby podczas dymania miechem, wiatr częścią w środek, częścią po wyżej, a nie spodem przeciągał; a obłożywszy drobnym węglem, nałóż równo miedzi i nakryj kupką węgli. Gdy ta po długiem dymaniu roztopi się, odkryj ją i zaraz posyp drobnym miałem węgli, i poruszaj cienkiem a suchem drewnem, jakobyś niby mieszał, a wnet zobaczysz, jak ołów spalony czepiać się będzie tego miału na sposób klejn, któren zgarnąwszy, nałożysz znowu węgli, i tak jak wprzódy długo dymając znowu odkryjesz i zrobisz tak samo, jakeś robił poprzednio. To tak długo masz powtarzać, dopóki przez palenie zupełnie się ołowiu nie pozbędziesz. Potem wylej na wylewkę do tego przygotowaną, dla zrobienia próby, czy miedź należycie już została oczyszczoną. Weź ją kleszczami nim ostygnie, to jest gorącą jeszcze i uderz mocno dużym młotkiem na kowadle: jeżeli się rozkruszy albo popęka, będziesz musiał na nowo ją roztopić jak pierwej; jeżeli zaś w całości się utrzyma, ostudzisz ją w wodzie, i inną podobnież prażyć będziesz. Taka miedź zowie się prażoną; z niej wszelki wyrób trybowaną robotą, w wizerunkach, zwierzętach, ptakach, tak w kadzielnicach, jak i innych naczyniach, na brzegach płyt, drótach i łańcuchach, może być złoceniu poddany. Z takiej też miedzi zrobisz mosiądz, przez dodanie galmanu takim sposobem, jakim wyżej bronz na kotły otrzymałeś. Gdy go zaś cztery lub pięć razy wyprażysz, w tyglach wstawianych do pieca, cokolwiek z niego w rozmaitych wyrobach odlejesz, będziesz mógł jak najlepiej pozłocić. | Weź panew żelazną jakiejbądź wielkości i posmaruj ją zewnątrz i wewnątrz gliną mocno wyrobioną i wymieszaną, i starannie wysusz. Połóż ją potem przed ogniskiem kowalskiem na węglach, tak, aby podczas dymania miechem, wiatr częścią w środek, częścią po wyżej, a nie spodem przeciągał; a obłożywszy drobnym węglem, nałóż równo miedzi i nakryj kupką węgli. Gdy ta po długiem dymaniu roztopi się, odkryj ją i zaraz posyp drobnym miałem węgli, i poruszaj cienkiem a suchem drewnem, jakobyś niby mieszał, a wnet zobaczysz, jak ołów spalony czepiać się będzie tego miału na sposób klejn, któren zgarnąwszy, nałożysz znowu węgli, i tak jak wprzódy długo dymając znowu odkryjesz i zrobisz tak samo, jakeś robił poprzednio. To tak długo masz powtarzać, dopóki przez palenie zupełnie się ołowiu nie pozbędziesz. Potem wylej na wylewkę do tego przygotowaną, dla zrobienia próby, czy miedź należycie już została oczyszczoną. Weź ją kleszczami nim ostygnie, to jest gorącą jeszcze i uderz mocno dużym młotkiem na kowadle: jeżeli się rozkruszy albo popęka, będziesz musiał na nowo ją roztopić jak pierwej; jeżeli zaś w całości się utrzyma, ostudzisz ją w wodzie, i inną podobnież prażyć będziesz. Taka miedź zowie się prażoną; z niej wszelki wyrób trybowaną robotą, w wizerunkach, zwierzętach, ptakach, tak w kadzielnicach, jak i innych naczyniach, na brzegach płyt, drótach i łańcuchach, może być złoceniu poddany. Z takiej też miedzi zrobisz mosiądz, przez dodanie galmanu takim sposobem, jakim wyżej bronz na kotły otrzymałeś. Gdy go zaś cztery lub pięć razy wyprażysz, w tyglach wstawianych do pieca, cokolwiek z niego w rozmaitych wyrobach odlejesz, będziesz mógł jak najlepiej pozłocić. | ||
LXVII. | === LXVII. Jak się ma pozłacać mosiądz. === | ||
Jak się ma pozłacać mosiądz. | ''(Qualiter deauretur auricalcum).'' | ||
(Qualiter deauretur auricalcum). | |||
Mając pozłocić kadzielnicę z mosiądzu, postępować będziesz tym sposobem, jakim wyżej pozłacałeś uszy srebrnego kielicha, lecz z większą ostrożnością, ponieważ srebro i miedź sama łatwiej się dają złocić, niż mosiądz. Wymaga on bowiem powolniejszego i staranniejszego odżywiania, grubszej pozłoty, częstszego obmywania i dłuższego obsuszania. Gdy zacznie nabierać żółtej barwy, a spostrzeżesz białe plamy na niej występujące, jak gdyby nie chciało równo obsychać, będzie to wadą galmanu, który nie został równo zmieszany, albo też ołowiu, z którego miedź nie była dość oczyszczoną i wyprażoną, co w ten sposób poprawisz. Weź mydła i włożywszy je do czystego naczyńka nalej wody i palcami, jak gdybyś się umywał, starannie rozrabiaj aż do gęstości drożdży piwnych, i niem za pomocą szczeciny powlecz zewsząd pozłotę kadzielnicy. Połóż ją potem na węglach, i tak długo wygrzewaj, aż powłoka ciemnieć zacznie, a zdjąwszy ją kleszczami zewsząd starannie pokrop wodą, a tak obmyjesz i szczotką drócianą wygładzisz, jak się to wyżej wskazało. Poczem znowu powleczesz rozrobionym kamieniem winnym i rtęcią, i znowu przy gorejących węglach pozłocisz, które raczej wewnątrz wrzucaj, aby przypadkiem, gdy pozłota dana jest za cienko, samo złoto się nie przepaliło; a tak na nowo wytrzej szczotką drócianą, i znowu położywszy na węglach dłużej wygrzewaj, póki nie zacznie czerwienieć i zaraz w wodzie ostudź i żelazkami gładkiemi do tego przysposobionemi ogładź, wreszcie czernidłem palonem zabarwisz, jak się to już powiedziało. | Mając pozłocić kadzielnicę z mosiądzu, postępować będziesz tym sposobem, jakim wyżej pozłacałeś uszy srebrnego kielicha, lecz z większą ostrożnością, ponieważ srebro i miedź sama łatwiej się dają złocić, niż mosiądz. Wymaga on bowiem powolniejszego i staranniejszego odżywiania, grubszej pozłoty, częstszego obmywania i dłuższego obsuszania. Gdy zacznie nabierać żółtej barwy, a spostrzeżesz białe plamy na niej występujące, jak gdyby nie chciało równo obsychać, będzie to wadą galmanu, który nie został równo zmieszany, albo też ołowiu, z którego miedź nie była dość oczyszczoną i wyprażoną, co w ten sposób poprawisz. Weź mydła i włożywszy je do czystego naczyńka nalej wody i palcami, jak gdybyś się umywał, starannie rozrabiaj aż do gęstości drożdży piwnych, i niem za pomocą szczeciny powlecz zewsząd pozłotę kadzielnicy. Połóż ją potem na węglach, i tak długo wygrzewaj, aż powłoka ciemnieć zacznie, a zdjąwszy ją kleszczami zewsząd starannie pokrop wodą, a tak obmyjesz i szczotką drócianą wygładzisz, jak się to wyżej wskazało. Poczem znowu powleczesz rozrobionym kamieniem winnym i rtęcią, i znowu przy gorejących węglach pozłocisz, które raczej wewnątrz wrzucaj, aby przypadkiem, gdy pozłota dana jest za cienko, samo złoto się nie przepaliło; a tak na nowo wytrzej szczotką drócianą, i znowu położywszy na węglach dłużej wygrzewaj, póki nie zacznie czerwienieć i zaraz w wodzie ostudź i żelazkami gładkiemi do tego przysposobionemi ogładź, wreszcie czernidłem palonem zabarwisz, jak się to już powiedziało. | ||
LXVIII. | === LXVIII. Jak się odłącza złoto od miedzi. === | ||
Jak się odłącza złoto od miedzi. | ''(Qualiter separetur aurum a cupro).'' | ||
(Qualiter separetur aurum a cupro). | |||
Gdy się czasem naczynie miedziane, lub srebrne pozłocone połamie, lub inny jakibądź wyrób, możesz zeń złoto wydzielić takim sposobem. Weź kości jakiegokolwiek zwierzęcia gdziebądź znalezionych i spal je, ostudzone drobno rozetrzej, i trzecią część bukowego popiołu domieszawszy, zrób naczynia, o jakich się wyżej przy czyszczeniu srebra powiedziało, które przy ogniu lub na słońcu wysuszysz. Potem złoto z miedzi starannie oskrob, i oskrobiny zawiń w ołów cienko wyklepany, i na jedno z rzeczonych naczyń przed piecem na zarzewiu postawione połóż ów zwinięty z oskrobinami ołów, już wprzód rozgrzany, a nałożywszy węgli, dymaj. Gdy się roztopi, takim samym sposobem, jakim się srebro czyścić zwykło, niekiedy zarzewie rozgarnując i ołowiu dodając, niekiedy nakrywając i długo dymając prażyć będziesz, aż miedź zupełnie się wypali, a pokaże się czyste złoto. | Gdy się czasem naczynie miedziane, lub srebrne pozłocone połamie, lub inny jakibądź wyrób, możesz zeń złoto wydzielić takim sposobem. Weź kości jakiegokolwiek zwierzęcia gdziebądź znalezionych i spal je, ostudzone drobno rozetrzej, i trzecią część bukowego popiołu domieszawszy, zrób naczynia, o jakich się wyżej przy czyszczeniu srebra powiedziało, które przy ogniu lub na słońcu wysuszysz. Potem złoto z miedzi starannie oskrob, i oskrobiny zawiń w ołów cienko wyklepany, i na jedno z rzeczonych naczyń przed piecem na zarzewiu postawione połóż ów zwinięty z oskrobinami ołów, już wprzód rozgrzany, a nałożywszy węgli, dymaj. Gdy się roztopi, takim samym sposobem, jakim się srebro czyścić zwykło, niekiedy zarzewie rozgarnując i ołowiu dodając, niekiedy nakrywając i długo dymając prażyć będziesz, aż miedź zupełnie się wypali, a pokaże się czyste złoto. | ||
LXIX. | === LXIX. Jak oddzielić złoto od srebra. === | ||
Jak oddzielić złoto od srebra. | ''(Quomodo separetur aurum ab argento).'' | ||
(Quomodo separetur aurum ab argento). | |||
Gdy oskrobiesz złoto ze srebra, włóż te oskrobiny do tygla, w jakim zwykło się roztapiać złoto i srebro, i wtłocz do niego płatek lniany, aby przy dęciu miecha, coś z tego straconem nie zostało, a postawiwszy przed piecem stop i dorzuć siarki pokruszonej, w ilości tym oskrobinom odpwiedniej i kawałkiem cienkim węgla pilnie poruszaj, dopóki siarka kurzyć się nie przestanie, a wtedy przelej zaraz do żelaznego naczynia. Potem klep na kowadle lekko, aby przypadkiem coś z tego czarnego, co siarka spaliła, nie odskoczyło, gdyż to jest srebrem. Siarka bowiem nic ze złota nie pożera, lecz tylko srebro, odłączając je tym sposobem od złota; co starannie zachowasz. Powtórnie w rzeczonym tyglu roztop jako wprzód toż złoto i dorzuć siarki. To poruszaj i wylej, a co czarne zostanie, pokrusz i zachowaj, a tak dalej postępuj, aż złoto czystem się okaże. Potem wszystko to czarne, coś był starannie zachował, włóż do naczynia zrobionego z kości i z popiołu, dorzuć ołowiu i wypalaj, abyś swoje srebro otrzymał. Gdybyś zaś chciał je zachować do użycia na nijellę, dodaj mu, wpród nim go wyprażysz, miedzi i ołowiu, według miary wyżej podanej i stop razem z siarką. | Gdy oskrobiesz złoto ze srebra, włóż te oskrobiny do tygla, w jakim zwykło się roztapiać złoto i srebro, i wtłocz do niego płatek lniany, aby przy dęciu miecha, coś z tego straconem nie zostało, a postawiwszy przed piecem stop i dorzuć siarki pokruszonej, w ilości tym oskrobinom odpwiedniej i kawałkiem cienkim węgla pilnie poruszaj, dopóki siarka kurzyć się nie przestanie, a wtedy przelej zaraz do żelaznego naczynia. Potem klep na kowadle lekko, aby przypadkiem coś z tego czarnego, co siarka spaliła, nie odskoczyło, gdyż to jest srebrem. Siarka bowiem nic ze złota nie pożera, lecz tylko srebro, odłączając je tym sposobem od złota; co starannie zachowasz. Powtórnie w rzeczonym tyglu roztop jako wprzód toż złoto i dorzuć siarki. To poruszaj i wylej, a co czarne zostanie, pokrusz i zachowaj, a tak dalej postępuj, aż złoto czystem się okaże. Potem wszystko to czarne, coś był starannie zachował, włóż do naczynia zrobionego z kości i z popiołu, dorzuć ołowiu i wypalaj, abyś swoje srebro otrzymał. Gdybyś zaś chciał je zachować do użycia na nijellę, dodaj mu, wpród nim go wyprażysz, miedzi i ołowiu, według miary wyżej podanej i stop razem z siarką. | ||
LXX. | === LXX. Jak masz czernić miedź. === | ||
Jak masz czernić miedź. | ''(Quomodo denigretur cuprum).'' | ||
(Quomodo denigretur cuprum). | |||
Ze wspommionej poprzednio miedzi, która się czerwoną nazywa, daj sobie wyrobić blachy długości i szerokości upodobanej; a gdy je potniesz i przygotujesz do swego wyrobu, nakreśl na nich kwiatki lub zwierzątka, lub cokolwiek innego zechcesz i cienkim rylcem wyrytuj. Potem weź oleju, który się otrzymuje z nasienia lnianego, i palcem wszystko cienko posmaruj i gęsiem piórem wyrównaj, a trzymając w kleszczach, połóż na zarzewiu. Gdy się nieco rozgrzeje i olej się rozpłynie, znowu go piórem wyrównaj i połóż na zarzewiu, a tak masz powtarzać, dopóki nie obeschnie. Gdy zobaczysz, iż wszędzie jest równo, postaw na węglach bardzo rozżarzonych i zostaw na nich tak długo, dopóki się kurzyć nic przestanie. Jeżeli się barwa dość czarną okaże, to dobrze; jeżeli nie, wtedy bardzo małą ilością oleju za pomocą pióra powleczesz ciepłą powierzchnię, i wyrównawszy, znowu na rozpalonych węglach położysz, tak, jak wprzódy postępując. Gdy ostygnie, nie w wodzie, lecz samo, wtedy skrobakami bardzo ostremi kwiatki pilnie oskrobiesz, zostawiając ich tła czarne. Jeśliby się litery znajdowały, zależeć będzie od twojej woli zostawić je czarno, albo je pozłocić. Skoro zaś blacha zostanie oskrobaną należycie, zaraz ją odżywisz zaprawą z winnego kamienia i rtęci i zaraz pozłocisz; pozłoconej zaś nie ochładzaj w wodzie, lecz zostaw samej sobie do ostudzenia, wygładzisz ją jak się wyżej powiedziało, i takimże sposobem ubarwisz. | Ze wspommionej poprzednio miedzi, która się czerwoną nazywa, daj sobie wyrobić blachy długości i szerokości upodobanej; a gdy je potniesz i przygotujesz do swego wyrobu, nakreśl na nich kwiatki lub zwierzątka, lub cokolwiek innego zechcesz i cienkim rylcem wyrytuj. Potem weź oleju, który się otrzymuje z nasienia lnianego, i palcem wszystko cienko posmaruj i gęsiem piórem wyrównaj, a trzymając w kleszczach, połóż na zarzewiu. Gdy się nieco rozgrzeje i olej się rozpłynie, znowu go piórem wyrównaj i połóż na zarzewiu, a tak masz powtarzać, dopóki nie obeschnie. Gdy zobaczysz, iż wszędzie jest równo, postaw na węglach bardzo rozżarzonych i zostaw na nich tak długo, dopóki się kurzyć nic przestanie. Jeżeli się barwa dość czarną okaże, to dobrze; jeżeli nie, wtedy bardzo małą ilością oleju za pomocą pióra powleczesz ciepłą powierzchnię, i wyrównawszy, znowu na rozpalonych węglach położysz, tak, jak wprzódy postępując. Gdy ostygnie, nie w wodzie, lecz samo, wtedy skrobakami bardzo ostremi kwiatki pilnie oskrobiesz, zostawiając ich tła czarne. Jeśliby się litery znajdowały, zależeć będzie od twojej woli zostawić je czarno, albo je pozłocić. Skoro zaś blacha zostanie oskrobaną należycie, zaraz ją odżywisz zaprawą z winnego kamienia i rtęci i zaraz pozłocisz; pozłoconej zaś nie ochładzaj w wodzie, lecz zostaw samej sobie do ostudzenia, wygładzisz ją jak się wyżej powiedziało, i takimże sposobem ubarwisz. | ||
=== LXXI. O robocie nawylotowej. === | |||
LXXI. | ''(De opere interrasili).'' | ||
O robocie nawylotowej. | |||
(De opere interrasili). | |||
Rozcieńcz sobie blachy z takiej że miedzi jak poprzednio, lecz grubiej, nakreśl na nich jakie zechcesz rysy i wyrytuj. Potem masz mieć cienkie żelazka rozmaitej szerokości, stosownie do rozmiarów pól, a które są w jednym końcu szczupłe i ostre, w drugim tępe, te zaś nazywają meslikami. Położywszy blachę na kowadle, powycinasz wszystkie tła rzeczonemi żelazkami uderzając w nie młotkiem. Gdy takim sposobem wszystkie pola będą poprzebijane, wyrównasz je pilniczkami wszędzie aż do rysów. Poczem wyzłocisz i wypolerujesz blachę, jak wyżej. Takimże sposobem wyrabiają się płyty i blachy srebrne na okładki książek, z wizerunkami, kwiatami, zwierzątkami i ptakami, które częściami się pozłaca, jak korony wizerunków, włosy i miejscami odzież, w części zaś srebrnemi pozostają. Robią się też miedziane blachy, te się rytują, poczerniają i wyskrabują; potem się zanurzają w cynie roztopionej na panwi, aby się części oskrobane pobieliły, jak gdyby były posrebrzone. Takiemi opasują się krzesła malowane, stołki i łóżka; zdobią się także książki ubogich. | Rozcieńcz sobie blachy z takiej że miedzi jak poprzednio, lecz grubiej, nakreśl na nich jakie zechcesz rysy i wyrytuj. Potem masz mieć cienkie żelazka rozmaitej szerokości, stosownie do rozmiarów pól, a które są w jednym końcu szczupłe i ostre, w drugim tępe, te zaś nazywają meslikami. Położywszy blachę na kowadle, powycinasz wszystkie tła rzeczonemi żelazkami uderzając w nie młotkiem. Gdy takim sposobem wszystkie pola będą poprzebijane, wyrównasz je pilniczkami wszędzie aż do rysów. Poczem wyzłocisz i wypolerujesz blachę, jak wyżej. Takimże sposobem wyrabiają się płyty i blachy srebrne na okładki książek, z wizerunkami, kwiatami, zwierzątkami i ptakami, które częściami się pozłaca, jak korony wizerunków, włosy i miejscami odzież, w części zaś srebrnemi pozostają. Robią się też miedziane blachy, te się rytują, poczerniają i wyskrabują; potem się zanurzają w cynie roztopionej na panwi, aby się części oskrobane pobieliły, jak gdyby były posrebrzone. Takiemi opasują się krzesła malowane, stołki i łóżka; zdobią się także książki ubogich. | ||
LXXII. | === LXXII. O robocie puncynkowej. === | ||
O robocie puncynkowej. | ''(De opere punctili).'' | ||
(De opere punctili). | |||
Wyrabiają się też blachy z miedzi w sposób powyższy; na nich rytują się w subtelnych rysach wizerunki, kwiaty lub zwierzęta, taki im dając rozkład, iżby tła bardzo małe pozostawały: potem się miałkim piaskiem oczyszczają, polerują żelazkami do tego używanemi, wyzłacają, i powtórnie wypolerowane, zabarwiają. Następnie puncynują się puncynkiem, który się w taki sposób robi. Ze stali na długość palca wyrabia się żelazko, w jednym końcu wysmukle, w drugim grubsze, któro w cieńszym końcu równo spiłujesz i w środku togo spiłowania bardzo cienkiem żelazkiem, przez uderzenie młoteczkiem zrobisz zagłębienie, a około tegoż zagłębienia starannie opiłujesz tak, aby brzegowi jego równe w obwodzie nadać zaostrzenie, iżby po każdem gdziebądź uderzeniu temże, mało kółeczko powstało. Poczem żelazko to miernie rozgrzane, aby się ledwie rozżarzyło, zahartujesz w wodzie. Następnie trzymaj toż żelazko w lewej ręce a młoteczek w prawej i niech naprzeciw ciebie usiądzie chłopiec, który blachę na kowadle przytrzymywać będzie i podsuwać temi miejscami, które masz puncynować, a tak miernie uderzając w żelazko młoteczkiem, zapełnisz jedno tło najdrobniejszemi kółeczkami, stykając je z sobą ile możności jak najbliżej. Po zapełnieniu pól wszystkich w takiż sposób, połóż tęż blachę na zarzewiu i zostaw, dopóki wybitki nie nabiorą żółtej barwy. | Wyrabiają się też blachy z miedzi w sposób powyższy; na nich rytują się w subtelnych rysach wizerunki, kwiaty lub zwierzęta, taki im dając rozkład, iżby tła bardzo małe pozostawały: potem się miałkim piaskiem oczyszczają, polerują żelazkami do tego używanemi, wyzłacają, i powtórnie wypolerowane, zabarwiają. Następnie puncynują się puncynkiem, który się w taki sposób robi. Ze stali na długość palca wyrabia się żelazko, w jednym końcu wysmukle, w drugim grubsze, któro w cieńszym końcu równo spiłujesz i w środku togo spiłowania bardzo cienkiem żelazkiem, przez uderzenie młoteczkiem zrobisz zagłębienie, a około tegoż zagłębienia starannie opiłujesz tak, aby brzegowi jego równe w obwodzie nadać zaostrzenie, iżby po każdem gdziebądź uderzeniu temże, mało kółeczko powstało. Poczem żelazko to miernie rozgrzane, aby się ledwie rozżarzyło, zahartujesz w wodzie. Następnie trzymaj toż żelazko w lewej ręce a młoteczek w prawej i niech naprzeciw ciebie usiądzie chłopiec, który blachę na kowadle przytrzymywać będzie i podsuwać temi miejscami, które masz puncynować, a tak miernie uderzając w żelazko młoteczkiem, zapełnisz jedno tło najdrobniejszemi kółeczkami, stykając je z sobą ile możności jak najbliżej. Po zapełnieniu pól wszystkich w takiż sposób, połóż tęż blachę na zarzewiu i zostaw, dopóki wybitki nie nabiorą żółtej barwy. | ||
LXXIII. | === LXXIII. O robocie trybowanej. === | ||
O robocie trybowanej. | ''(De opere ductili).'' | ||
(De opere ductili). | |||
Wyklep złotą lub srebrną blachę długości i szerokości do upodobania, na której masz zrobić wypukłe obrazy. Złoto czy srebro gdy je najprzód odlejesz, oskrobując i rytując pilnie oglądaj, czy się przypadkiem jakie wzdęcie lub pęknięcie na nim nie znajduje, jak się to często zdarza, wskutek niedojrzenia lub zaniedbania, albo niewiadomości lub niezręczności odlewacza, gdy ten albo zbyt gorąco, albo zbyt chłodno, albo zbyt prędko, lub też zbyt powoli wylewa metal. Gdy zaś mimo uważnego i ostrożnego wylania, wadę tego rodzaju spostrzeżesz, wyżłób ją żelazkiem do tego sposobnem, jeżeli możesz. Gdyby zaś wzdęcie lub szczelina tak były głębokie, iżbyś ich wybrać nie mógł, będziesz zmuszony do powtórnego przetopienia, abyś odlew w dobrym stanie otrzymał. Gdy to nastąpi, postaraj się, aby twe kowadła i młotki, których masz użyć do tej roboty, należycie wyrównane były i wypolerowane, i dołóż wszelkiej pilności, abyś płytę złotą czy srebrną tak wszędzie rozcieńczał, iżby w żadnem miejscu nie była grubszą niż w innem. Skoro zaś tak ją rozcieńczysz, iż naciśnięcie paznokciem zaledwie się da widzieć na stronie odwrotnej, i żadne wcale nie pokażą sio uszkodzenia, nakreśl zaraz obrazy ile ich mieć zechcesz i wedle upodobania. Kreślić zaś będziesz na tej stronie, która ci się calszą i równiejszą wyda, lekko jednak, aby rysy nieco tylko na odwrotnej stronie widzialnemi były. Potem żelazkiem zagietem i dobrze wypolerowanem wytłaczać będziesz najprzód głowę, gdyż ta wypukłej wystawać winna, a odwróciwszy blachę wierzchnią stroną, wytłaczać masz około głowy żelazkiem równem i polerowanem, tak, aby się tło zagłębiło, a głowa się podniosła; i zaraz około tejże głowy miernym młotkiem na kowadle lekko uderzać będziesz, a następnie przed piecom nałożywszy węgli, miejsce to wygrzejesz aż do rozżarzenia. Co zrobiwszy, gdy blacha sama wystygnie, znowu ze strony spodniej żelazkiem zgiętem lekko wygniataj głębiej głowę już zaklękłą, a po odwróceniu blachy, znowu równem żelazkiem pocieraj i obniżaj tło, aby się wypukłość głowy więcej podniosła, i na nowo miernym młotkiem w około tejże lekko wyklepawszy, wygrzej na węglach. W taki sposób robotę starannie powtarzaj, często z wierzchu i ze spodu klepiąc i za każdym razem wygrzewając, wypukłość doprowadzisz na trzy, cztery palce mniej lub więcej, stosownie do wielkości wizerunków. Jeśliby to złoto lub srebro jeszcze się nieco za grubem okazało, możesz je wewnątrz długim a wysmukłym młotkiem kując, ścieńczyć, według potrzeby. Jeżeli dwie, trzy lub więcej głów na blasze pomieścić wypada, około każdej z nich tak sobie masz postąpić, jak się powiedziało, aż do upodobanej wypukłości. Potem rylcem nakreślisz ciało jednego lub kilku wizerunków, a tak samo je wytłaczając, i niekiedy wykówając, wzniesiesz je ile zechcesz, przestrzegając tego, aby głowa zawsze wydatniejszą była. Poczem naznaczysz nos i brwi, usta i uszy, włosy i oczy, dłonie i ramiona, oraz inne części, cienie odzieży, podnóżki i stopy, a tak z pod spodu wytłaczając je lekko i starannie małemi żelazkami zakrzywionemi, strzedz się masz usilnie, aby robota pęknięciu lub przedziurawieniu nie uległa. Co gdyby się przytrafiło z niewiadomości lub z nieostrożności, w taki sposób naprawisz. Weź troszkę tego złota lub srebra i domieszaj trzecią część miedzi, a stopiwszy je razem, napiłuj miałko i z winnym kamieniem palonym, z dodaniem soli zarób wodą, tem zaś powlókłszy cienko miejsce uszkodzone posyp rzeczonemi opiłkami. Po wyschnięciu, znowu grubiej tąż przyprawą powleczesz, a tak ze spodu jak i z wierzchu nałożywszy węgli, lekko dymaj, póki nie zobaczysz, iż się lut rozpłynął. To spostrzegłszy, zaraz skrop lekko wodą, i jeśli się spojenie udało, to dobrze, jeśli zaś nie, znowu toż samo powtórz, aż się należycie spoi. Gdyby pękniecie było za szerokie, zapraw je starannie kawałeczkiem tegoż złota lub srebra równej cienkości, który wlutujesz podobnymże sposobem, aby zewsząd spojenie nastąpiło. Gdy już wypukłość wizerunków doprowadzoną zostanie aż do samych cienkich rysów, wtedy, gdy blacha jest złotą, zaraz je wykończysz i starannie wypolerujesz i ubarwisz czernidłem aż do czerwoności przepalonem i solą, podobnie jak wyżej przy wyrabianiu kielicha. Jeśliby zaś płyta była srebrną, a chciałbyś w tych wizerunkach wyzłocić korony, włosy, brody i część odzieży, winieneś to wprzód zrobić, niż porobisz drobne rysy, a to w następujący sposób. Połącz dwie części zwyczajnej gliny miałko utartej, z trzecią częścią soli i w naczyńku zmieszaj z drożdżami piwnemi miernej gęstości; tą zaprawą powleczesz wszystkie te części srebrne, które chcesz mieć biało zostawione, co zaś ma być pozłoconem, niech pozostanie niepokrytem. To gdy wysuszysz na zarzewiu, wyzłocisz starannie każde miejsce bez wody, a wyzłocone obmyjesz, wypolerujesz i zabarwisz. | Wyklep złotą lub srebrną blachę długości i szerokości do upodobania, na której masz zrobić wypukłe obrazy. Złoto czy srebro gdy je najprzód odlejesz, oskrobując i rytując pilnie oglądaj, czy się przypadkiem jakie wzdęcie lub pęknięcie na nim nie znajduje, jak się to często zdarza, wskutek niedojrzenia lub zaniedbania, albo niewiadomości lub niezręczności odlewacza, gdy ten albo zbyt gorąco, albo zbyt chłodno, albo zbyt prędko, lub też zbyt powoli wylewa metal. Gdy zaś mimo uważnego i ostrożnego wylania, wadę tego rodzaju spostrzeżesz, wyżłób ją żelazkiem do tego sposobnem, jeżeli możesz. Gdyby zaś wzdęcie lub szczelina tak były głębokie, iżbyś ich wybrać nie mógł, będziesz zmuszony do powtórnego przetopienia, abyś odlew w dobrym stanie otrzymał. Gdy to nastąpi, postaraj się, aby twe kowadła i młotki, których masz użyć do tej roboty, należycie wyrównane były i wypolerowane, i dołóż wszelkiej pilności, abyś płytę złotą czy srebrną tak wszędzie rozcieńczał, iżby w żadnem miejscu nie była grubszą niż w innem. Skoro zaś tak ją rozcieńczysz, iż naciśnięcie paznokciem zaledwie się da widzieć na stronie odwrotnej, i żadne wcale nie pokażą sio uszkodzenia, nakreśl zaraz obrazy ile ich mieć zechcesz i wedle upodobania. Kreślić zaś będziesz na tej stronie, która ci się calszą i równiejszą wyda, lekko jednak, aby rysy nieco tylko na odwrotnej stronie widzialnemi były. Potem żelazkiem zagietem i dobrze wypolerowanem wytłaczać będziesz najprzód głowę, gdyż ta wypukłej wystawać winna, a odwróciwszy blachę wierzchnią stroną, wytłaczać masz około głowy żelazkiem równem i polerowanem, tak, aby się tło zagłębiło, a głowa się podniosła; i zaraz około tejże głowy miernym młotkiem na kowadle lekko uderzać będziesz, a następnie przed piecom nałożywszy węgli, miejsce to wygrzejesz aż do rozżarzenia. Co zrobiwszy, gdy blacha sama wystygnie, znowu ze strony spodniej żelazkiem zgiętem lekko wygniataj głębiej głowę już zaklękłą, a po odwróceniu blachy, znowu równem żelazkiem pocieraj i obniżaj tło, aby się wypukłość głowy więcej podniosła, i na nowo miernym młotkiem w około tejże lekko wyklepawszy, wygrzej na węglach. W taki sposób robotę starannie powtarzaj, często z wierzchu i ze spodu klepiąc i za każdym razem wygrzewając, wypukłość doprowadzisz na trzy, cztery palce mniej lub więcej, stosownie do wielkości wizerunków. Jeśliby to złoto lub srebro jeszcze się nieco za grubem okazało, możesz je wewnątrz długim a wysmukłym młotkiem kując, ścieńczyć, według potrzeby. Jeżeli dwie, trzy lub więcej głów na blasze pomieścić wypada, około każdej z nich tak sobie masz postąpić, jak się powiedziało, aż do upodobanej wypukłości. Potem rylcem nakreślisz ciało jednego lub kilku wizerunków, a tak samo je wytłaczając, i niekiedy wykówając, wzniesiesz je ile zechcesz, przestrzegając tego, aby głowa zawsze wydatniejszą była. Poczem naznaczysz nos i brwi, usta i uszy, włosy i oczy, dłonie i ramiona, oraz inne części, cienie odzieży, podnóżki i stopy, a tak z pod spodu wytłaczając je lekko i starannie małemi żelazkami zakrzywionemi, strzedz się masz usilnie, aby robota pęknięciu lub przedziurawieniu nie uległa. Co gdyby się przytrafiło z niewiadomości lub z nieostrożności, w taki sposób naprawisz. Weź troszkę tego złota lub srebra i domieszaj trzecią część miedzi, a stopiwszy je razem, napiłuj miałko i z winnym kamieniem palonym, z dodaniem soli zarób wodą, tem zaś powlókłszy cienko miejsce uszkodzone posyp rzeczonemi opiłkami. Po wyschnięciu, znowu grubiej tąż przyprawą powleczesz, a tak ze spodu jak i z wierzchu nałożywszy węgli, lekko dymaj, póki nie zobaczysz, iż się lut rozpłynął. To spostrzegłszy, zaraz skrop lekko wodą, i jeśli się spojenie udało, to dobrze, jeśli zaś nie, znowu toż samo powtórz, aż się należycie spoi. Gdyby pękniecie było za szerokie, zapraw je starannie kawałeczkiem tegoż złota lub srebra równej cienkości, który wlutujesz podobnymże sposobem, aby zewsząd spojenie nastąpiło. Gdy już wypukłość wizerunków doprowadzoną zostanie aż do samych cienkich rysów, wtedy, gdy blacha jest złotą, zaraz je wykończysz i starannie wypolerujesz i ubarwisz czernidłem aż do czerwoności przepalonem i solą, podobnie jak wyżej przy wyrabianiu kielicha. Jeśliby zaś płyta była srebrną, a chciałbyś w tych wizerunkach wyzłocić korony, włosy, brody i część odzieży, winieneś to wprzód zrobić, niż porobisz drobne rysy, a to w następujący sposób. Połącz dwie części zwyczajnej gliny miałko utartej, z trzecią częścią soli i w naczyńku zmieszaj z drożdżami piwnemi miernej gęstości; tą zaprawą powleczesz wszystkie te części srebrne, które chcesz mieć biało zostawione, co zaś ma być pozłoconem, niech pozostanie niepokrytem. To gdy wysuszysz na zarzewiu, wyzłocisz starannie każde miejsce bez wody, a wyzłocone obmyjesz, wypolerujesz i zabarwisz.<br> | ||
Potem węglami miałko utartemi i drewienkami cienkiemi i grubszemi wycierać masz starannie, dopóki wszędzie jednakowej świetności nie nabierze. Następnie tak na złocie jak i na srebrze porób drobne rysy, które podobnież wypolerujesz, aż doprowadzisz do wykończenia. Jeżeli te płyty złote lub srebrne, zupełnie wypukłe i wypolerowane zechcesz umocnić, weź wosku, roztop go w glinianem lub miedzianem naczyniu, i domieszaj dachówki miałko utartej, albo piasku, tak, iżby tegoż były dwie części, a wosku trzecia. To gdy się równo roztopi, wymieszaj mocno łyżką drewnianą, i napełnij tem wszystkie wizerunki w złocie, w srebrze lub miedzi, lub cokolwiek w nich wypukłem znajdziesz, a po ostudzeniu przytwierdź je, gdzie zechcesz. Na miedzianych płytach podobnymże sposobem rozcieńczonych, podobneż wyrobić można dzieło, lecz z większą pracą i pilnością, gdyż ta jest twardszą. Ody wyrób taki doprowadzisz do cienkich rysów, masz go na powierzchni zewnętrznej oczyszczać wełnianym płatkiem i piaskiem, dopóki czarna powłoka nie zejdzie, a następnie pozłocić i wypolerować, a po uzupełnieniu rysów zabarwić, i rzeczoną zaprawą wypełnić. | Potem węglami miałko utartemi i drewienkami cienkiemi i grubszemi wycierać masz starannie, dopóki wszędzie jednakowej świetności nie nabierze. Następnie tak na złocie jak i na srebrze porób drobne rysy, które podobnież wypolerujesz, aż doprowadzisz do wykończenia. Jeżeli te płyty złote lub srebrne, zupełnie wypukłe i wypolerowane zechcesz umocnić, weź wosku, roztop go w glinianem lub miedzianem naczyniu, i domieszaj dachówki miałko utartej, albo piasku, tak, iżby tegoż były dwie części, a wosku trzecia. To gdy się równo roztopi, wymieszaj mocno łyżką drewnianą, i napełnij tem wszystkie wizerunki w złocie, w srebrze lub miedzi, lub cokolwiek w nich wypukłem znajdziesz, a po ostudzeniu przytwierdź je, gdzie zechcesz. Na miedzianych płytach podobnymże sposobem rozcieńczonych, podobneż wyrobić można dzieło, lecz z większą pracą i pilnością, gdyż ta jest twardszą. Ody wyrób taki doprowadzisz do cienkich rysów, masz go na powierzchni zewnętrznej oczyszczać wełnianym płatkiem i piaskiem, dopóki czarna powłoka nie zejdzie, a następnie pozłocić i wypolerować, a po uzupełnieniu rysów zabarwić, i rzeczoną zaprawą wypełnić. | ||
LXXIV. | === LXXIV. O robocie stemplowanej. === | ||
O robocie stemplowanej. | ''(De opere quod sigillis imprimitur).'' | ||
(De opere quod sigillis imprimitur). | |||
Robią się płyty żelazne na jeden palec grube, na trzy do czterech szerokie, a w długości jednej stopy, które powinny być jak najcalsze, aby nie miały żadnej plamy, żadnego napęknięcia na powierzchni górnej. Na nich rytują się, na sposób pieczęci, cieńsze i szersze ramki, w których niechaj będą kwiatki, zwierzęta i ptaszki, albo smoki szyjami i ogonami z sobą splątane, których nie trzeba zbyt głęboko rytować, lecz miernie a starannie. Rozklepiesz potem srebro o wiele cieniej niż do trybowania, w długości jakiej zechcesz, i oczyścisz suknem i miałko utartemi węglami, oraz wypolerujesz kredą na wierzch naskrobaną. To zrobiwszy, przystosuj srebro do każdego brzegu, a położywszy żelazo na kowadle tak, aby rzeźba była na wierzchu, przyłóż srebro, a na nie grubą sztukę ołowiu, i uderzaj silnie młotkiem, tak, aby ołów cienkie srebro w rzeźbę wtłoczył tak dokładnie, iżby wszystkie rysy na niem w zupełności wystąpiły. Gdyby zaś blacha dłuższą była, posuwaj ją z miejsca na miejsce i przystosowawszy do żelaza przytrzymaj równo kleszczami, abyś po wybiciu jednej części, dalsze mógł wybijać, i tak postępuj, dopóki się cała blacha nie zapełni. Taki wyrób dość jest w używaniu do obwódek, w urządzaniu płyt ołtarzowych, do pulpitów, do skrzynek ciał świętych, do ksiąg i do wszelkich innych miejsc, gdzie zajdzie tego potrzeba, skoro wybicie jest ozdobnem, a subtelnie i lekko wykonanem. Wyrabia się także z miedzi podobne dzieło, którą się podobnież rozcieńcza, oczyszcza, pozłaca i poleruje, a którą położywszy na żelezie, tak aby pozłota do żelaza obróconą była, a na wierzch ołowiu nałożywszy uderzać będziesz, aż się rysy uwydatnią. Rytuje się też na żelezie sposobem wyżej podanym, wizerunek ukrzyżowanego Pana, który się na srebrze lub na miedzi pozłoconej przedstawia; wyrabiają się podobnież amulety, relikwijarzyki i skrzyneczki na ciała świętych. Robi się też rzeźba wyobrażająca baranka bożego, na żelezie, i obrazy czterech Ewangielistów, które na złocie lub srebrze wytłoczone używają się do ozdoby kubków z drogiego drzewa, umieszczając kółko baranka na środku kubka, czterech Ewangielistów w obwodzie w krzyż, z czterema światłościami od baranka aż do czterech Ewangielistów sięgającemi; robią się postacie rybek, ptaszków, zwierząt, które przytwierdzone na pozostałem tle kubka, wiele mu ozdoby dodają. Wyrabia się także obraz majestatu boskiego takimże sposobem, i inne wizerunki każdego kształtu i płci, które wytłoczone na zlocie, srebrze, lub miedzi pozłoconej wiele się przyczyniają do ozdoby miejsc, na których się przytwierdzają, dla swej subtelnej i mozolnej roboty: wyrabiają się i królewskie postacie i jeźdźcy, tąż robotą na żelezie, któremi na hiszpańskim mosiądzu wytłoczonemi zdobią się miednice służące do umywania rąk, takimże sposobem, jakim się zdobią kubki ze złota i srebra, z brzegami z tegoż metalu, na których są umieszczone zwierzątka lub ptaki i kwiatki; te jednak nie przytwierdzają się, lecz tylko się na cynę lutują. | Robią się płyty żelazne na jeden palec grube, na trzy do czterech szerokie, a w długości jednej stopy, które powinny być jak najcalsze, aby nie miały żadnej plamy, żadnego napęknięcia na powierzchni górnej. Na nich rytują się, na sposób pieczęci, cieńsze i szersze ramki, w których niechaj będą kwiatki, zwierzęta i ptaszki, albo smoki szyjami i ogonami z sobą splątane, których nie trzeba zbyt głęboko rytować, lecz miernie a starannie. Rozklepiesz potem srebro o wiele cieniej niż do trybowania, w długości jakiej zechcesz, i oczyścisz suknem i miałko utartemi węglami, oraz wypolerujesz kredą na wierzch naskrobaną. To zrobiwszy, przystosuj srebro do każdego brzegu, a położywszy żelazo na kowadle tak, aby rzeźba była na wierzchu, przyłóż srebro, a na nie grubą sztukę ołowiu, i uderzaj silnie młotkiem, tak, aby ołów cienkie srebro w rzeźbę wtłoczył tak dokładnie, iżby wszystkie rysy na niem w zupełności wystąpiły. Gdyby zaś blacha dłuższą była, posuwaj ją z miejsca na miejsce i przystosowawszy do żelaza przytrzymaj równo kleszczami, abyś po wybiciu jednej części, dalsze mógł wybijać, i tak postępuj, dopóki się cała blacha nie zapełni. Taki wyrób dość jest w używaniu do obwódek, w urządzaniu płyt ołtarzowych, do pulpitów, do skrzynek ciał świętych, do ksiąg i do wszelkich innych miejsc, gdzie zajdzie tego potrzeba, skoro wybicie jest ozdobnem, a subtelnie i lekko wykonanem. Wyrabia się także z miedzi podobne dzieło, którą się podobnież rozcieńcza, oczyszcza, pozłaca i poleruje, a którą położywszy na żelezie, tak aby pozłota do żelaza obróconą była, a na wierzch ołowiu nałożywszy uderzać będziesz, aż się rysy uwydatnią. Rytuje się też na żelezie sposobem wyżej podanym, wizerunek ukrzyżowanego Pana, który się na srebrze lub na miedzi pozłoconej przedstawia; wyrabiają się podobnież amulety, relikwijarzyki i skrzyneczki na ciała świętych. Robi się też rzeźba wyobrażająca baranka bożego, na żelezie, i obrazy czterech Ewangielistów, które na złocie lub srebrze wytłoczone używają się do ozdoby kubków z drogiego drzewa, umieszczając kółko baranka na środku kubka, czterech Ewangielistów w obwodzie w krzyż, z czterema światłościami od baranka aż do czterech Ewangielistów sięgającemi; robią się postacie rybek, ptaszków, zwierząt, które przytwierdzone na pozostałem tle kubka, wiele mu ozdoby dodają. Wyrabia się także obraz majestatu boskiego takimże sposobem, i inne wizerunki każdego kształtu i płci, które wytłoczone na zlocie, srebrze, lub miedzi pozłoconej wiele się przyczyniają do ozdoby miejsc, na których się przytwierdzają, dla swej subtelnej i mozolnej roboty: wyrabiają się i królewskie postacie i jeźdźcy, tąż robotą na żelezie, któremi na hiszpańskim mosiądzu wytłoczonemi zdobią się miednice służące do umywania rąk, takimże sposobem, jakim się zdobią kubki ze złota i srebra, z brzegami z tegoż metalu, na których są umieszczone zwierzątka lub ptaki i kwiatki; te jednak nie przytwierdzają się, lecz tylko się na cynę lutują. |
Wersja z 14:33, 21 wrz 2009
KSIĘGA TRZECIA.
Przedmowa.
- Znakomity między prorokami Dawid, którego Pan Bóg przed wieki w swojej przedwiedzy przeznaczył, a dla prostoty i pokory jego umysłu wybrał podług swego serca, i postawił na czele swego ukochanego ludu, a razem obdarzył go duchem władzy potrzebnym, aby rządy tak obszernego państwa szlachetnie i roztropnie mógł sprawować, poświęcając całą myśl miłości swego stwórcy, te między innemi wyrzekł był słowa: Panie! rozmiłowałem się w piękności przybytku Twego. Czy zaś mąż tak wielkiej powagi i tak zdolnego umysłu, przez ten przybytek chciał rozumieć pomieszkanie niebieskiego dworu, w którem Bóg śród śpiewu anielskich chorów w niepojętej zasiada jasności, do którego z całego wnętrza swego wzdychał, mówiąc: O jedno błagam Pana i tego pragnąć będę, abym w domu Pana zamieszkał przez wszystkie dni życia mojego; czy też przybytek pobożnej piersi i najczystszego serca, w którem prawdziwie Bóg zamieszkuje, a któregoto gościa z gorącem upragnieniem prosi: Panie! odnów ducha słuszności w wnętrznościach moich: wszelako wiadomo jest, że on ozdobnej budowy materyjalnego domu bożego, to jest miejsca modlitwy zapragnął; bo Salomon na dom boży, którego sam stać się twórcą najgorętszą żądzą zapragnął, lecz nie zasłużył na to, z powodu rozlewu krwi ludzkiej, lubo nieprzyjacielskiej, lecz obfitej, wszystkie prawie zapasy w złocie, srebrze, miedzi i żelazie synowi był zostawił. Czytał bowiem w egzodzie, że Pan dał był Mojżeszowi rozkaz zbudowania świątyni, i mistrzów sztuki imiennie wskazał, tych zaś duchem mądrości, rozumu i wiedzy w każdej nauce napełnił, dla pomysłu i wykonania dzieła w złocie, srebrze i spiżu, w drogich kamieniach, drzewie i wszelkiego rodzaju sztuce; poznał bowiem w pobożnem rozmyślaniu, że Bogu podoba się takie ozdobne dzieło, które zbudować zarządził za pośrednictwem i powagą Ducha świętego, i wierzył, że bez jego natchnienia, nadaremną byłoby komukolwiek rzeczą usiłować wznieść coś podobnego. Dlatego synu najmilszy, nie wahaj się wierzyć z całą ufnością, że duch boży napełnił twoje serce, skoroś zdołał dom jego tak wielką krasą ozdobić, i tak wielką dzieł rozmaitością. Abyś zaś przypadkiem nie miał jakiej wątpliwości, wykażę ci w sposób widoczny, iż czegobądź nauczyć się, co wyrozumieć lub wymyślić możesz, w przedmiocie sztuki, wszystko wypływa z łaski i siedmiu darów Ducha świętego. Przez ducha mądrości poznajesz, że wszystko stworzone od Boga pochodzi, a nic bez Niego; przez ducha rozumu nabyłeś zdolności umysłowych, jaki porządek, jakie różnice i jaką miarę masz zachować w twoich rozmaitych dziełach; przez ducha rozsądku, nie ukrywasz zdolności dozwolonej ci od Boga, lecz z pokorą jawnie wykonywając i nauczając, pragnącym wiedzy szczerze wszystkiego udzielasz; przez ducha mocy otrząsasz z siebie wszelkiej gnuśności otrętwiałość, i cokolwiek rozpocząłeś ochoczo, pełnemi siłami do skutku przywodzisz; przez ducha wiedzy, który ci został udzielony, umysł twój z obfitości serca zamożnieje, w co zaś dostatecznie obfitujesz, z tego z całą śmiałością pomysłu jawny robisz użytek; przez ducha pobożności oceniasz pobożnem wymiarkowaniem wartość dzieła i wynagrodzenia pracy, co, komu, kiedy, jak wiele i w jaki sposób należy, aby cię wada łakomstwa lub chciwości nie uwiodła; przez ducha bojaźni bożej poznajesz, że sam z siebie nic nie masz, i bez zezwolenia Pana nic mieć ani pożądać nie możesz; lecz wierząc, wyznając i dzięki składając, cokolwiek wiesz, czembądź jesteś, lub być możesz, hożemu przyznaj miłosierdziu. Ożywiony temi cnót nabytkami najmilszy synu, przystąpiwszy z ufnością do domu bożego, tak wielkiemi go ozdobiłeś powabami, jego stropy i ściany rozmaitością sztuki i rozlicznemi barwami strojąc nadałeś mu postać bożego raju kwitnącego, murawą i liściem zieleniejącego, a dusze świętych w wieńcach ich rozmaitych zasług, przyglądającym się przedstawiłeś, i dokonałeś tego, iż stwórcę Boga w stworzeniu uwielbiają i cudownym w Jego dziełach głoszą. Ani oko ludzkie nie jest w stanie rozeznać, w które dzieło pierwej utkwić ma swoje spojrzenie: gdy się przygląda stropom widzi je kwiecistemi jak odzież bogatą; jeśli spojrzy na ściany, widzi na nich postać raju; jeżeli je uderzy obfitość światła w oknach, nieoszacowaną krasą szkieł i rozmaitość najcenniejszego dzieła podziwia. Jeśli przypadkiem dusza wiernego ujrzy w rysach obraz męki pańskiej, zostaje boleścią przejęta; jeśli widzi, jakie świeci w swoich ciałach męczeństwa znosili, i jakie w życiu wiecznem osiągnęli nagrody, zwraca się do zachowania lepszego życia; gdy się przypatrzy, jakie są w niebiosach uciechy, a jakie męki w piekielnych płomieniach, ożywia się nadzieją za swoje prawe postępki, lub się przeraża rozważaniem szpetności grzechów swoich. Nuże więc dobry człowiecze! szczęśliwy u Boga i u ludzi w tem życiu, szczęśliwszy w przy-szłem, którego praca usilna tyle na cześć Pana poświęca, i który znowu większą zapalasz się chęcią, aby przystąpić z całą gorliwością myśli do uzupełnienia tego, czego dotąd w sprzętach domu bożego niedostaje; bez tego bowiem tajemnice boże i odprawianie obrządków, obejśćby się nie mogły; jakiemi zaś są kielichy, świeczniki, kadzielnice, ampułki, nalewki, relikwijarze szczątków ciał świętych, krzyże, mszały i inne, których używania przy nabożeństwach konieczna zachodzi potrzeba: biorąc się zaś do ich wykonania, tak sobie postąpisz.
KSIĘGA TRZECIA.
I. O budowie pracowni.
(De constructione fabricae).
Zbuduj sobie dom obszerny i wysoki, któryby długością był na wschód skierowany; w ścianie południowej zrób okna w ilości jak zechcesz lub możesz, tak jednak, aby między dwojgiem okien odstęp na pięć stóp pozostawał. Oddziel zaś połowę domu dla robót w odlewach, wyrabiania z miedzi, cyny i ołowiu, ścianą przegrodową aż do wierzchu wysokości; resztę zaś podziel znowu na dwoje ścianą, do wyrobów w jednej części złotych, w drugiej srebrnych. Okna zaś nie mają się wznosić wyżej nad ziemią, jak na jednę stopę, mają zaś mieć trzy stopy wysokości, dwie szerokości.
II. O siedzeniach dla robotników.
(De sede operantium).
Wykop rów przed oknem o półtory stopy od ściany okna, ten ma być poprzeczny, na trzy stopy długi, a na dwie szeroki, i drzewem w około wyłożony: z tego dwa drewna środkowe naprzeciw okna mają wystawać z rowu na pół stopy wysoko, a do nich ma być przytwierdzony stół, któryby zasłaniał kolana siedzących w rowie, szeroki na dwie stopy, a długi na trzy, w poprzek rowu, tak równy, aby cokolwiek drobnego złota lub srebra nań upadnie, mogło być starannie zmiecionem.
III. O piecu pracowni.
(De fornace operis).
Przy ścianie blisko okna, na lewej stronie siedzącego, umocuj w ziemi płytę drewnianą na trzy stopy długą, na dwie szeroką, a grubą około dwóch palców: gdy ją mocno osadzisz, zrób w jej środku otwór na jeden palec, a ma być od ziemi na cztery palce wysoko. Z przodu tej płyty przytwierdź do niej drewnianemi kołkami drewno na cztery palce szerokie, a długość wyrównywającej płycie. Przed rzeczoną płytą osadzisz drugą takiejże długości i szerokości, tak, aby między temi dwoma płytami pozostał odstęp na trzy pałce, i umocuj ją zewnętrznie dwoma lub trzema palikami, a wziąwszy gliny nierozrabianej i bez dodawania wody, lecz świeżo nakopanej, włóż ją do tego odstępu, najprzód nie wiele, i ubij ją mocno drewnem obłem, potem więcej, i również mocno ubij i tak postępuj, dopóki się dwie części rzeczonego odstępu nic napełnią, trzecią zaś zostaw próżną. Wtedy odejm płytę przodkową, ponacinaj równo glinę z przodu i z góry długim nożem, i cienkiem drewnem mocno ubij. Poczem weź gliny rozrobionej i z końskim gnojem zmieszanej, i zrób piec i jego ognisko, odziawszy ścianę, aby się od ognia nie zapaliła, i cienkiem drewnem przedziuraw glinę do otworu w tylnej płycie zrobionego. Takimże sposobem zrobisz wszystkie piece w pracowni.
IV. O miechach.
(De follibus).
Następnie przyrządź sobie miechy ze skór baranich w taki sposób. Przy biciu baranów nie należy rozcinać skóry na brzuchu, lecz je otworzyć w zadniej części i tak wywrócić, aby się cało zdjąć dały, a wypchane słomą, niechaj trochę przeschną. Potem niech leżą w zaprawie z drożdży i soli przez jeden dzień i dwie nocy, trzeciego zaś należy je wyciągać i skręcać wzdłuż, a więcej wszerz. Poczem trzeba je smarować i znowu wyciągać. Następnie dorób do miecha głowę drewnianą, któraby przechodziła przez szyję i tam była obwiązaną; a w głowie dziurę, dla przeprowadzenia przez nią dutki żelaznej. Z tylu zaś, wszerz miecha umieść cztery drewna, z którychby dwa były z sobą połączone i w środku związane, a drugie dwa wszyte w miech w taki sposób, aby spojenia przypadały na środek tak wyższe jak i niższe, gdzie także dwa ujęcia z tejże skóry przyszyte być mają, jedno wyżej mniejsze, w które się wielki palec wkłada, drugie większe u dołu dla włożenia czterech innych palców. To uzupełniwszy włóż dutkę żelazną w dziurę pieca z tyłu, z przodu zaś pieca węgle i roznieć ogień, i dmij aby piec wysechł. Narzędzi zaś i żelaziwa do użytku pracowni, są następujące nazwy.
V. O kowadłach.
(De incudibus).
Kowadła szerokie, płaskie i czworokątne. Także kowadła płaskie i rogate. Dalej kowadła u góry półkuliste, na podobieństwo połowy jabłka, jedno większe, drugie mniejsze, trzecie krótkie, które zowią się guzami. Także kowadła u góry podłużne i wąskie, jakby dwa rogi, z których jeden ma być obławy i spuścisty tak, iżby w końcu był wysmukłym, drugi zaś szerszy i w końcu nieco zakrzywiony, zachowując równą obłowatość nakształt palca. Te winny być większe i mniejsze.
VI. O młotkach.
(De malleis).
Młotków wiele, większych, mniejszych i małych, na jednym końcu szerokich, na drugim zwężonych. Także młotków długich i wysmukłych, w końcu zaokrąglonych, większych i mniejszych.
VII. O kleszczach.
(De forcipibus).
Klaszcze ręczne mocne, mające na końcach guzy, większe i mniejsze. Kleszcze średnie, służące do przytrzymania piłujących się rzeczy, które mają mieć koniec jednej odnogi ścieńczony, u drugiej zaś opatrzony zawieszonem żelazkiem (sponą) cienkiem a szerokiem i podziurawionem; w któreto kleszcze gdy uchwycisz co małego do piłowania, ściśniesz je silnie i wsadzisz ścieńczoną odnogę w którą zechcesz dziurę. Także szczypczyki małe, w jednym końcu zwarte w sobie, a w drugim wysmukłe, służące do chwytania ziarn i innych drobnych rzeczy. Także kleszcze zwane szczypiące, większe i mniejsze, które w jednym końcu są całe i szczelne, w drugim otwarte i nieco zagięte. Wreszcie nożycowate kleszcze większe i mniejsze, z dwóch części złożone i sworzniem spojono.
VIII. O żelazkach do ciągnienia drótu.
(De ferris per quae fila trahuntur).
Dwa żelazka na trzy palce szerokie, u góry i u dołu zwężone, całe cienkie i trzema lub czterema rzędami podziurawione, przez któreto dziury, dróty się ciągną.
IX. O narzędziu zwanem organkami.
(De instrumento, quod organarium dicitur).
Jest też narzędzie żelazne, zwane organkami, które się składa z dwóch żelazek, jednego spodniego, drugiego wierzchniego; część spodnia ma szerokość i długość długiego palca, nieco zaś mniej na grubość, u spodu jej są dwa kolce, które się w drzewo wpuszczają, nad niemi zaś z górnej powierzchni wystają dwa grube trzpienie, dla połączenia wierzchniej części organków, która ma takąż samą grubość i długość jak spodnia, oraz po końcach po jednej dziurze dla przeprowadzenia przez nie rzeczonych trzpieni, aby się obie części połączyły. Ściśle zaś przylegać winny do siebie przez spiłowanie: w obudwu należy wyżłobić rowki tak, aby na wylot dziury przeglądały, a gdy się do większego rowku włoży ukuty złota lub srebra podłużny kawałek i równo obły, uderzać trzeba silnie w część wierzchnią młotkiem rogatym, a drugą ręką obracać złoto lub srebro, a porobią się ziarna zaokrąglone jak groch, w następnym rowku jak soczewica i tak coraz mniejsze.
X. O pilnikach spodem rowkowanych.
(De limis inferius fossis).
Robią się też żelazka cienkie jak źdźbło, długości palca, czworograniaste, lecz mające jedno granie szersze, których odnogi do osadzenia ich w trzonkach służące, są w górę zakrzywione; od spodu zaś przez całą długość jest wyrobiona i wypiłowana jakoby brózdka, a z obu jej stron są ostre piłowane krawędzie. Takiemi żelazkami piłują się dróty złote i srebrne, grubsze i cieńsze tak, iżby się jakby z ziarn złożone (perełkowate) wydawały.
XI. O rylcach.
(De ferris fossoriis).
Robią się także rylce do rytowania takim spososobem. Przygotować trzeba żelazko z czystej oceli (stali) na długość większą od palca, a grube jak źdźbło, w środku nieco grubsze, a czworograniaste; jeden jego koniec wprawia się w trzonek, a w drugim spiłować należy jednę krawędź górną aż do spodniej, lecz ta spodnia ma pozostać dłuższą, która po spiłowaniu mieć będzie ostry koniec; ten rozgrzawszy zahartuje się w wodzie. W taki sposób zrobi się ich kilka większych i mniejszych. Robi się też inne podobnież czworograniaste, szersze i cieńsze, którego ostrze powstaje z samej szerokości w ten sposób, iż dwie krawędzie będą od wierzchu, a dwie dłuższe i równe od spodu. Podobnychże potrzeba mieć kilka większych i mniejszych. Robią się jeszcze rylce obłe, grube jak źdźbło, których ostrze tak trzeba spiłować, aby wyżłobiny niemi robione, były obłe.
XII. O żelazkach do skrobania.
(De ferris rasoriis).
Wyrabiają się także żelazka cienkie do skrobania, lecz w końcu cokolwiek szersze, w jednej części zaostrzone, małe i wielkie; z tych niektóre zakrzywione według woli, i stosownie do ich użycia. Także żelazka podobnież zrobione, lecz tępe, służące do gładzenia wyrobu.
XIII. O żelazkach do wybijania.
(De ferris ad ductile).
Przygotowują się jeszcze żelazka do wyrażania wizerunków, ptaków, zwierząt lub kwiatów, wybijanych w złocie, srebrze i miedzi, długie na jednę piędź, u góry zgrabione i głowiaste, u dołu zaś wysmukłe, zaokrąglone, cienkie, trójgraniaste, czworograniaste, zakrzywione, według rozmaitej potrzeby przy robocie, która się za pomocą uderzania w nie młotkiem, wykonywa. Potrzebne też żelazko podobnego kształtu, lecz w końcu ścieńczone, i mające dziurę wyrobioną innem cieńszem żelazkiem, i w obwodzie opiłowaną, którem, gdy się uderzy na złocie, srebrze lub miedzi wyzłoconej, wybije się na nich najdelikatniejsze kółeczko.
XIV. O naciniakach.
(De ferris incisoriis).
Trzeba także zrobić żelazka do nacinania tak długie, aby je całą ręką ująć można i aby nad nią wystawały, grube i równe, niżej zaś, gdzie także z ręki wystawać powinny, mają być szerokie, spłaszczone i zaostrzone. Z tych kilka małych i większych mieć należy, któremi się złoto, srebro lub miedź w grubszych sztukach nacina.
XV. O żelazkach do wyrobu ćwieków.
(De ferris ad faciendos clavos).
Są też żelazka cienkie i wąskie przedziurawione, służące do nadania główek ćwiekom większym, średnim, i małym.
XVI. O żelazkach do odlewu.
(De ferris infusoriis).
Są także żelazka do odlewu, długie, obłe lub czworograniaste, w których się odlewa roztopione złoto, srebro, albo miedź. Są też cyrkle żelazne z dwóch części złożone, większe i mniejsze, proste i zakrzywione.
XVII. O pilnikach.
(De limis).
Pilniki robią się z czystej stali wielkie i średnie, czworograniaste, trójgraniaste i obłe, jako też inne, które środkiem winny być mocniejsze, wewnątrz z miękiego żelaza, zewnątrz zaś obłożone stalą, a które, gdy zostaną odkute w potrzebnej wielkości, jaką im robotnik dać zechce, wyrównywają się na osełce, a następnie nacinają się młotkiem na obu końcach zaostrzonym. Inne nacinają się także naciniakiem, o któym wyżej się mówiło; tych drugich pilników używa się do równania wyrobu, który już grubszemi pilnikami poprzednio został opiłowanym. Gdy te z każdej strony ponacinane będą, zahartuj je następującym sposobem.
XVIII. O hartowaniu pilników.
(De temperamento limarum).
Weź rogu wołowego, wypal go w ogniu i naskrob, przymieszaj trzecią część soli i zetrzej mocno. Włóż potem pilnik do ognia, a gdy się rozgrzeje do białości, obsyp go tą przyprawą ze wszystkich stron, a przygarnąwszy węgle dobrze rozżarzone, dmij spiesznie na wszystko tak, aby zaprawa nie spadła, i zaraz wyjąwszy z ognia, zanurz pilnik równo w wodzie, a wydobywszy go stąd osusz lekko nad ogniem. Takim samym sposobem masz hartować wszystko, co jest ze stali.
XIX. O temże, co poprzednio.
(Item unde supra).
Narób także i małych pilniczków podobnież czworograniastych, półobłych, trójgraniastych cienkich z miękiego żelaza, a te zahartujesz w następujący sposób. Gdy zostaną ponacinane młotkiem lub naciniakiem, albo nożykiem, posmaruj je starem sadłem wieprzowem, okręć rzemykami z kozłowej skóry wykrojonemi i obwiąż nicią lnianą. Poczem oblep je, każdy z osobna gliną rozrobioną, zostawiając gołe ich odnogi. Gdy wyschną, włóz je do ognia, i dymaj mocno; spali się rzemyk, a wyjmując je śpiesznie z gliny, zanurzysz je równo w wodzie, a po wyjęciu z niej osuszysz przy ogniu.
XX. O hartowaniu żelaza.
(De temperamento ferri).
Dłutka także hartują się tym sposobem. Gdy zostaną opiłowane i w swoje trzonki osadzone, wkłada się ich zakończenie do ognia i zaraz gdy zacznie się rozżarzać, wyciąga się i w wodzie gasi.
XXI. Albo o temże samem.
(Item de eodem).
Nadaje się też hart żelaziwom, któremi szkło i miększe kamienie rznąć można, a to w taki sposób. Weź trzechletniego kozła, uwiąż go w stajni i nie daj przez trzy dni żadnej paszy, czwartego zaś daj mu paproci na żywność i nic więcej. Gdy tak żywić go będziesz przez dwa dni, na noc następną zamknij go w beczce przedziurawionej u spodu, zaś pod te dziury podstaw inno naczynie całe, w któreby się jego mocz zbierał. Gdy się jej przez dwie lub trzy nocy tym sposobem dostateczna ilość zbierze, wypuść kozła, a w jego moczu hartuj swojo żelaziwa. Także w moczu małego chłopczyka ryżego hartowane żelaziwa nabierają twardości większej niż w zwyczajnej wodzie.
XXII. O naczyńkach do roztapiania złota i srebra.
(De vasculis ad liquefaciendum aurum et argentum).
Mając już to wszystko przysposobione, weź białej glinki i utrzej ją jak najmielej, a wziąwszy także stare naczynia, w których już złoto i srebro było wytapiane, rozetrzyj je osobno. W braku zaś takich, weź skorup z białego garnka i połóż je na węglach, aby się dobrze rozpaliły, a jeżeli się nie rozprysną, dozwól im ostygnąć i utrzej osobno. Zmieszaj potem dwie części gliny tartej a trzecią wypalonej skorupy i dodawszy letniej wody wymiś mocno, a z tego zrób naczyńka większe i mniejsze, w których będziesz roztapiał złoto i srebro. Podczas kiedy te wysychać będą, odważ złoto lub srebro, które zamierzasz wyrobić, Gdyby zaś srebro nie było czystem, oczyścisz je tym sposobem.
XXIII. O czyszczeniu srebra.
(De purificando argento).
Przesiej popiół, przymieszaj wody i wziąwszy czarkę glinianą już w ogniu doświadczoną, takiej wielkości, iżbyś w niej mógł roztopić srebro do czyszczenia przeznaczone, bez wylania się tegoż, włóż do niej ppiół i rozciągnij go w środku cienko, a w brzegach grubiej i wysusz na węglach. Po jego wysuszeniu, odgarnij węgle nieco z pieca, i umieść tąż czarkę z popiołem przed piecem pod otworem tak, aby wiatr z miecha na nią dmuchał, a podłożywszy węgli dymaj, dopóki się nic rozżarzą. Włóż następnie do niej srebro i dorzuć trochę ołowiu, a rzuciwszy na wierzch węgli, roztop je; miej zaś pod ręką gałązkę z płotu wiatrem wyschniętą, którą rozgarnywać będziesz starannie i zmiatać ze srebra wszystko, co nieczystego na niem zobaczysz, i położywszy na wierzchu głownię, to jest drewno w ogniu opalone, dmuchać masz miernie długim ciągiem. Gdy tak postępując wydzielisz na stronę ołów, a zobaczysz, iż srebro nie jest jeszcze czyste, dodaj znowu ołowiu i nałożywszy na wierzch węgli, postępuj jak wprzód. Jeżeli spostrzeżesz, iż srebro sie gotuje i wytryska, wiedz o tem, że z niem cyna lub mosiądz jest zmieszany, pokrusz drobno kawałeczek szkła i rzuć na srebro, oraz dodaj ołowiu i obłożywszy węglami mocno dymaj. Potem zajrzyj jak poprzednio i gałązką zgarnij nieczystości szkła i ołowiu, a położywszy znowu głownię na wierzchu, rób jak pierwej i to tak długo, dopóki się czystem nie pokaże.
XXIV. O rozdzielaniu srebra na wyrób.
(De dividendo argento ad opus).
Po oczyszczeniu srebra, jeżeli chcesz z niego wyrobić kielich, podziel je równo na dwoje, połowę zachowaj do wyrobienia z niej nogi (podstawy) i patyny, z drugiej zaś połowy zrobisz kubek kielicha, dodawszy do niej część z przeznaczonej na patynę sztuki; naprzykład, jeżeli srebro wynosi grzywnę, dodaj do polowy wagę dwunastu denarów (nummorum), które później zwrócisz do właściwej części z otrzymanych opiłków i oskrobin kubka otrzymanych. Jeśliby zaś srebra więcej lub mniej było, tedy stosownie do jego ilości dodasz, a później każdej części właściwą wagę zwrócisz.
XXV. O topieniu srebra.
(De fundendo argento).
Po takiem przygotowaniu włóż srebra do jednego z tygielków, a gdy się roztopi, dorzuć nań trochę soli, i zaraz wylej do odlewnika okrągłego wprzód na ogniu rozgrzanego, w którym ma być wosk roztopiony. A gdyby się przez jakie zaniedbanie zdarzyło, iż odlane srebro nie byłoby litem, stop go znowu i powtórz odlanie, dopóki go litem (bez skaz) nie zobaczysz. Potem zrób zaprawę z czystych drożdży i soli, w której będziesz studził srebro, ilekroć go rozgrzejesz.
XXVI. O wyrabianiu kielicha mniejszego.
(De fabricando minore calice).
Gdy będziesz miał zaczynać kuć, wyszukaj środka i naznacz go cyrklem, a w koło niego oznacz czworoboczne miejsce, do któregobyś mógł nogę kielicha przytwierdzić. Skoro zaś tak przez kucie rozcieńczysz (srebro) iż go w ręku zginać możesz, nakreśl wewnątrz cyrklem okręgi od środka aż do polowy, zaś zewnątrz od polowy aż do brzegu, i okrągłym młotkiem wykuwaj wewnątrz według okręgów, aby przez to głębokość się tworzyła, a zewnątrz młotkiem miernym na okrągłem kowadle według okręgów aż do brzegu, aby przez to nadać ścieśnienie; to powtarzaj tak długo, dopóki mu nie nadasz kształtu i objętości stosownie do ilości srebra. Co zrobiwszy opiłuj wewnątrz i zewnątrz równo pilnikiem, oraz około brzegu, dopóki się zupełnie nie wyrówna. Poczem drugą połowę srebra, jak wyżej podziel na dwoje, i od jednej części oddziel wagę sześciu denarów, a dodaj ją do drugiej, z której masz nogę zrobić, a któren to dodatek później z opiłowania otrzymasz i swojej części przywrócisz. Z tego odlej i wykuj nogę podobnie jak kubek, aż się stanie cienką, z tą różnicą, że tu żadnego w środku zgrubienia nie zostawisz. Po ścieńczeniu srebra, nadasz mu głębokość młotkiem okrągłym wewnątrz i zewnątrz, i zaczniesz robić węzeł miernym młotkiem na okraglem kowadle, a następnie na długiem z obydwu końców, dopóki szyi tak wysmukłej nie wykonasz jak zechcesz; tego starannie przestrzegaj, abyś nie kuł więcej w jednem miejscu, niż w drugiem, iżby się węzeł na którąbądź stronę nie nachylał, lecz w środku się mieścił, i z każdej strony jednakową miał szerokość i był jednakowo gruby. Połóż ją potem na węglach i napełnij woskiem, a gdy ostygnie, chwyć go lewą ręką, a w prawą weź stempelek cienki, posadź chłopca przy sobie, który uderzać będzie małym młoteczkiem w tenże stempelek, w któremkolwiek go miejscu postawisz, a tak oznaczysz obrączkę, która powinna opasywać nogę między węzłem a stopą. Co zrobiwszy wylej wosk, a wygrzawszy (zglijowawszy) stopę, znów ją napełnij (woskiem), abyś obrączkę głębiej wykuł niż pierwej, a tak powtarzaj, dopóki jej równo z jej perełkami nie wyrobisz. Następnie opiłuj węzeł i oskrob, jako też około stopy wewnątrz i zewnątrz oraz jej brzegi; w środku węzła zrób otwór czworokątny, stosownie do wielkości wypustka u górnego naczynia (kubka), włóż weń pełny kawałek srebra, obły i w podobnyż sposób przedziurawiony. Zrób prócz tego osobną obrączkę, która się ma umieścić między węzłem a kubkiem, w taki sam sposób i takiejże wielkości jak tamta, jakąś stempelkiem wyrobił pod węzłem, a wziąwszy tępe żelazko wytrzesz je na równej osełce, a potem na drewnie dębowem przy posypywaniu miałem węglanym, i niem wygładzisz kubek wewnątrz, i zewnątrz, jako też węzeł, stopę i obrączkę, i wycierać będziesz płótnem z krędą miałko naskrobaną, dopóki całe dzieło nie nabierze świetności. Tego dokonawszy, rozetnij wypustek (caudam) kubka na cztery części aż do środka, cienko, za pomocą pilniczka, i wywiń go na obłem kowadle równo, a w prawej trzymając stempelek, wpuść do węzła, i każ uderzać miernym młotkiem, dopóki mocno nie spoisz. Potom stop srebro otrzymane z opiłek i z wycierania, razem z tem, które pozostało, i wykuj krążek cyrklem oznaczany tak obszerny, jak wskaże wysokość kielicha od spodu stopy aż do brzegu górnego, cokolwiek nad to przydawszy, w środku zaś zrób zagłębienie, podług obszerności kubka u góry, tak aby prawie w nim mieścić się mogło. A jeżeli ci się podoba, zrób cyrklem wewnątrz dwa okręgi i nakreśl tępem szydłem w środku postać baranka, lub prawicę jakby z nieba spuszczoną i błogosławiącą, oraz głoski między wspomnionemi dwoma okręgami, i rylcem cienko je wyryj, nakoniec wygładź podobnie jak kielich.
XXVII. O kielichu większym i jege odlewie.
(De majore calice et ejus infusorio).
Gdybyś chciał zrobić kielich większy, cztery, sześć lub dziesięć grzywien ważący, najprzód w ogniu wypróbujesz i oczyścisz wszystko srebro, potem podzielisz je jak poprzednio. Weź następnie dwie żelazne płyty równej długości i szerokości na jednę piędź, a grubości źdźbła, równo wykute, lite i pilnikiem starannie wyrównane; między nie umieścisz pasek żelazny równo odkuty i miernej grubości, który zwiniesz w okrąg tak obszerny, jak ci się zdawać będzie, iż go wypełnisz tem srebrem, które weń wlać zamierzasz. Zwijając pasek nie łącz jego końców, lecz zostaw mierny odstęp, aby pozostał otwór, przez którybyś mógł wlewać. To kółko złożysz między dwie płyty wspomnione równo, w ten sposób, aby jego końce nieco z nich wystawały, i ściśniesz je trzema mocnemi żelaznemi spinkami w trzech miejscach, to jest u dołu i z obu stron otworu; tak oblepisz je rozrobioną gliną w około paska między płytami i około otworu obficie. Gdy ta forma wyschnie, rozgrzejesz ją i wlejesz w nią roztopione srebro. Każde srebro lub złoto takim sposobem odlane, byleby nie zaszło co z wielkiego zaniedbania, jest zawsze lite do wyrobienia z niego cobądź zechcesz. Okręgi stosownie do ulanej wielkości rozmierzysz, kreśląc większe i mniejsze, odlane zaś srebro, gdy wykujesz jak poprzednio, i nadasz mu kształt kubka, napełnij woskiem, i kuj na wypukłość granie równe lub zaokrąglone, któreby go otaczały nakształt łyżek, a każda z tych robót wielkiej ozdoby kielichowi dodaje. Jeżeli te granie chcesz przystroić nijellą, miej to na uwadze, aby srebro grubsze było i tak wyrabiaj, aby jedna grań była wyzłoconą a druga nijellą ozdobiona, które zawsze równe sobie być powinny. Gdy je wykujesz, opiłuj równo i wygładź te, na których nijellę dać zamierzasz, nakreśl liściankę grecką i wyryj je grubiej, pola zaś wyryjesz w drobne kółka i cieniej, a następnie przysposobisz nijeli tym sposobem.
XXVIII. 0 nijelli.
(De nigello).
Weź czystego srebra, i podziel na dwie części równej wagi, dodawszy mu trzecią część czystej miedzi. Któreto trzy części gdy włożysz do tygielka, odważ tyle ołowiu, ile wynosiła połowa owej miedzi, którąś do srebra domieszał, a wziąwszy siarki krokoszowej (żółtej) pokrusz ją drobno, włóż ołów z częścią rzeczonej siarki do naczyńka miedzianego, resztę zaś siarki włóż do osobnego tygielka. Gdy roztopisz srebro z miedzią, zamieszaj równo węglem, i zaraz wlej do nich ołów z siarką z naczyńka miedzianego; znowu mieszaj mocno węglem i spiesznie wlej do drugiego tygielka na siarkę, którąś w niem umieścił, a zaraz położywszy naczyńko z któregoś wylał, weź to do którego wlałeś i postaw na ogniu aby się roztopiło i znowu poruszając, wlej do żelaznego odlewnika. Wprzód nim to ostygnie, rozklepuj miernie; rozgrzej trochę i znowu klep, tak powtarzając dopóki zupełnie nie ścieńczeje. Nijella bowiem ma tę własność, że gdy ją na zimno kujesz, zaraz się kruszy i rozpryskuje; nie należy też tak bardzo jej rozgrzewać iżby zaczerwieniała, gdyż zaraz się roztopi i w popiół spłynie. Rozcieńczoną zaś nijellę włóż do głębokiego i grubego naczyńka, a zalawszy wodą kruszyć ją będziesz okrągłym młotkiem, dopóki się jak najmielej nie utrze; poczem wyjąwszy ją stamtąd obsusz, a co będzie miałkiego włóż do gęsiego pióra i zatkaj, co zaś grubszego zostanie, włóż napowrót do wspomnionego naczyńka i rozetrzej, a następnie wysusz i włóż do drugiego pióra.
XXIX. O nakładaniu nijelli.
(De imponendo nigello).
Ody tak kilka piór napełnisz, weź gumy, zwanej barabas, (borax) i małą tejże odrobinę trzej z wodą w temże naczyńku tak, aby nią woda zaledwie się zamąciła; miejsce które chcesz nijellą pokryć, zwilż najprzód tą wodą, a wziąwszy pióro potrącaj je lekkiem żelazkiem wytrząsając utartą nijellę na rzeczone miejsce, dopóki go całkiem nią nie pokryjesz, i w tenże sposób wszędzie postępuj. Potem nałóż obficie węgli rozżarzonych, a położywszy na nich kubek kielicha starannie go obłóż, tak, aby na nijelli żaden węgiel nie leżał, albo na nią nic spadł. Gdy się roztopi, chwyć kubek szczypcami, i obracaj go na wszystkie strony, gdziebyś widział nijellę ściekającą, a tak obracając przestrzegaj aby na ziemię nie spłynęła. Gdyby po pierwszem zagrzaniu nie wszędzie równem się pokrycie okazało, odwilż znowu, i pokryj jak wprzód, a starannie przestrzegaj, aby więcej nie było tego potrzeby.
XXX. O odlewaniu uch kielicha.
(De fundendis auriculis calicis).
Gdybyś chciał przyprawić ucha kielichowi, zaraz gdy wykujesz i opiłujesz, a wprzód niż jakiejbądź innej około niego dokonasz roboty, weźmiesz wosku i wymodelujesz z niego ucha, wyrzeźbisz na nich smoki, lub zwierzęta, lub ptaki, czy też liście jakiebądź zechcesz. Na wierzchołku zaś każdego ucha umieść kawałeczek obły wosku, jak cienka świeczka, a na mały palce długi, lecz niech u góry ma nieco większą grubość; wosk ten nazywa się wlewkiem (infusorium), przyczepisz go z pomocą rozgrzanego żelazka. Weź następnie gliny dobrze wyrobionej, i powlecz nią starannie obadwa ucha, każde z osobna, tak, aby wszystkie zagłębienia rzeźby wypełniała. Gdy te wyschną, powtórnie okryj wszędzie z starannością, wylawszy wierzchołek wlewka, i po trzeci raz zrób toż samo. Potem umieść te formy na węglach, a gdy się rozgrzeją, wylej z nich wosk. Po czem włóż je całkiem w ogień, obracając na spód otworami, przez które wosk wyciekł, i zostaw je dopóki się nie rozgrzeją jakby żar węgli; zaraz też roztop srebro, dodawszy mu nieco mosiądzu hiszpańskiego; tak np. gdyby srebro wynosiło pół grzywny, dodaj wagę dwóch pieniążków, gdyby zaś więcej lub mniej, według stosunku; a wyjąwszy formy z ognia, ustaw je mocno, i wlej do nich srebro przez ten otwór, przez któryś wosk wylał. Skoro ostygną, odbij glinę, a pilnikiem i dłótkami przysposób je dla przytwierdzenia w swoich miejscach; zrób dwie głębokie dziury, jednę wyżej, drugą niżej, któreby jednak nie były na wylot widzialne, w nich utwierdzisz z osobna dwa szerokie tybelki, które przeprowadzisz na wylot kubka przez dwie dziury z każdej strony, wyżej i niżej odpowiednio zrobione, usadzisz je wewnątrz i zalatujesz następującym sposobem.
XXXI. O lutowaniu srebra.
(De solidatura argenti).
Odważ dwie części czystego srebra, a trzecią miedzi czerwonej, stop razem, napiluj w czyste naczynie i wsyp do pióra. Weź potem winnego kamienia, jaki się tworzy wewnątrz naczyń, w których najlepsze wino długo się trzymało. Kawałeczki tego zwiąż w płótno, i włóż w ogień, aby się wypalały tak długo, dopóki się z nich dym wydobywać nie przestanie. Zdjąwszy potem z ognia i ostudziwszy wydmuchaj popiół płótna, a wypalony kamień winny trzej w miedzianem naczyniu obłym młotkiem, domieszawszy wody i soli, aby nabrało gęstości drożdży. Tem za pomocą cienkiego drewienka powlecz tybelki wewnątrz i zewnątrz i obsypiesz opiłkami srebra, trącając pióro krótkiem żelazkiem, i zostaw do wyschnięcia; znowu powlecz rzeczoną mieszaniną grubiej niż wprzód i włóż do ognia, a obłożywszy węglami starannie, lekko dmuchaj długiem zadęciem, aż lut rozpłynie się dostatecznie, a wyjąwszy kubek z ognia i trochę ochłodziwszy, opłuczesz go, a tak utwierdzono będą tybelki; gdyby zaś było przediwnie, postąp z niemi znowu, jako wprzód Gdy już utwierdzone zostaną, opiłuj je wewnątrz i oskrob równo, aby nikt nie mógł spostrzedz, gdzie są utkwione, a dopasowawszy zewnątrz ucha, przytwierdź je starannie. Zrób potem przez ucha naprzeciw tybelków małe dziurki, i również w tem miejscu za tybelkami, aby je w tychże umocować po ukończeniu całej roboty, tak, iżby nikt nie dostrzegł, w jaki sposób one są przytwierdzone. Następnie wyryj i wyżłób ucha pilnikami i żelazkami, a gdybyś chciał w nich co ponijellować, tak sobie postąpisz.
XXXII. Jeszcze o nakładaniu nijelli.
(Item de imponendo nigello).
Gdy mieszaninę nijelli przysposobisz i stopisz, weź z niej cząstkę i wykuj na czworogranną, długą i cienką. Chwyć potem ucho szczypcami i rozgrzej w ogniu aż do czerwoności, drugiemi zaś szczypczykami długiemi i cienkiemi trzymaj nijellę i wcieraj ją we wszystkie miejsca, które chcesz mieć ponijellowane, dopóki nią wszystkich rysów nie wypełnisz; zdjąwszy je z ognia, opiłuj starannie płaskim pilnikiem, aby srebro tak wystąpiło, iżby rysy zaledwie widzialnemi pozostały, a tak rylcem (odręczne skreślenie i wpis "skrobakiem"), pilnikiem nierówności starannie wygładzisz, a resztę pozłocisz, któregoto pozłocenia w taki sposób dokonasz.
XXXIII. O prażeniu złota.
(De coquendo auro).
Weź jakiegobądź złota, i wykuj z niego cienką na trzy palce szeroką blachę, długości jaka być może. Potem potnij na części równej długości i szerokości, ułóż je równo na sobie i przedziuraw wszystko cienkim skrobakiem. Weź następnie dwie czarki gliniane doświadczone w ogniu, takiej wielkości, aby złoto w nich leżeć mogło, nakrusz drobno dachówki lub gliny z pieca wypalonej i czerwonej, rozważ tak pokruszoną na dwie równe części i dodaj do niej soli trzecią część na też samę wagę, a skropiwszy ją miernie moczem zmieszaj tak, aby cząstki nie bardzo lgnęły do siebie, lecz zaledwie się zwilżone stykały, i nałóż z tego trochę na czarkę stosownie do ilości złota; potem jednę część samego złota, znowu zaprawę i znowu złoto, które zawsze tak powłócz zaprawą, aby się złoto ze zlotem nie stykało, tak napełnisz czarkę aż do wierzchu, a nakrywszy ją drugą czarką, obsmarujesz je starannie gliną wymieszaną i rozrobioną i położysz przy ogniu dla wysuszenia. Tymczasem przyrządź piecyk z kamieni i gliny, na dwie stopy wysoki, a półtory stopy szeroki, w spodzie szerszy, zaś u góry zwężony, gdzie w środku ma być otwór; w nim wznosić się winny trzy kamienie dłuższe i twarde, któreby płomień długo wytrzymać mogły; na nich postaw czarki ze złotem i okryj je obficie innemi skorupami. Podłóż następnie ognia i drew, i przestrzegaj aby silnego ognia przez przeciąg dnia i nocy nie zabrakło. Nazajutrz wydobądź złoto, stop je znowu, rozklep i umieść w piecyku podobnie jak poprzednio. I znowu po upływie dnia i nocy wydobądź, a domieszawszy doń nieco czerwonej miedzi, stop jak pierwej i wstaw do piecyka. Po trzeciem takiem postąpieniu, opłucz starannie i obsusz, a zważywszy zobacz ile jest ubytku, pognij i zachowaj.
XXXIV. Toż podobnymże sposobem.
(Item eodem modo).
Gdyby małą była ilość złota, które wyprażyć zamierzasz, wyklep je i umieść w czarkach jak poprzednio. Weź potem nowy garczek, wyłam w dnie otwór a w bocznej jego ścianie cztery dziury; wyrób z gliny niskie naczyńko o trzech nogach tak rozłożonych, aby stać mogły nad otworem w dnie garczka zrobionym; gdy to wyschnie, połóż na niem czarki ze złotem, umieść garczek na trzech kamieniach nieco od siebie rozsuniętych i równej grubości, podłóż rozżarzonych węgli, potem zimnych, a w miarę jak tych ubywa dokładaj świeżych, i nie dopuszczaj, aby czarkom zabrakło ognia. W ciągu tego wtykając przez otwory cienkie drewienko równie jak i w spodzie poruszaj węgle, aby popiół opadał, a powietrze przystęp znalazło. Tak więc masz postępować z węglami w garczku, jak powyżej ze drwami w piecyku.
XXXV. O mieleniu złota.
(De molendo auro).
Gdy zupełnie wyprażone złoto zemleć zechcesz, weź z niego na wagę ciężar ośmiu pieniążków, i odważ ośm razy tyle rtęci, włóż do niej złoto i nacieraj dopóki nie zbieleje, przyczem je na kawałeczki połam. Weź następnie tygielek z tych, jakie się do topienia złota lub srebra używają, który jednak do tej tu czynności miąższy być powinien od tamtych, i umieść go w ogniu, aby się do białości rozpalił; pręcik także żelazny zakrzywiony, jednym końcem w rękojeści osadzony, a na drugim guz zaokrąglony mający, włóż podobnież w ogień, a gdy się również do białości rozgrzeje, przytrzymaj tygielek szczypcami nad obszerną suchą miską, i wlej do niego rtęć czyli żywe srebro ze złotem, i spiesznie prętem krzywym i rozpalonym rozcieraj je i miel, dopóki w tygielku nic oprócz cieczy nie da ci się uczuć; zaraz też wylej ją do wody. Odlawszy zaś tę wodę, wyłóż złoto na lewą rękę i obmyj starannie, doświadczając palcem, czy jest dobrze zmelte; a gdy je takiem znajdziesz, włóż do czystego płótna i kołysz w powietrzu, aż się z wody osuszy.
XXXVI. Toż innym sposobem.
(Item alio modo).
Gdyby własność złota była taką, iżbyś go w powyższy sposób zemleć nie mógł, weź kamień piaskowy czworoboczny i równy, i w środku tegoż zrób wyżłobienie na trzy palce szerokie i takiejże głębokości. Do tego przysposób kamyk twardszy od niego, tak szczupły, aby się w tem wyżłobieniu mógł poruszać, a tak długi, aby mógł być w drewnie osadzony i umocowany, któreto drewno ma być na trzy łokcie długie, a w dolnej części, gdzie kamyk ma być osadzony, winno mieć grubość golenia. Nad kamykiem w wysokości połowy stopy, przedziurawi się to drewno, z niem połączy się inne cienkie drewienko na dwie piędzi w szerz, z zastruganym czopem, którenby przechodził przez dziurę dłuższego drewna; na tem cienkiem drewienku przy wiąże się kamień wielkości jednej stopy, powyżej tego kamienia trzeba drewno zcieńczyć, okrągło w około ostrugać i gładko, tak, aby się miedzy dłoniami kręcić mogło. Po takiem przygotowaniu włóż kamień większy do miednicy, lub do innego drewnianego naczynia, i dojrzyj, aby tenże kamień mocno leżał, i aby naczynie również mocno stało. Skoro złoto z żywem srebrem w wyżłobienie kamienia włożysz, a na to piasku i wody dodasz, włóż kamień mniejszy z drewnem połączony, a ująwszy toż drzewo w górnej części nadaj mu nieco obrotu dłoniami, a wnet popędem tego kamienia, który jest niżej przywiązany, obracać się będzie w koło, a tak obracając miel przez trzy lub cztery godziny. Podczas tego zaglądaj i macaj palcem i znowu dołóż piasku z wodą. Gdy zaś w skutek ciągłego obracania piasek ten wydobywać się zacznie i po kamieniu rozlewać, zbieraj go zawsze i do dołka wkładaj za pomocą cienkiego, wysmukłego i długiego drewienka, aby z piaskiem i złoto razem nic było wyrzucane i nie zmelte. Które gdy zupełnie zmelte zostanie, wybierz, opłucz i obsusz, jak się wyżej powiedziało i poddaj zważeniu. Gdyby coś niedostawało, wypłucz nieczystości z kamienia spływające, a uzupełni się brak; w tym też celu był kamień w miednicę wstawiony. Podobnymże sposobem można także czyste srebro zemleć, wyklepawszy je jak najcieniej i połączywszy z żywem srebrem, w gorącem bowiem naczyńku i gorącem żelazkiem zemleć się nie da. Tak zaś mieszanina robić się powinna, aby było pięć części na wagę rtęci, a szósta część srebra czystego.
XXXVII. Toż samo innym sposobem.
(Item alio modo).
Możesz także łatwiej zemleć złoto tym sposobem. Weź naczynie gliniane obszerne, na ogniu doświadczone i połóż na węglach aby się aż do białości rozpaliło, i włóż do niego złoto z rtęcią połączone i drobno połamane, a chwyciwszy ją szczypcami potrząsaj równo ręką, a wkrótce ujrzysz, jak się złoto rozpłynie i zmiesza z rtęcią. Gdy to zupełnie płynnem się stanie, wylej zaraz do wody, opłucz i osusz jak pierwej. Tego się nadewszystko wystrzegaj, abyś się na czczo nie brał do mełcia lub wyzłacania, ponieważ para rtęci jest wielce niebezpieczną czczemu żołądkowi i rozmaitych chorób bywa powodem, przeciw którym cytwaru, jagód wawrzynu (baca lauri), pieprzu, czosnku i wina używać trzeba. Następnie daj na wagę tę pozłotę i rozdziel ją na dwoje, a połowę jej znowu na dwoje, dopóki nie dojdziesz do wagi pojedynczych pieniążków, które powkładasz z osobna do piór gęsich, abyś wiedział, ile masz jej użyć na każde miejsce pozłocić się mające. Potem kawałek miedzi czerwonej wykuj nakształt rylca i osadź go w trzonku, a koniec jego opiłuj i oskrob okrągło i nieco spiczasto, któren natrzesz rtęcią aby się zabielił, a tego użyjesz do pozłacania. Poczem zrobisz zaprawę do ożywiania wyrobu pozłacać się mającego, a to w następujący sposób.
XXXVIII. Jak ucha ożywiać i pozłacać.
(De invivandis et deaurandis auriculis).
Weź winnego kamienia, o którym się wyżej mówiło, i utrzyj starannie na suchym kamieniu, dodaj do niego trzecią część soli, włóż do obszernej czarki glinianej i wlej do niej tę wodę, w którąś był wylał złoto świeżo zmielone, a dołożywszy trochę rtęci, umieść na węglach dla zagrzania i drewienkiem mieszaj. Trzeba mieć także pęczki szczeciny wieprzowej, w grubości trzech lub czterech palców (w obwodzie) drótem żelaznym w połowie przewiązane, dwa czyste do mycia złota i srebra, a dwa do pozłacania służące, jeden do suchego, drugi do mokrego użycia. To wszystko z porządku przysposobiwszy, weźmiesz do ręki ucho i płatkiem lnianym w kilkoro złożonym, w ciepłej zaprawie zmaczanym nacierać będziesz wszystkie w nich miejsca, które pozłocić zamierzasz. Gdy te zaczną się ożywiać, rozgrzej je na węglach, i pęczkiem szczeciny w tejże zaprawie zmaczanym nacieraj je mocno, dopóki wszystkie zagłębienia od rtęci nie zabieleją, niekiedy podczas tego rozgrzewając i znowu nacierając, a gdzieby szczecina dosięgnąć nie mogła, tam miedziakiem pozłotniczym i cienkiem drewienkiem nacierać będziesz, robiąc to nad miseczką drewnianą pozłotniczą, która do wyrobów drobniejszych ma być toczoną i obszerna, zaś do grubszych czworoboczną, głęboką i równą. Potem na tejże miseczce pokraj drobno pozłotę nożykiem i za pomocą miedziaka pozłotniczego pokładź ją starannie wszędzie i zwilżoną szczeciną równo rozprowadź, oraz szczypcami długiemi i cienkiemi, obwinąwszy im końce płatkami płótna, chwyć i połóż na węglach dla zagrzania, i znowu szczeciną wyrównasz, i tak dopóty postępować będziesz, aż złoto wszędzie przylgnie. Powtórnie nakraj pozłoty i miedziakiem ponakładaj, oraz z ogniem i szczeciną postąp jak wprzód. Po trzeci raz podobnież zrobisz. Gdy za trzecim razem złoto zacznie obsychać, wytrzesz je starannie wszędzie suchą szczeciną i znowu zagrzawszy wycierać będziesz, dopóki nie zacznie płowieć. Gdyby zaś w skutek niedopilnowania jaka się na srebrze plamka okazała, gdzie złoto za cienko i nierówno położonem było, tedy miedziakiem nadłóż i suchą szczeciną równo rozprowadź, aby się wszędzie jednakowo okazało. A gdy to zobaczysz, włóż do wody i myj czystą szczeciną, a położywszy znowu na węglach tak długo ogrzewaj, dopóki zupełnie barwy szafranu nie nabierze.
XXXIX. O polerowaniu pozłoceń.
(De polienda deauratura).
Weź cienkiego drótu mosiężnego i pozginaj go tak, aby zgięcia na długość małego palca przypadały, gdy cztery takie zgięcia zrobisz, zwiąż je nitką lnianą, jako wiązeczkę osobną. Z takich wiązeczek zrób cztery, pięć lub sześć, tak, aby jedna część miała trzy wiązeczki, druga cztery, trzecia pięć i tak postępując aż do ośmiu. Tak wszystkie z osobna powiązawszy, zrób w drewnie mierną dziurę, w którą włóż jeden z tych pęczków i nalej ołowiu tak, aby gdy ostudzone wyciągniesz, trzymały się z sobą te wiązeczki jakoby w ołowiany węzeł utkwione. Takim sposobem każdy z osobna pęczek opatrz osobnym węzłem ołowianym, a poprzecinawszy na ich drugim końcu wszystkie zgięcia, opiłuj je i oskrob ich wierzchołki, aby były równe i zaokrąglone. Takiemi pęczkami niby drapiąc wypolerujesz ucha wyzłocone w czystej wodzie i w czystem naczyniu. Gdy je tak drapiąc do szczętu wypolerujesz, połóż je na węglach, dla przywrócenia im żółtej barwy a odjęcia połysku, jakiego przez polerowanie nabrały, a ostudziwszy je w wodzie, znowu starannie drapiąc poleruj, dopóki najwyższego blasku nie nabiorą, a nadasz im barwę w sposób następujący.
XL. O barwieniu złota.
(De colorando auro).
Weź atramentu i włóż do czystej glinianej czarki, doświadczonej w ogniu, i postaw na węglach aby się zupełnie rozpłynął i znowu stwardniał. Zdejm go potem z czarki, włóż pod też węgle i obłóż starannie dymając mieszkiem dopóki się nie przepali i nie nabierze czerwonej barwy. Wyjąwszy zaraz z ognia i ostudziwszy, trzyj na drewnianej miseczce żelaznym młotkiem, a dodawszy trzecią część soli i skropiwszy winem lub moczem, znowu silnie trzyj, dopóki nie nabierze gęstości drożdży. Tą zaprawą za pomocą pióra powlecz to co jest pozłocone, tak, aby nic złota nie przeglądało, i połóż na węglach, aby wyschło i aby się zewsząd lekki dym wydobywał, a zdjąwszy zaraz z ognia włóż do wody, wymyj starannie czystą szczeciną, znowu obsusz na węglach, i obwiń w czyste płótno, aby w niem ostygło.
XLI. O polerowaniu nijelli.
(De poliendo nigello).
Trzymając zaś wyrób wspomniony w temże płótnie, oskrob starannie skrobakiem wszystkie miejsca, które nijellą poczernione były. Poczem miej kamień czarny i mięki, któryby się łatwo dał krajać i prawie paznokciem zarysować; tym, zwilżywszy go śliną trzeć będziesz nijellę wszędzie równo i starannie, dopóki wszystkie rysy wyraźnie się nie pokażą i wszystko się nie wyrówna. Miej też drewienko lipowe grubości i długości wielkiego palca, wyschnięte i płasko skrojone, na które nałóż tego zwilżonego proszku, pochodzącego z kamienia i śliny podczas tarcia, i temże drewienkiem i proszkiem jak najdłużej trzeć będziesz nijellę, lekko i zawsze dodając śliny dla zwilżania, dopóki nie nabierze zupełnego połysku. Następnie weź wosku z otworu twego ucha, a gdy nijellę cienkiem płótnem obetrzesz, posmaruj nim wszystko, i koźlą lub jelenią skórką lekko przetrzyj, aż się zupełnie jasną pokaże.
XLII. O zdobieniu kubka kielichowego.
(De ornando vase calicis).
Gdy ucha w ten sposób zupełnie wykończysz, weź kubek kielicha, którego granie powyżej w połowie nijellowałeś, i te, które pomiędzy tamtemi bez nijelli zostawiłeś, wypiłuj gładko, oskrob, i nakreśl na nich jakiebądź zechcesz rysy, takie jednak aby się cokolwiek różniły od rysunku nijelli, i wyrytuj je cienkim rylcem. Poczem pozłocisz je, oraz cały kubek wewnątrz i zewnątrz oprócz nijelli, wypolerujesz i ubarwisz, podobnie jak ucha. Następnie okryj i obwiąż równym pargaminem okrągłe kowadło, na niem połóż kubek, któren niechaj trzyma obiema rękami chłopiec przed tobą siedzący, dokładając równo do kowadła każdą grań, według tego, jak mu każesz. Przy tem weź cienkie żelazko, mające w końcu dziurkę, którego uderzaniem wybijesz najsubtelniejsze kółeczka, i niemi zapełnisz całe pola wyzłoconych grani, uderzając lekko z góry młotkiem i łącząc porządkiem każde kółeczko z innem. Czego dokonawszy postaw kubek na węglach, aby te wybitki nabrały wewnątrz żółtej barwy, nijellę zaś spiłujesz i wypolerujesz, jak wyżej. Przyczep następnie ucha każde w swojem miejscu i przez dziurki jakie się w nich znajdują przymocuj je złotemi sztyftami, które cienkim młoteczkiem żelaznym z góry uderzać będziesz, podstawiwszy drugie żelazko, dopóki się stale nie osadzą, opiłuj starannie i opoleruj tępem żelazkiem ślady tych uderzeń, aby nikt spostrzedz nie mógł, jakim się sposobem trzymają.
XLIII. O podstawku kielicha.
(Be pede calicis).
Potem weź czwartą część srebra, a dodawszy to co się z opiłowania i oskrobania kubka zebrało, stop sposobem wyżej podanym; z tego wyrobisz podstawek z guzem, podobnie jak podstawek mniejszego kielicha, z różnicą, że w tym większym wyrobisz granie, od szerokości dolnej podstawka wznosząca się aż do guza, których połowę ponijellujesz, a inne porytujesz i pozłocisz i wszelkiemi sposobami ozdobisz, jak na kubku. Poczem pierścień także, któren między kubkiem i guzem pomieszczony być winien, pozłocisz, połączysz i umocujesz, jak przy mniejszym kielichu.
XLIV. O patynie kielicha.
(De patena calicis).
Następnie resztę srebra jaka pozostała, stop, a z niej zrobisz patynę. Gdy ją na cienko wyklepiesz, nakreśl w jej środku koło stosownie do obszerności kielicha, a pole tego koła rozdziel na ośm równych pól i w każdem z nich nakreśl półkole, aby te przedstawiały niby ośm arkad, które okrągłym młotkiem klepać będziesz, dopóki się nie zagłębią, ze spodu zaś sposobem trybowanym wysadzisz kąty między temi arkadami, i obwódkę około nich na mały paznokieć szeroką, któraby górowała nad płaszczyzną całej patyny; tę obwódkę przyozdobisz subtelnem rytowaniem i nijellą, resztę zaś patyny wyzłocisz obustronnie, w sposób powyżej podany.
XLV. O ssawce.
(De fistula).
Zrób także ssawkę do kielicha takim sposobem. Przygotuj sobie żelazko na długość piędzi i czterech palców, któreby w jednym końcu bardzo było wysmukłe odtąd zaś coraz grubsze aż do drugiego końca, gdzie ma być jak źdźbło, żelazko to powinno być okrągło i gładko opiłowane. Gdy czyste srebro cienko wyklepiesz, zwiń je około tego żelazka, zrównaj końce pilnikiem, a wyjąwszy żelazko włóż do ognia i zlutuj. Znowu wsunąwszy żelazko klep młotkiem wszędzie równając dopóty, aż się spojenie widzieć nie da. Poczem zrób węzeł osobno okrągły i wydęty, lub też czworoboczny i miąszy, i wyrób w nim dziurę, przez którąby przesunąć się mogła ssawka od swej dolnej części aż prawie do wierzchu, a wydobywszy żelazko, znowu zewsząd go zalatujesz. Gdy tak będzie umocowany, wsuniesz znowu żelazko i klepać będziesz zewsząd od węzła ku dołowi, dopóki ssawka nie wyrówna się i nie nabierze tęgości; toż od węzła w górę. Do tej części która jest grubszą i obszerniejszą wsuń cienkie żelazko, szerokie stosownie do przestroności ssawki i kuj młoteczkiem na kowadle, tak, aby dziura w górze była czworogranna i szczupła, która od węzła w górę nad kielich ma wystawać i służyć do ujęcia ustami, niżej zaś okrągła i wysmukła. Dokonawszy tego, możesz według upodobania węzeł nijellą urozmaicić, a resztę ssawki sposobem wyżej wskazanym pozłocisz. Tego starannie przestrzegaj, abyś wszelkie zbitsze srebro, które pozłocić zamierzasz, czy to w kubku kielicha, czy w patynie lub w ampułkach, dobrze oskrobał, gdyż podczas kucia, w skutek ognia i młotka tworzy się na niem pewna skórka, z której, jeżeli nie będzie oskrobaną, wzdymają się w skutek częstego i dłuższego trzymania na ogniu dla pozłoty i nadania barwy, małe pęcherzyki miejscami, a te się odrywają i odkrywają srebro, przez co wyrób się szpeci, i naprawić się nie da, jak tylko zupełnem oskrobaniem pozłoty i wyzłoceniem na nowo.
XLVI. O złocie z kraju Ewilat.
(De auro terrae Evilat).
Wiele jest rodzajów złota, celniejsze z pomiędzy tych wydaje kraj Ewilat, któren rzeka Gyon oblewa według geenezy. Żyły tegoż podziemne odkrywają ludzie w sztuce biegli, wykopują, a oczyściwszy w ogniu, i wypróbowawszy w piecu do wyrobów swoich używają.
XLVII. O złocie arabskiem.
(De auro arabico).
Jest także złoto arabskie najcenniejsze i nadzwyczajnej czerwoności, którego używanie w najdawniejszych naczyniach często się napotyka. Podobnego gatunku używają teraźniejsi rękodzielnicy, dodając do bladego złota piątą część miedzi czerwonej, i wielu nieostrożnych oszukują. Aby się ustrzedz tego zawodu, włożyć trzeba wyrób do ognia, wtedy jeżeli złoto jest czystem, nie straci swego połysku, jeżeli zaś mieszano, straci całą świetność.
XLVIII. O złocie hiszpańskiem.
(De auro hispanico).
Znajduje się też złoto, hiszpańskiem zwane, które się otrzymuje z czerwonej miedzi, proszku bazyliszkowego i krwi ludzkiej oraz octu. Narody pogańskie, których biegłość w tej sztuce jest znaną, tworzą sobie bazyliszków w taki sposób. Mają pod ziemią dom, u góry i w spodzie i z każdej strony kamienny, z dwoma okienkami tak szczupłemi, że przez nie zaledwie co widzieć można; tam umieszczają dwa stare koguty, dwunasto lub piętnastoletnie i dodają im obfitej żywności. Te gdy się utuczą, skutkiem gorąca tłuszczu parzą się i znoszą jaja. Po zniesieniu jaj wyjmują się koguty, a wsadzają ropuchy, któreby jaja wysiadywały, a którym daje się chleba na pożywienie. Z jaj tych wylęgają się samczyki do kurzych kurcząt podobne, którym po siedmiu dniach wyrastają wężowate ogony, i zarazby się w ziemię wkopały, gdyby podłoga domu nie była kamienną. Zaradzając temu ich dozorcy, mają okrągłe naczynia miedziane, bardzo obszerne, i ze wszystkich stron podziurawione, z ciasnemi ościeżami; do tych wkładają owe stworzenia, a ościeże przykrywają miedzianemi pokrywkami i w ziemię zakopują, a wchodzącą przez dziury rozdrobnioną ziemią żywią się przez sześć miesięcy. Po upływie tego czasu wydobywają się i na obfitym ogniu kładą, aż się w nich zwierzątka zupełnie spalą. Po ostudzeniu wyjmują się i trą starannie z dodaniem krwi ludzkiej w jednej trzeciej części z człowieka rudego, która wysuszoną i startą być powinna. Dwie te części składowe skrapiają się ostrym octem w czystem naczyniu; potem się biorą jak najcieńsze blaszki z najczystszej miedzi czerwonej, smarują z obu stron rzeczoną zaprawą i kładą się do ognia. Gdy się do białości rozgrzeją, wyjmują je, gaszą w tejże samej zaprawie i obmywają, i tak długo to powtarzają aż zaprawa zupełnie miedź przegryzie, a ta i wagi i barwy złota nie nabierze. To złoto zdatne jest do wszelkich wyrobów.
XLIX. O złocie piaskowem.
(De auro arenario).
Jest złoto piaskowe znajdujące się na brzegach Renu tym sposobem: kopie się piasek w tych miejscach, gdzie jest nadzieja znalezienia (złota), i kładzie się na drewnianych płytach. Potem zlewa się wodą często i starannie, a po spłukaniu piasku pozostaje najmielsze złoto, które się do osobnego naczyńka zbiera. Gdy się naczyńko do porowy napełni, dodaje się rtęci i ręką mocno się rozciera, dopóki się zupełnie nie zmiesza, a włożywszy je w cienkie płótno wytrząsa się rtęć, co zaś pozostanie kładzie się do tygla i topi.
L. O wyrabianiu złotego kielicha.
(De fabricando aureo calice).
Jakiegobądź rodzaju złoto mieć będziesz, jeżeli z niego kielich wyrobić zechcesz i ozdobić go kamieniami, emalijami i perłami, w ten sposób zacznij. Najprzód wypróbuj osobne części złota, czy się dadzą młotkiem klepać tak, aby nie pękały, a co nie pęka osobno odłóż, co zaś pęka, z osobna do wyprażenia. Weź następnie kawałek wypalonej cegły, i według ilości złota mającego się prażyć, wyżłób w nim dołek, w którymby się mogło pomieścić; gdybyś zaś nic miał cegły, tedy w piaskowym również czworogrannym kamieniu wyrób żelazkiem dołek, postaw go na węglach i dmuchaj. Gdy się rozgrzeje do białości, włóż złoto, a nałożywszy węgli dymaj długo, a wyjęte kuj młotkiem; jeżeli nic pęka, poprzestań na tem; jeżeli zaś pęka, włóż je znowu do innego kamienia i tak dopóty powtarzaj, aż w kuciu nie będzie pękać. Gdy zaś miernie pęka stop je razem z siarką, a tak je poprawisz. Poczem wszystko złoto również stop i zlej w jednę masę, a następnie rozdziel na wadze w taki sposób, jak powyżej srebro rozdzielałeś, i tymże porządkiem w upodobanym kształcie wyrób poprowadzisz, równie jak i ucha według upodobania. Jeżeli zaś robotę sposobem wysadzanym wykonać zechcesz, rozklep dwa kawałki złota tak cienko, abyś na niem ślad paznokcia z łatwością mógł pociągnąć, i przykrój je takim kształtem, jaki uchu nadać masz; te dwie sztuki do jednego ucha należeć będą.
LI. O lutowaniu złota.
(De solidatura auri).
Potem przygotuj łut w ten sposób. Weź popiołu bukowego i zrób z niego ług, który powtórnie przecedzisz przez tenże sam popiół, aby nabrał gęstości. Wlej go znowu do patelni i warz aż do jednej trzeciej części, dodaj nieco mydła i trochę sadła wieprzowego, starego. Gdy ostygnie i podstoi się, przecedź starannie przez płótno i wlej do miedzianego naczynia zewsząd zamkniętego, z małym tylko otworem wystającym i okrągłym, któryby palcem przytkać można. Weź potem cienki kawałek miedzi, zmocz go wodą i nacieraj solą z każdej strony, połóż na ogniu, a gdy się rozpali, zgaś w czystej wodzie i na czystej misce, co zaś spalonego z miedzi opadnie, zachowaj. Powtórnie natrzyj solą miedź i postępuj jak poprzednio dopóty, aż będzie dosyć. Następnie odlej wodę, i proszek wysusz w miedzianem naczyniu, i trzyj go w temże żelaznym młotkiem, aż się najmielszym stanie, a postawiwszy na węglach znowu wypalaj i trzyj jak wprzódy. Dodawszy mydła mieszaj starannie i znowu połóż na rozżarzonych węglach, wypal i trzyj na nowo. Potem z poprzedniego naczynia dolej ługu, w którym jest proszek, zmieszaj i gotuj długo, a po ostudzeniu przelej razem z proszkiem do naczynia gdzie wprzód było, włóż do tego cztery kawałeczki miedzi, któremi mieszaj proszek, ile razy zechcesz. Tą zaprawą lutuje się złoto i srebro; lecz do lutowania złota potrzeba poruszyć proszek, jak się powiedziało dopiero, zaś do lutowania srebra poruszać go nie trzeba.
LII. O nakładaniu lutu na złocie.
(De imponenda solidatura in auro).
Po takiem przygotowaniu weź te dwie sztuki złota któreś na złożenie ucha wyrobił, połóż przed sobą i kamienie jakie osadzić zamierzasz, jako też perły ułóż na nich, każdą na swojem miejscu. Odkuj potem cienko i długo kawałek złota i wyciąg z niego dróty, grubszy, i cienki, i za pomocą wspomnionego wyżej żelazka wypiłuj je tak, aby się na nich ziarnka utworzyły. Gdy je wygrzejesz, a kamienie poukładasz z osobna i przywiążesz, i kawałkiem grubszego drótu brzeg ucha obwiedziesz na jego powierzchni za pomocą cienkich kleszczyków, na obudwóch częściach tegoż, i nożyczkami porób subtelne nacięcia na obwodzie, któremi przytwierdzisz te dróty, aby nie odpadły, dopóki się nie przylutują. Potem weź cienką blaszkę złota i drewnianym młotkiem wyrównaną, i pokładź na niej dróty średniej grubości porządkiem przy sobie, tak, aby się nie dotykały, lecz aby między niemi były odstępy; przy ich końcach porób w blaszce złotej małe nacięcia, któreby je przytrzymały. Wziąwszy naczyńko w którem jest lut, potrząś niem mocno, aby się proszek rozmieszał, i cienkiem piórem powlecz tymże lutem ową blaszkę złotą i dróty wszędzie starannie, a włożywszy je do ognia dymaj mieszkiem i ustami dmuchaj, aż zobaczysz lut rozpływający się wszędzie, jakby wodą polał. Zaraz skrop lekko wodą i wyjmij i starannie opłucz, a nałożywszy znowu lutu, podobnie jak wprzód lutuj, aż wszystkie dróty dobrze się przytwierdzą. Następnie potnij na cząstki jakby paski, aby każdy pasek miał jeden drót, które zaraz powyginasz i porobisz z nich komórki dla osadzenia kamieni, większe i mniejsze według miary każdego z nieb, i rozstawisz je na swoich miejscach. Miej także mąkę pszeniczną lub żytnią którą rozrobisz z wodą w małem naczyńku, i postawisz na węglach, aby się nieco zagrzała; w niej zmaczasz nieco owe komórki, każdą od strony spodniej i poustawiasz je na swoich miejscach. Gdy zaś wszystkie poustawiasz, połóż na węglach tę część złotą na której ustawiłeś (komórki), aby mąkę z wilgoci wysuszyć, a wnet się uczepią. Weź też drót najcieńszy, i rozklep go nieco na kowadle, aby cokolwiek zcieńczał, aby jednak ziarnka u wierzchu i u spodu nie występowały i kształtu swego nie utraciły; z tych powyginasz floresy większe i mniejsze, któremi zapełnisz wszystkie pola między komórkami; a gdy te cienkiemi kleszczykami wyrobisz, zmaczasz je w mokrej mące i ułożysz każdy z nich na swojem miejscu. To zrobiwszy, kładź je na węglach, aby mąka uschła, i zaraz ponapuszczasz lutem i jak powyżej, przylutujesz. Tym sposobem polutowawszy obiedwie części ucha i umocowawszy, złóż je z sobą i osadź między niemi denko w obwodzie przy wewnętrznym brzegu, mianowicie, cienką sztukę złota, szerokości źdźbła i wszędzie wyrównaną. Gdy tę sztukę między owemi dwoma umieścisz, zegnij trzy cienkie kawałeczki żelaza, i zrób z nich klamerki, któreby przytrzymywały zewnętrzne sztuki złota zewnątrz w trzech miejscach, iżby trzecia, która wewnątrz przybrzegach obiega, nie mogła się wysunąć. To zrobiwszy ponapuszczaj ze wszech stron lutu, i osusz lekko na ogniu; a nałożywszy węgli i rozżarzywszy, zostaw między niemi odstęp, dla umieszczenia samego ucha, które obłożysz węglami tak, aby się złota nie dotykały, lecz aby się nakształt ścian wznosiły do okoła, i górowały ponad złoto; wtedy położysz na wierzchu dwa lub trzy cienkie żelazka poprzecznie, a na nich nałożysz wszędzie węgli i starannie nakryjesz niemi, tak jednak, aby kilka otworów między temi węglami pozostało, przez które mógłbyś uważać, jak się lut rozpływać będzie. Co gdy spostrzeżesz, zaraz pokrop nieco wodą, wydobądż, opłucz lekko wodą i osusz, a obejrzawszy starannie czy jest co do poprawienia, popraw i znowu napuściwszy (lutu) jak poprzednio, lutuj, a tak sobie postępować będziesz, dopóki wszędzie umocowania nie dokonasz. Tymże sposobem drugie ucho wyrobisz i wylutujesz. Tego dokonawszy przyłóż obadwa do kubka kielicha na swoich miejscach, i około nich zrób szydłem dwie rysy na samym kubku, które ci wskazywać będą, czy ucha w lutowaniu dobrze stoją. Roztop następnie czyste złoto i domieszaj doń trzecią część czerwonej, czystej miedzi, co również stopiwszy i nieco sklepawszy, spiłuj zupełnie i umieść w piórze gęsiem. Potem nałóż przed piecem znaczną kupę węgli i włóż w nią kubek kielicha, tak, aby połowa tegoż zupełnie w węglach się ukryła, a ta część nad nie wystawała, na której jedno ucho przytwierdzić masz; które też zaraz przyłóż, i powlecz lutem kubek wraz z uchem wewnątrz i zewnątrz, i napiłowanem złotem, któreś w piórze zachował, obsyp spojenia, w zetknięciu się ucha z kubkiem, a roznieciwszy ogień, do okoła obłóż węglami, jak. to robiłeś koło ucha, połóż żelazka na wierzchu węgli i przykryj je obficie węglami. Z przodu zaś we wnętrzu kubka ułóż węgle nakształt piecyka, tak, aby te w obwodzie gęsto leżały, z pozostawieniem w środku otworu, przez którybyś mógł dmuchać, aby gorąco w spodzie i w górze jednakie było. Gdy zobaczysz iż lut w około się rozpłynął i około trzeciej części oblał, skrop ostrożnie trochą wody, wyjmij, opłucz i osusz, i znowu podobnymże sposobem lutuj, dopóki jak najmocniej nie utwierdzisz. Obróciwszy kubek na drugą stronę, przyczep takimże sposobem ucho (drugie) i przylutuj.
LIII. O emalii.
(De electro).
Po dokonaniu tego, weź kwałek cienki złota i dostosuj do górnego brzegu kubka, i rozmierz od jednego ucha do drugiego; ten zaś kawałek ma taką mieć szerokość, jaka jest grubość kamieni, które osadzić chcesz; a ustawiając je w porządku tak je rozłóż, aby najprzód stał kamień z czterema po rogach perłami, po nim emalija, przy niej znowu kamień z perłami i znowu emalija, a tak rozmierz, aby przy uchach zawsze kamienie przypadały, których gniazdka i odstępy, oraz gniazdka dla umieszczenia emalij dostosujesz i przylutujesz sposobem wyżej podanym. Tak samo zrobisz na drugiej stronie kubka. Gdybyś także chciał na środku wypukłości kubka kamyki i perły osadzić, podobnymże sposobem tego dokonasz. Czego dopełniwszy dostosuj je i przylutuj, jak przy uchach. Następnie we wszystkich gniazdkach, w które emalije mają być nałożone, dostosujesz z osobna cienkie kawałeczki złota i starannie przygotowane odłożysz, a według miary i linijału utniesz paski złota nieco grubszego, i niemi każdy kawałeczek około brzegu podwójnie opaszesz, tak aby między temiż paskami szczupły odstęp pozostał w około, któryto odstęp nazywa się łożem emalii. Potem według tejże samej miary i przy linijale wytnij paski z jak najcieńszego złota, z których cienkiemi kleszczykami pozginasz i wyrobisz kształty, jakie zechcesz wydać w emalijach, czy to kółeczka, węzełki, czy kwiatki, ptaki lub zwierzęta, czy też wizerunki, a dopasowawszy każde starannie do swego miejsca, przytwierdzisz rozrobioną mąką nad węglami. Gdy tak zapełnisz jednę stronę, polutujesz ją z największą ostrożnością, aby subtelne dzieło i złoto cienkie nic odstało lub nie uległo stopieniu, a tak dwa lub trzy razy postąpisz, aż się pojedyncze sztuki cokolwiek przytwierdzą. Gdy takim sposobem wszystko dla emalij rozłożone i przylutowane zostanie, weź wszystkie gatunki szkła, jakieś do tej roboty przygotował, a ukruszywszy z każdego po trosze, umieść wszystkie te kruszyny na jednym kawałku miedzi, każdą jednak osobno, wstaw do ognia obłóż węglami dookoła i z wierzchu, a dmuchają starannie uważać będziesz, czy się równo topią: jeżeli tak jest, użyjesz wszystkich; jeżeli zaś jaka kruszyna twardszą się okaże, odłóż ją osobno. Biorąc z osobna każde z wypróbowanych szkieł, wkładaj każdą pojedynczo do ognia, a gdy się rozpali, wrzuć do wody w naczynie miedziane, a zaraz się na drobne cząstki pokruszy, które niebawem rozetrzesz okrągłym młotkiem, aż się rozdrobni, a gdy je opłuczesz, włóż do czystej skorupki małżu i przykryj płatkiem wełnianym. Takim sposobem każdą osobno barwę przysposobisz. To zrobiwszy, weź jednę sztukę złota polutowanego i na równym stole przytwierdź ją w dwóch miejscach woskiem, a wziąwszy gęsie pióro, cienko jak do pisania zacięte, lecz z dłuższym dzióbem i nierozszczepane, zaczerpniesz niem jednej barwy szkła według upodobania, które winno być zwilżone i podłużnym cienkim kawałkiem miedzi, w końcu więcej scieńczonym zeskrob je delikatnie z końca pióra i napełnij niem którybądź kwiateczek i o ile zechcesz. Co zaś zbywać będzie, włóż do właściwej skorupki i przykryj; tak z każdą inną barwą postąpisz, dopóki się cała sztuka nie zapełni. Odłączywszy wosk na którym była przyczepiona, połóż też sztukę na cienkiej żelaznej blasze z krótką rękojeścią i przykryj drugiem żelazem wklęsłem nakształt miseczki i wszędzie podziurawionem cienko, tak, aby dziurki wewnątrz były obszerniejsze i gładkie, zewnątrz zaś szczuplejsze i chropawe, dla niedopuszczenia popiołu, gdyby przypadkiem spadł na nie; u tejże pokrywy żelaznej na jej środku u góry powinna być obrączka, do jej ujęcia przy nakrywaniu lub podnoszeniu. Poczem nałóż grubych i długich węgli i rozpal je dobrze; między niemi zrobisz miejsce i wyrównasz je drewnianym młotkiem, na którem wzniesiesz żelazną płytę szczypcami za pomocą jej rękojeści, a przykrywszy ją ustawisz starannie i węglami dookoła obłożysz równie jak i z wierzchu ze wszystkich stron, a ująwszy mieszek w obie ręce dmuchać będziesz zewsząd, aby się węgle równo rozżarzyły. Miej także cale skrzydło gęsie, lub z innego dużego ptaka, które ma być rozpostarte i do drewna przywiązane; tem wachluj i wiej mocno z każdej strony, dopóki nie zobaczysz śród węgli iż dziurki pokrywy od wewnątrz wszędzie się żarzą, wtedy przestaniesz wiać. Po upływie około połowy godziny, poodkrywasz powoli węgle i wszystkie pousuwasz i znowu zaczekasz, aż dziurki w pokrywie wewnątrz nie zciemnieją, a wtedy ująwszy spodnią płytę za rękojeść, tak nakrytą postaw w kącie pieca, aby zupełnie ostygła. Odkrywszy emaliją wyjmij ją i obmyj, a gdy znowu ponapełniasz nią, top jak wprzódy, i tak rób dalej, aż się pokaże, iż po stopieniu wszystko nią równo jest wypełnione. Takimże sposobem inne części wyrobisz.
LIV. O polerowaniu emalii.
(De poliendo electro).
Poczem weź kawałek wosku długości połowy wielkiego palca, w której osadzisz emaliją tak, aby ją zewsząd wosk otaczał, za ten trzymając, trzeć będziesz tę emaliją starannie na równym piaskowym kamieniu dodawszy wody, dopóki złoto wszędzie równo nie wystąpi. Następnie na twardym i równym głaziku trzeć będziesz jak najdłużej, aż nabierze jasności; na tymże głaziku zwilżonym śliną natrzesz kawałek cegły, jaka się w skorupach naczyń starych znajduje, aż ślina zgęstnieje i zaczerwienieje, tę rozciągniesz na płycie ołowianej równej, i na niej lekko trzeć będziesz emaliją, dopóki barwa jej jasno i przeźroczysto nie wystąpi; znowu natrzesz cegły ze śliną na głaziku i nałożysz ją na skórkę kozłową, do drewnianej płyty równo przytwierdzoną, na czem polerować będziesz emaliją rzeczoną, dopóki zupełnie błyszczeć nie będzie, tak, że gdy ją w połowie zwilżysz, a drugą połowę suchą pozostawisz, nikt nie będzie mógł odróżnić suchej części od mokrej.
LV. O patynie kielicha i podstawie, jako też o ssawce.
(De patena calicis et pede atque fistula).
Stop następnie złoto z którego wyrobisz podstawę z guzem, a środkiem guza i brzegiem podstawy w obwodzie zrób opaskę z kamieniami i emaliją, jak wyżej. Patynę także gdy wyrobisz w wymiarach i kształcie dowolnych, koło jej brzegu tymże sposobem i porządkiem opaskę wykonasz. Zrobisz także i ssawkę ze złota w takiż sam sposób, jak się wyżej dla srebrnej wskazało. Również krzyże i mszały, jako też relikwijarze dla świętych szczątków, takim samym wyrobem kamieniami, perłami i emalijami przyozdobisz.
LVI. O cedzidle.
(De colatorio).
Wyrobisz także cedzidło złote lub srebrne w następujący sposób. Wykuj małe naczyńko nakształt miernej miednicy, szerokości nieco większej nad dłoń ręki, do którego przyprawisz rączkę na łokieć długą, a szerokości wielkiego palca, która ma mieć na końcu głowę lwią odlaną i najstaranniej wydlutkowaną; ta głowa trzymać będzie w paszczy ową miedniczkę. Na drugim końcu tejże rączki ma być głowa podobnież dłutkowana z koluszkiem u jej paszczy wiszącym, w któreby palec wsunąć i na nim nosić ją można. Reszta zaś rączki między dwoma głowami ozdobioną być powinna nijellą cała, miejscami zaś robotą rytą i punktowaną, oraz wierszami liter wyrytemi na właściwych miejscach. Doniczka zaś na końcu się znajdująca, powinna być na środku dna przedziurawioną w okrąg na dwa palce szeroki, najdelikatniejszemi dziurkami, przez które ma się przecedzać wino i woda do kielicha przeznaczone, a sakrament krwi Pańskiej stanowiące.
LVII. O ampułce.
(De ampulla).
Jeżeli chcesz zrobić ampułkę do nalewania wina, wykuj srebro takim sposobem, jakim się guz podstawy kielicha wykówa, z tą różnicą, iż wydętość ampułki daleko szerszą zrobić należy, a szyjka jej na długiem i wysmukłem kowadle rogatem i miernym młotkiem żelaznym ścieśnioną być powinna. Niekiedy też ampułka sama, gdy się zacznie wyrabiać, napełnia się woskiem i miernym żelaznym młotkiem lekko się kuje, aby jej okrągłość wydęcia i kształt szyjki zgrabniejszą i równiejszą nadać. Po wydobyciu wosku znowu się na węglach rozgrzewa, i znowu woskiem napełnia i jak wprzód wykówa, aż się zupełnie wykształci. Co zrobiwszy, jeżeli na tejże ampułce chcesz wizerunki albo zwierzęta lub kwiatki wyrobić trybowaną robotą, przygotuj wprzód zaprawę ze smoły.
LVIII. O kicie złotniczym.
(De confectione quae dicitur tenax).
Utrzej kawałek cegły lub dachówki jak najmielej a roztopiwszy smołę w naczyniu glinianem, dodaj nieco wosku. To równo stopiwszy, przymieszaj proszku dachówki, mocno wymieszaj i wylej do wody. Gdy zacznie stygnąć, zanurz obiedwie ręce w wodzie i ugniataj długo tę zaprawę, aż będziesz mógł rozpościerać ją i wyciągać, jak skórę. Tę zaprawę zaraz roztopisz i napełnisz nią ampułkę aż do wierzchu. Gdy ostygnie, nakreśl na wypukłości i na szyjce cokolwiek zechcesz, a wziąwszy cienkie żelazka do trybowania i mały młoteczek, oznacz niemi obwody tego coś nakreślił, lekko uderzając. Daj potem chłopcu, który naprzeciw ciebie usiędzie, młoteczek, sam zaś trzymaj w lewej ręce ampułkę, w prawej zaś żelazka, każde na właściwem miejscu i każ chłopcu uderzać z góry, według twego uznania słabiej lub mocniej, i zagłębiaj pola, aby się obniżyły, a wyrób wystawał. Gdy wszędzie raz przeprowadzisz uderzenia, rozgrzej ampułkę na ogniu, wydobądź zaprawę, a rozgrzawszy ampułkę i zdjąwszy z ognia, znowu ją napełnij i jak wprzód wykówaj, a tak prowadź robotę, aż wszystkie pola równo zagłębione zostaną, cały zaś wyrób na wierzchu tak wykształcisz, aby się jakby odlany wydawał. Potrzeba srebru dostateczną dać grubość, abyś je mógł należycie wykówać, rytować i piłować. Czego dokonawszy, dorób jeżeli zechcesz ucho odlane takim samym sposobem, jakim zrobiłeś ucha do kielicha srebrnego, a na przodkowej stronie dziób, którymby się wino wylewało, a który przytwierdzisz lutem ze srebra i miedzi zmieszanym, jak wyżej. Potem ozdobisz gdzie zechcesz nijellą, a resztę wyzłocisz w sposób wyżej podany. Takimże sposobem będziesz robił kubki srebrne lub złote, jako też czarki, puszki na hostyje i czółenka na kadzidła, równie jak trzonki do nożów, i wizerunki do krzyżów i do mszałów ze złota, srebra lub miedzi.
LIX. O kadzielnicy trybowanej.
(De thuribulo ductili).
Jeżeli chcesz zrobić kadzielnicę robotą trybowaną ze złota, srebra lub miedzi, oczyść je najprzód podanym wyżej sposobem i odlej w żelaznych formach dwie trzy lub cztery grzywny, stosownie do wielkości wierzchniej części kadzielnicy, jaką mieć zechcesz. Rozklep je potem cienko i w okrąg w ten sposób, jak się wyżej o kielichu srebrnym większym mówiło, z tą różnicą, że ten wyrób grubiej i od spodu głębiej trybowanym być powinien aby zewnętrznie wyżej występował, wysokość zaś wyrównywać ma całej szerokości z dodaniem jej połowy. Gdy wysokość wyprowadzisz, wprzód nim szerokość oznaczysz, nakreśl sobie wieże, mianowicie na wierzchu jednę ośmiogranną, w której zrobisz tyleż okienek, pod nią cztery czworościenne, a każdej z nich dodasz trzy kolumenki, a między niemi dwa okienka podłużne, na środku zaś tychże nad pośrednią kolumenką zrobisz okienko okrągłe. Pod temi w trzecim rzędzie zrobisz inne wieżyczki w liczbie ośmiu, mianowicie cztery obłe odpowiednio wyższym czworogrannym, a na nich dodasz kwiatki, lub ptaszki albo zwierzątka; zaś między niemi cztery czworogranne obszerniejsze, w których umieścisz w połowach figur anioły, jakoby w nich ze skrzydłami swemi siedzące. Pod niemi, na samym okrągłym brzegu naczynia zrób cztery nałęcza w górę nieco wzniesione, a śród nich umieść czterech ewangielistów, czy to w postaci aniołów, czy w godłach zwierzęcych; między temi zaś nałęczami nad samym brzegiem zaokrąglenia, umieścisz cztery lwie albo ludzkie głowy w odlewie, przez które przechodzić mają łańcuchy. Po dokonaniu tego, wybijaj zewnątrz stemplami i młotkami, aż wszystko zupełnie wykształcisz, opiłujesz, oskrobiesz i rylcami wyrytujesz. Tak będzie wierzchnia część (pokrywa) kadzielnicy. Następnie wykówaj część niższą z jej podstawą: w niej wyrobisz cztery nałęcza odpowiednie wyższym, w tych posadź cztery rzeki rajskie w postaci ludzi ze swemi urnami i niby z nich płynącą wodą. W kątach zaś zetknięcia się nałęczy, umieść lwie głowy, albo ludzkie twarze, o których się wyżej wspomniało, tak, aby w części niższej przytwierdzone były twarze z przyczepionemi do nich łańcuchami, a w części wyższej (w pokrywie, ich włosy czyli czupryny, przez które przechodzić będą też łańcuchy. Gdyby podstawa nie mogła być łącznie wykutą z tąż niższą częścią, zrobić ją należy osobno, czy to trybowaną robotą, czy w odlewie, i połączyć lutem ze srebra i miedzi zmieszanym, o jakim się wyżej powiedziało. Lilija zaś pierścieniem opatrzona, do której górne końce łańcuchów winny być przytwierdzone, wykona się również trybowaną robotą lub w odlewie, a w niej wyrobione będą kwiaty, ptaszki, albo zwierzątka, stosownie do ukształcenia niższej części kadzielnicy. Czy to zaś ze srebra czy z miedzi zrobioną zostanie kadzielnica, można ją wyzłocić w sposób wyżej podany. Gdyby zaś kto zechciał dołożyć usilności dla wykonania kadzielnicy cenniejszej roboty, na podobieństwo miasta, jakie prorok widział był na górze, może ją wyrobić w sposób następujący.
LX. O kadzielnicy lanej.
(De thuribulo fusili).
Weź gliny z gnojeni zmieszanej i dobrze wyrobionej i wysusz ją na słońcu, wysuszoną zaś potłucz drobno i starannie przesiej. Potem przesianą zmieszaj z wodą i mocno rozrób, z tego zaś ugnieć dwie bryły, w wielkości, jaką chcesz nadać kadzielnicy, jednę na dolną część, drugą na górną, która ma być wyższą: te bryły zowią się jądrami. Te zaraz przedziurawisz drewnem wzdłuż na cztery granie równo ostruganem, i tak je na słońcu wysuszysz. Poczem nawdziejesz je na żelazo osią nazwane, długie i miernej grubości, które powinno być w jednym końcu grubsze i na cztery granie równo wykute, a coraz wysmuklejsze aż do końca; w grubszą zaś jego część wprawisz inne żelazo krótkie i skrzywione, albo drewno, za pomocą którego możesz oś obracać. Następnie mieć będziesz dwa słupki drewniane w ławce osadzone, w odstępie od siebie według długości osi: każden z nich winien mieć na stronie przedniej kołek drewniany na piędź długi i nakształt stopnia wykrojony: na tych kolkach położysz inne drewno obłe, tak, iżby je zbliżać i odsuwać można, na niem zaś ma się opierać ręka toczącego. To przyrządziwszy, umieść między temiż samemi słupkami ową oś żelazną z nawdzianemi na nią jądrami, a przy udziale pomocnika przed tobą po lewej ręce siedzącego, który ją obracać będzie, otoczysz je żelaznemi szerszemi dłutkami zewsząd do wyrównania, a tak obrobisz te jądra, iżby w środku, gdzie się stykać mają, równą szerokość i grubość otrzymały. Część dolną, od połowy ku spodowi okroisz tak, aby jej górna szerokość o dwie miary dolną przenosiła; w niej też i podstawę wyrobisz. Według tejże miary okroisz część górną, której jednak wysokość taką nadać trzeba, aby ją trzykrotnie okroić można na podobieństwo drewnianej dzwonnicy, iżby każde okrojenie w górę coraz szczuplejszem było. Gdy tak wszystko obtoczysz, wyjmij oś żelazną i nożykiem na szerszym brzegu górnego jądra wykrój cztery kąty, aż do najbliższego okrojenia, tak, iżby się kształt krzyża utworzył i aby każden wyskok równą miał w trzech swoich ścianach szerokość, wysokość zaś aby wynosiła półtorej szerokości: na tych porobisz szczytki w kształcie daszków. Na najbliższej wieży wykrój ośm grań, cztery szersze, i cztery węższe, które także obłemi być mogą, w taki sposób, aby krawędzie srerszych wyskakiwały, węższe zaś aby były wtłoczone, iżby przez to ich okrągłość wydatniejszą była: te daszkami stosownej miary nakryjesz. Przedostatnią wieżę w podobnyż sposób wyrobisz, tak jednakże, aby ścianki obłe nad szerokiemi dólnemi, dolne zaś obłe pod górnemi szerszemi przypadły. Górną zaś wieżę zrobisz o ośmiu ścianach równej szerokości i bez daszku: a tak będziesz mieć górną część (pokrywę) kadzielnicy. Dolnej części szerszy brzeg, przez wykrojenie kątów, podobnież w krzyż wyrobisz, aby się ten z brzegiem części górnej zgadzał, a brzeg spodni okrągłym zostawisz.
Po takiem przygotowaniu weź dwa drewienka na długość stopy, a na grubość palca, i zestruż je do tej cienkości, jaką woskowi nadać zechcesz; inne zaś drewno obłe takiejże długości, a grube jak drzewiec u dzidy: miej także deszczułkę szeroką na stopę, a na dwa łokcie długą i bardzo równą, na której przytwierdzisz wspomnione dwa drewienka, tak, aby od siebie na odstęp półstopowy równo leżały.
Potem weź wosku czystego i dobrze wygnieć przy ogniu, a tak rozgrzany połóż na deszczułco między owe dwa drewienka, zwilżywszy ją wprzód wodą, aby zapobiedz przyleganiu i drewnem obłem zwilżonem obiema rękami mocno wałkując wosk, rozcieńczysz go do grubości odpowiedniej drewienkom. Gdy tak kilka podobnych płatków wosku przysposobisz, usiądź przy ogniu i wykrawaj z nich kawałki, według powierzchni ścian, jakieś w glinie powyrzynał i każdą z nich odpowiednim płatkiem przy lekkiem ogrzaniu obłóż, i żelazkiem do tego służącem i rozgrzanem w około je z sobą pospajaj. Okrywszy tym sposobem całą powierzchnię jądra, weź cienkie żelazko na obie strony zaostrzone nakształt wysmukłej strzały i małem zakończeniem w drewniany trzonek osadzone, tem zewsząd ją pookrawaj, i stylikiem bukszpanowym podobnież przyrządzonym wyrównaj, przestrzegając, aby wosk nie był w jednem miejscu grubiej lub cieniej nałożony, niż w drugiem. Potem na każdej czelnej ścianie dodaj osobne nałęcza i takież na ścianach pobocznych, a pod każdem z nich osobne z obu stron bramki, tak, iżby każda bramka czwartą część szerokości zajęła, a środkiem dwie części pozostały; w tych ustępach umieścisz pod każdem nałęczem osobne figury apostołów, trzymające w ręku osobne karty; nadasz im rysy według woli, a na brzegach nalęczy położysz napisy ich imion. W trójkątnych zaś szczytkach utrzymujących wierzchy daszków, wyrobisz kształty dwunastu kamieni, przeznaczając dla każdego apostoła odpowiedni kamień, stosownie do znaczenia jego nazwy, a imiona ich wypiszesz na dolnym brzegu ustępów i przy każdym kamieniu zrobisz osobne okienka. Będziesz miał naśladowanie tego, o czem prorok mówi: od wschodu trzy bramy i trzy bramy od zachodu, i trzy bramy od południa i od północy trzy bramy. W czterech zaś kątach, znajdujących się między przedziałami bram, wyrobisz z wosku osobne wieżyczki obłe, przez które łańcuchy przechodzić będą. Po takiem rozłożeniu, zrobisz na najbliżej wyższej wieży osobne figury całe aniołów na tłach czworokątnych z tarczami i dzidami, jakoby stojących na straży murów; na obłych zaś wieżyczkach dodasz kolumenki z kapitelami i bazami. Podobnież na przedostatniej wieży, która będzie niższą, wyrobisz w połowach figury aniołów i takież kolumenki. Na górnej zaś wieży wysmuklejszej, wyrobisz okienka długie i okrągłe, a na wierzchu wieży blanki w około, śród których umieścisz baranka z koroną na głowie i krzyżem, w około zaś jego grzbietu mały obłąk z pierścieniem na jego wierzchołku, na którym się umieści łańcuch środkowy. Tak będziesz miał górną część kadzielnicy z jej ozdobami.
Na dolnej części w podobnyż sposób woskiem odzianej, porobisz w każdym przedziale osobne wizerunki proroków z ich napisami i zastosujesz do każdego apostoła, odpowiedniego mu proroka tak, iżby świadectwa ich na zwitkach wypisać się mające, zgodne z sobą były. Przy prorokach nie będziesz robił bram lecz tylko ich czworokątne zatłoki, a na brzegach nad głowami wypiszesz ich imiona. Dorobisz także w kątach cztery wieże, górnym odpowiednie, w których łańcuchy przytwierdzisz; w dolnych zaś obłych odstępach zrób tyle, ile zechcesz lub ile możesz okręgów i w nich poumieszczaj osobne wizerunki cnót w popiersiach niewieścich, z napisami ich imion w obwódkach. Nakoniec u spodu wyrobisz i obtoczysz podstawek: wszystkie zaś tła około wizerunków tak górnych jak i dolnych mają być nawylotowe.
Następnie każdą część w swój lej i ziew zaopatrzoną, powleczesz ostrożnie i cienko gliną, i na słońcu wysuszysz, powtarzając toż samo raz drugi i trzeci. Części te zowią się formami. Gdy je zupełnie wysuszysz, umieść je przy ogniu, a gdy się rozgrzeją, wosk topiący się wycedź do wody i znowu je przystaw do ognia, a toż powtarzaj dopóki wosk zupełnie nie wyciecze. Poczem na miejscu dogodnem i równem nałóż grubych węgli na zimno, na nich ustaw formy otworami na dół obrócone i obstaw je twardemi kamieniami, któreby od gorąca ognia nie pękały, układając te kamienie jeden na drugim nakształt muru, lecz bez zaprawy na sucho tak, aby między niemi drobne a liczne otwory pozostały. Co gdy tak przysposobisz, nałóż na pół stopy wyżej nad formy żarzących się węgli, a na nie wyżej jeszcze zimnych; dopilnuj przy tem, aby między formami a kamieniami tyle miejsca pozostało, iżby się w niem węgle pomieścić mogły. Gdy się wszystkie węgle rozżarzą, poruszaj je niekiedy cienkiem drewienkiem przez otwory między kamieniami, aby się z sobą stykały, dla utrzymania zewsząd jednostajnego gorąca; a gdy węgle tyle opadną, iż formy zostaną odsłonięte, nałóż znowu zimnych węgli aż do wierzchu, co też i trzeci raz uczynisz. Zobaczywszy zaś, iż powierzchnia form jest rozżarzoną, wstaw w ogień naczynie z mosiądzem, który masz stopić, i najprzód miernie, potem coraz więcej dymaj, dopóki się zupełnie nie roztopi. Co zrobiwszy, poruszaj go starannie żelazkiem zgiętem i w drzewo osadzonem, naczynie inną stroną obróć, i znowu mosiądzu przyłóż i roztop, a tak powtarzaj, dopóki się naczynie nie napełni. Następnie, krzywem żelazkiem znowu poruszaj i z węgli oczyszczaj, a przy mocnem dymaniu miechem, nakryj wielkiemi węglami. Poczem rozbierz kamienie, wydobądź formy z ognia i powlecz je starannie za pomocą kawałka, płótna, gliną w wodzie rozrobioną i do rzadkości drożdży rozcieńczoną. Wyrób potem dołek przy piecu do odlewania używanym i wstaw weń formy ziemią je w około otocz, którą drewnem równem u spodu kilkakrotnie uderzając ubij starannie. Niezwłocznie, mając pod ręką płatek płócienny w kilkoro złożony i w rozszczepane drewno wsadzony, wydobędziesz z ognia naczynie kleszczami z zakrzywionym dziobem i odgarniając płatkiem nieczystości i kożuch, weźmiesz się ostrożnie do lania. Tym sposobem gdy obiedwie formy napełnisz, zostaw je tak dopóty, aż wierzch leja zciemnieje, a potem odgarnąwszy ziemię i wydobywszy formy z dołka, postaw je w spokojnem miejscu do zupełnego wystygnięcia, przestrzegając najpilniej, aby na formy, dopóki są jeszcze gorące, wody nie prysnąć; jądra bowiem wewnętrzne, gdyby się do nich wilgoć dostała, zaraz nabrzmieją i całe dzieło rozkruszą. Gdy tak same wystygną i glinę z nich zdejmiesz, obejrzyj starannie; a gdyby się w skutek zaniedbania lub z przypadku jaki brak pokazał, miejsce to w około opiłuj i nadłożywszy woskiem okryj gliną, a po jej wyschnięciu rozgrzej i tak dolej, aby metal dolany wpłynąwszy do uszkodzonej części, do niej się przyczepił. Skorobyś zaś spostrzegł, że nie jest dosyć mocno przytwierdzony, przylutuj go przy użyciu kamienia winnego palonego, opiłkami mieszaniny srebra z miedzią, jak się to wyżej przepisało. Nareszcie rozmaitemi pilnikami, czworogrannemi, trójgraniastemi i obłemi, wszystkie powierzchnie najprzód opiłujesz, potem wyrytujesz rylcami i skrobakami oskrobiesz; na wykończenie zaś piaskiem z pomocą drewienek w końcach przyłamanych, zewsząd oczyszczone dzieło pozłocisz.
LXI. O łańcuchach.
(De catenis).
Zabierając się do zrobienia łańcucha wyciągnij najprzód drót cieńszy i grubszy z miedzi lub srebra, i zegnij go na szwajcy w koluszka potrójnie, poczwórnie, albo pięciokrotnie lub sześciokrotnie, a to stosownie do grubości jaką chcesz mieć odpowiednią każdej, mniejszej lub większej kadzielnicy. Gdy wszystkie łańcuchy jednej kadzielnicy w jednę sztukę spleciesz, weź cienkie drewno dębiny albo buczyny, i porób w niem wiele dziur cienkiem żelazkiem obłem i rozgrzanem, przez któreto dziury, łańcuch w ogniu wygrzany i ostudzony, przeciągniesz, i znowu go wygrzejesz w ogniu i przez inną dziurę przeciągniesz, tak długo to powtarzając, aż wszędzie jednakową grubość i okrągłość mieć będzie. Poprzecinaj potem łańcuch na części, stosownie do wielkości kadzielnicy, dając środkowej części mniejszą długość, innym większą; porobisz potem w obu końcach łańcuchów dziury, i przymocujesz te, które są dłuższe u dólnej części kadzielnicy, mocnemi na wylot sztyftami, a przewlókłszy je przez część górną, dodasz im małe pierścienic, przez które połączysz je i przytwierdzisz do spodu lilii, za pośrednictwem której ma sic ręką ujmować za wielki pierścień na jej wierzchu umieszczony. Środkowy zaś łańcuch, który jest któtszym, przymocujesz sztyftem do górnej części kadzielnicy jednym końcem, a drugi, dodawszy mu pierścień, przyczepisz pod spodem lilii, a baczyć masz, aby kadzielnica z każdej strony równo wisiała.
Mogą być także kadzielnice w taki sam sposób i tymże porządkiem, o jakich się dopiero powiedziało, rozmaitym kształtem i rozmaitą robotą wykonane i odlewane ze złota, srebra i mosiądzu. Lecz starannie przestrzegać należy, aby mosiądz, który ma być złoconym zupełnie był czysty i wolny od ołowiu, dla uniknięcia rozmaitych niepowodzeń, jakie się pozłotnikom wydarzać zwykły. Mosiądz zaś, jeżeli chcesz przysposobić, trzeba ci wprzód poznać własności miedzi, z której go masz robić.
LXII. O miedzi.
(De cupro).
Miedź tworzy się w ziemi. Gdy się na jej żyłę natrafi, dobywa się jej z wielkim trudem przez kopanie i wyłamywanie. Jest bowiem bardzo twardym kamieniem zielonej barwy i naturalnie zmieszanym z ołowiem. Kamień ten obficie nałamany, kładzie się na stosie drew i wypala na sposób wapiennego; przez co jednak niezmieni barwy, lecz tylko twardość utraci, aby mógł być pokruszonym. Potem drobno potłuczony kładzie się do pieca, i przy użyciu węgli i miechów wypala się dniem i nocą bez przestanku. Winno się to pilnie i ostrożnie odbywać, mianowicie, aby najprzód nałożyć węgli, potem na nie drobnego kamienia nasypać, i znowu węgli i na nie kamienia, tak powtarzając aż do napełnienia pieca. Gdy kamień topić się zacznie, ołów zeń przez pewne otwory wyciecze, a miedź wewnątrz pozostanie. To po najdłuższem dymaniu ostudzi się i wygarnie, a piec na nowo w takiż sam sposób się napełni. Do miedzi tak stopionej domieszawszy piątą część cyny, utworzy się metal, z jakiego się dzwony odlewają. Znajduje się także rodzaj kamienia żółtawej a niekiedy czerwonej barwy, który się galmanem nazywa, a który bez potłuczenia, lecz tak, jak go wykopano, kładzie się na stos drew obficie nałożonych i zapalonych i wypala się aż do zupełnego rozżarzenia. Kamień ten ostudzony potem i jak najdrobniej potłuczony, trzeba zmieszać z miałem węgla i wspomnioną wyżej miedzią, w piecu, który tym się urządza sposobem. Ustawiają się w krzyż cztery kamienie w odstępach od siebie na jedną stopę, częścią w ziemię zagłębione, lecz nad ziemię na wysokość jednej stopy równo wystające i wszystkie na górnej powierzchni równe. Na tych kamieniach kładą się cztery żelaza czworogranne, na palec grube, a takiej długości, aby od jednego kamienia do drugiego dosięgały. Między te kładą się inne żelaza takiejże miary, w równych odstępach, to jest na szerokość trzech palców od siebie odległe, a na nich poprzecznie układają się inne takiegoż kształtu i rozmiarów co i niższe, tak, iż się pokażą otwory czworokątne. Po takiem przyrządzeniu, trzeba na te żelaza nałożyć gliny dobrze wygniecionej i z końskim gnojem zmieszanej, na grubość trzech palców, któraby do tych żelaziw i do kamieni zewsząd przyległa, i tworzyła niby okrągłe ognisko leżące na kamieniach. Potem drewnem obłem porobisz dziury jak można najobszerniejsze między żelazami i tak zostawisz do należytego wyschnięcia.
LXIII. O piecu.
(De fornace).
Następnie od tego ogniska należy w górę mur z drobnych kamieni i na takiejże glinie wyprowadzić w kształcie garnka, tak, aby od połowy ku górze był nieco ścieśniony; niech ma większą wysokość niż szerokość i niech będzie pięcioma lub czterema żelaznemi pasami obwiedziony; trzeba go też rzeczoną gliną wewnątrz i zewnątrz starannie wylepić, Czego dokonawszy, nałoży się węgli rozżarzonych z wygasłemi zmieszanych, a zaraz powietrze wchodzące przez dolne otwory bez dymania miecha roznieci płomień, a cokolwiek metalu się włoży, niezwłocznie się stopi. Naczynia zaś (tygle) do tej roboty potrzebne, w taki się sposób przyrządzą.
LXIV. O wyrabianiu tyglów.
(De compositione vasorum).
Weź skorup ze starych tyglów, w których się wprzód miedź, albo mosiądz wytapiało i pokrusz je drobno na kamieniu. Potem weź gliny, z jakiej się garnki wyrabiają, której dwa są gatunki, jeden biały, drugi szary: z tych biały służy do barwienia złota, drugi zaś do wyrabiania tyglów. Po długiem rozcieraniu surową tę glinę zmieszasz z tamtą, to jest z wypaloną, którąś poprzednio rozcierał, pod miarą, a to w taki sposób: weź jakiebądź naczyńko i napełnij je dwukrotnie surową gliną, a trzy razy paloną, iżby więc były dwie części surowej, a trzy palonej, i włożywszy to do obszernego naczynia, zalej wodą letnią, i tłuczkami i rękami mocno wyrabiaj, dopóki się nie stanie zupełnie lepką. Weź potem obłe drewno i urżnij do miary, jaką nadać chcesz tyglowi, stosownie do objętości pieca, a na niem wyrobisz jeden tygielek, i wyrobiony zaraz obsypiesz suchym popiołem i tak przy ogniu dla wyschnięcia zostawisz. Takimże sposobem narobisz tyglów ile zechcesz; a gdy wyschną należycie, włóż z nich do pieca trzy, cztery, lub pięć, ile ich piec będzie mógł pomieścić, i obsyp węglami.
LXV. O mieszaninie bronzu
(De compositione aeris).
Skoro się węgle rozżarzą, weź galmanu, o którym się wyżej mówiło, z węglami jak najdrobniej utartego i nałóż w osobne tygle około, szóstej części, resztę zaś miedzią wspomnioną dopełnij i węglami przykryj. Niekiedy też drewnem cienkiem i zagiętem dziury dolno pieca przetykaj, aby się przypadkiem nic pozatykały, aby oraz i popiół mógł spadać i wiatr więcej mieć przeciągu. (Gdy zaś miedź zupełnie się roztopi, weź żelazo cienkie, długie i zagięte w drewnianą rękojeść osadzone, i niem starannie mieszaj, aby się galman z miedzią połączył. Potem długiemi kleszczami każdy tygiel nieco podnieś i z miejsc ich cokolwiek posuń, aby przypadkiem nic przylgnęły do ogniska i znowu do wszystkich jak wprzód ponakładaj galmanu, miedzią dopełnij i węglami przykryj. Gdy znowu zupełnie się roztopi, znowu najstaranniej mieszaj i kleszczami jeden tygiel wydobywszy, w rowek w ziemi wykopany, z niego wylej, a tygiel postaw na swoje miejsce. Zaraz znowu jak wprzódy nałóż galmanu i miedzią którąś był wytopił ile się jej zmieści, dopełnij. Po stopieniu tej, jak pierwej mieszaj i galmanu dokładaj, a miedzią wylaną dopełniaj i poddaj stopieniu. Toż samo zrobisz z każdym tyglem. Skoro zaś wszystko w zupełności zostanie stopione i jak najdłużej wymieszane, wylej jak wprzód i zachowaj do dalszego użycia. Taka mieszanina zowie się bronzem, z którego się odlewają kotły, panwie, miednice; lecz bronz nie może być pozłoconym, jeżeli przed zmieszaniem miedź nie była zupełnie oczyszczoną z ołowiu. Następnie mając robić mosiądz, którenby można pozłocić, tak sobie postąpisz.
LXVI. O czyszczeniu miedzi.
(De purificatione cupri).
Weź panew żelazną jakiejbądź wielkości i posmaruj ją zewnątrz i wewnątrz gliną mocno wyrobioną i wymieszaną, i starannie wysusz. Połóż ją potem przed ogniskiem kowalskiem na węglach, tak, aby podczas dymania miechem, wiatr częścią w środek, częścią po wyżej, a nie spodem przeciągał; a obłożywszy drobnym węglem, nałóż równo miedzi i nakryj kupką węgli. Gdy ta po długiem dymaniu roztopi się, odkryj ją i zaraz posyp drobnym miałem węgli, i poruszaj cienkiem a suchem drewnem, jakobyś niby mieszał, a wnet zobaczysz, jak ołów spalony czepiać się będzie tego miału na sposób klejn, któren zgarnąwszy, nałożysz znowu węgli, i tak jak wprzódy długo dymając znowu odkryjesz i zrobisz tak samo, jakeś robił poprzednio. To tak długo masz powtarzać, dopóki przez palenie zupełnie się ołowiu nie pozbędziesz. Potem wylej na wylewkę do tego przygotowaną, dla zrobienia próby, czy miedź należycie już została oczyszczoną. Weź ją kleszczami nim ostygnie, to jest gorącą jeszcze i uderz mocno dużym młotkiem na kowadle: jeżeli się rozkruszy albo popęka, będziesz musiał na nowo ją roztopić jak pierwej; jeżeli zaś w całości się utrzyma, ostudzisz ją w wodzie, i inną podobnież prażyć będziesz. Taka miedź zowie się prażoną; z niej wszelki wyrób trybowaną robotą, w wizerunkach, zwierzętach, ptakach, tak w kadzielnicach, jak i innych naczyniach, na brzegach płyt, drótach i łańcuchach, może być złoceniu poddany. Z takiej też miedzi zrobisz mosiądz, przez dodanie galmanu takim sposobem, jakim wyżej bronz na kotły otrzymałeś. Gdy go zaś cztery lub pięć razy wyprażysz, w tyglach wstawianych do pieca, cokolwiek z niego w rozmaitych wyrobach odlejesz, będziesz mógł jak najlepiej pozłocić.
LXVII. Jak się ma pozłacać mosiądz.
(Qualiter deauretur auricalcum).
Mając pozłocić kadzielnicę z mosiądzu, postępować będziesz tym sposobem, jakim wyżej pozłacałeś uszy srebrnego kielicha, lecz z większą ostrożnością, ponieważ srebro i miedź sama łatwiej się dają złocić, niż mosiądz. Wymaga on bowiem powolniejszego i staranniejszego odżywiania, grubszej pozłoty, częstszego obmywania i dłuższego obsuszania. Gdy zacznie nabierać żółtej barwy, a spostrzeżesz białe plamy na niej występujące, jak gdyby nie chciało równo obsychać, będzie to wadą galmanu, który nie został równo zmieszany, albo też ołowiu, z którego miedź nie była dość oczyszczoną i wyprażoną, co w ten sposób poprawisz. Weź mydła i włożywszy je do czystego naczyńka nalej wody i palcami, jak gdybyś się umywał, starannie rozrabiaj aż do gęstości drożdży piwnych, i niem za pomocą szczeciny powlecz zewsząd pozłotę kadzielnicy. Połóż ją potem na węglach, i tak długo wygrzewaj, aż powłoka ciemnieć zacznie, a zdjąwszy ją kleszczami zewsząd starannie pokrop wodą, a tak obmyjesz i szczotką drócianą wygładzisz, jak się to wyżej wskazało. Poczem znowu powleczesz rozrobionym kamieniem winnym i rtęcią, i znowu przy gorejących węglach pozłocisz, które raczej wewnątrz wrzucaj, aby przypadkiem, gdy pozłota dana jest za cienko, samo złoto się nie przepaliło; a tak na nowo wytrzej szczotką drócianą, i znowu położywszy na węglach dłużej wygrzewaj, póki nie zacznie czerwienieć i zaraz w wodzie ostudź i żelazkami gładkiemi do tego przysposobionemi ogładź, wreszcie czernidłem palonem zabarwisz, jak się to już powiedziało.
LXVIII. Jak się odłącza złoto od miedzi.
(Qualiter separetur aurum a cupro).
Gdy się czasem naczynie miedziane, lub srebrne pozłocone połamie, lub inny jakibądź wyrób, możesz zeń złoto wydzielić takim sposobem. Weź kości jakiegokolwiek zwierzęcia gdziebądź znalezionych i spal je, ostudzone drobno rozetrzej, i trzecią część bukowego popiołu domieszawszy, zrób naczynia, o jakich się wyżej przy czyszczeniu srebra powiedziało, które przy ogniu lub na słońcu wysuszysz. Potem złoto z miedzi starannie oskrob, i oskrobiny zawiń w ołów cienko wyklepany, i na jedno z rzeczonych naczyń przed piecem na zarzewiu postawione połóż ów zwinięty z oskrobinami ołów, już wprzód rozgrzany, a nałożywszy węgli, dymaj. Gdy się roztopi, takim samym sposobem, jakim się srebro czyścić zwykło, niekiedy zarzewie rozgarnując i ołowiu dodając, niekiedy nakrywając i długo dymając prażyć będziesz, aż miedź zupełnie się wypali, a pokaże się czyste złoto.
LXIX. Jak oddzielić złoto od srebra.
(Quomodo separetur aurum ab argento).
Gdy oskrobiesz złoto ze srebra, włóż te oskrobiny do tygla, w jakim zwykło się roztapiać złoto i srebro, i wtłocz do niego płatek lniany, aby przy dęciu miecha, coś z tego straconem nie zostało, a postawiwszy przed piecem stop i dorzuć siarki pokruszonej, w ilości tym oskrobinom odpwiedniej i kawałkiem cienkim węgla pilnie poruszaj, dopóki siarka kurzyć się nie przestanie, a wtedy przelej zaraz do żelaznego naczynia. Potem klep na kowadle lekko, aby przypadkiem coś z tego czarnego, co siarka spaliła, nie odskoczyło, gdyż to jest srebrem. Siarka bowiem nic ze złota nie pożera, lecz tylko srebro, odłączając je tym sposobem od złota; co starannie zachowasz. Powtórnie w rzeczonym tyglu roztop jako wprzód toż złoto i dorzuć siarki. To poruszaj i wylej, a co czarne zostanie, pokrusz i zachowaj, a tak dalej postępuj, aż złoto czystem się okaże. Potem wszystko to czarne, coś był starannie zachował, włóż do naczynia zrobionego z kości i z popiołu, dorzuć ołowiu i wypalaj, abyś swoje srebro otrzymał. Gdybyś zaś chciał je zachować do użycia na nijellę, dodaj mu, wpród nim go wyprażysz, miedzi i ołowiu, według miary wyżej podanej i stop razem z siarką.
LXX. Jak masz czernić miedź.
(Quomodo denigretur cuprum).
Ze wspommionej poprzednio miedzi, która się czerwoną nazywa, daj sobie wyrobić blachy długości i szerokości upodobanej; a gdy je potniesz i przygotujesz do swego wyrobu, nakreśl na nich kwiatki lub zwierzątka, lub cokolwiek innego zechcesz i cienkim rylcem wyrytuj. Potem weź oleju, który się otrzymuje z nasienia lnianego, i palcem wszystko cienko posmaruj i gęsiem piórem wyrównaj, a trzymając w kleszczach, połóż na zarzewiu. Gdy się nieco rozgrzeje i olej się rozpłynie, znowu go piórem wyrównaj i połóż na zarzewiu, a tak masz powtarzać, dopóki nie obeschnie. Gdy zobaczysz, iż wszędzie jest równo, postaw na węglach bardzo rozżarzonych i zostaw na nich tak długo, dopóki się kurzyć nic przestanie. Jeżeli się barwa dość czarną okaże, to dobrze; jeżeli nie, wtedy bardzo małą ilością oleju za pomocą pióra powleczesz ciepłą powierzchnię, i wyrównawszy, znowu na rozpalonych węglach położysz, tak, jak wprzódy postępując. Gdy ostygnie, nie w wodzie, lecz samo, wtedy skrobakami bardzo ostremi kwiatki pilnie oskrobiesz, zostawiając ich tła czarne. Jeśliby się litery znajdowały, zależeć będzie od twojej woli zostawić je czarno, albo je pozłocić. Skoro zaś blacha zostanie oskrobaną należycie, zaraz ją odżywisz zaprawą z winnego kamienia i rtęci i zaraz pozłocisz; pozłoconej zaś nie ochładzaj w wodzie, lecz zostaw samej sobie do ostudzenia, wygładzisz ją jak się wyżej powiedziało, i takimże sposobem ubarwisz.
LXXI. O robocie nawylotowej.
(De opere interrasili).
Rozcieńcz sobie blachy z takiej że miedzi jak poprzednio, lecz grubiej, nakreśl na nich jakie zechcesz rysy i wyrytuj. Potem masz mieć cienkie żelazka rozmaitej szerokości, stosownie do rozmiarów pól, a które są w jednym końcu szczupłe i ostre, w drugim tępe, te zaś nazywają meslikami. Położywszy blachę na kowadle, powycinasz wszystkie tła rzeczonemi żelazkami uderzając w nie młotkiem. Gdy takim sposobem wszystkie pola będą poprzebijane, wyrównasz je pilniczkami wszędzie aż do rysów. Poczem wyzłocisz i wypolerujesz blachę, jak wyżej. Takimże sposobem wyrabiają się płyty i blachy srebrne na okładki książek, z wizerunkami, kwiatami, zwierzątkami i ptakami, które częściami się pozłaca, jak korony wizerunków, włosy i miejscami odzież, w części zaś srebrnemi pozostają. Robią się też miedziane blachy, te się rytują, poczerniają i wyskrabują; potem się zanurzają w cynie roztopionej na panwi, aby się części oskrobane pobieliły, jak gdyby były posrebrzone. Takiemi opasują się krzesła malowane, stołki i łóżka; zdobią się także książki ubogich.
LXXII. O robocie puncynkowej.
(De opere punctili).
Wyrabiają się też blachy z miedzi w sposób powyższy; na nich rytują się w subtelnych rysach wizerunki, kwiaty lub zwierzęta, taki im dając rozkład, iżby tła bardzo małe pozostawały: potem się miałkim piaskiem oczyszczają, polerują żelazkami do tego używanemi, wyzłacają, i powtórnie wypolerowane, zabarwiają. Następnie puncynują się puncynkiem, który się w taki sposób robi. Ze stali na długość palca wyrabia się żelazko, w jednym końcu wysmukle, w drugim grubsze, któro w cieńszym końcu równo spiłujesz i w środku togo spiłowania bardzo cienkiem żelazkiem, przez uderzenie młoteczkiem zrobisz zagłębienie, a około tegoż zagłębienia starannie opiłujesz tak, aby brzegowi jego równe w obwodzie nadać zaostrzenie, iżby po każdem gdziebądź uderzeniu temże, mało kółeczko powstało. Poczem żelazko to miernie rozgrzane, aby się ledwie rozżarzyło, zahartujesz w wodzie. Następnie trzymaj toż żelazko w lewej ręce a młoteczek w prawej i niech naprzeciw ciebie usiądzie chłopiec, który blachę na kowadle przytrzymywać będzie i podsuwać temi miejscami, które masz puncynować, a tak miernie uderzając w żelazko młoteczkiem, zapełnisz jedno tło najdrobniejszemi kółeczkami, stykając je z sobą ile możności jak najbliżej. Po zapełnieniu pól wszystkich w takiż sposób, połóż tęż blachę na zarzewiu i zostaw, dopóki wybitki nie nabiorą żółtej barwy.
LXXIII. O robocie trybowanej.
(De opere ductili).
Wyklep złotą lub srebrną blachę długości i szerokości do upodobania, na której masz zrobić wypukłe obrazy. Złoto czy srebro gdy je najprzód odlejesz, oskrobując i rytując pilnie oglądaj, czy się przypadkiem jakie wzdęcie lub pęknięcie na nim nie znajduje, jak się to często zdarza, wskutek niedojrzenia lub zaniedbania, albo niewiadomości lub niezręczności odlewacza, gdy ten albo zbyt gorąco, albo zbyt chłodno, albo zbyt prędko, lub też zbyt powoli wylewa metal. Gdy zaś mimo uważnego i ostrożnego wylania, wadę tego rodzaju spostrzeżesz, wyżłób ją żelazkiem do tego sposobnem, jeżeli możesz. Gdyby zaś wzdęcie lub szczelina tak były głębokie, iżbyś ich wybrać nie mógł, będziesz zmuszony do powtórnego przetopienia, abyś odlew w dobrym stanie otrzymał. Gdy to nastąpi, postaraj się, aby twe kowadła i młotki, których masz użyć do tej roboty, należycie wyrównane były i wypolerowane, i dołóż wszelkiej pilności, abyś płytę złotą czy srebrną tak wszędzie rozcieńczał, iżby w żadnem miejscu nie była grubszą niż w innem. Skoro zaś tak ją rozcieńczysz, iż naciśnięcie paznokciem zaledwie się da widzieć na stronie odwrotnej, i żadne wcale nie pokażą sio uszkodzenia, nakreśl zaraz obrazy ile ich mieć zechcesz i wedle upodobania. Kreślić zaś będziesz na tej stronie, która ci się calszą i równiejszą wyda, lekko jednak, aby rysy nieco tylko na odwrotnej stronie widzialnemi były. Potem żelazkiem zagietem i dobrze wypolerowanem wytłaczać będziesz najprzód głowę, gdyż ta wypukłej wystawać winna, a odwróciwszy blachę wierzchnią stroną, wytłaczać masz około głowy żelazkiem równem i polerowanem, tak, aby się tło zagłębiło, a głowa się podniosła; i zaraz około tejże głowy miernym młotkiem na kowadle lekko uderzać będziesz, a następnie przed piecom nałożywszy węgli, miejsce to wygrzejesz aż do rozżarzenia. Co zrobiwszy, gdy blacha sama wystygnie, znowu ze strony spodniej żelazkiem zgiętem lekko wygniataj głębiej głowę już zaklękłą, a po odwróceniu blachy, znowu równem żelazkiem pocieraj i obniżaj tło, aby się wypukłość głowy więcej podniosła, i na nowo miernym młotkiem w około tejże lekko wyklepawszy, wygrzej na węglach. W taki sposób robotę starannie powtarzaj, często z wierzchu i ze spodu klepiąc i za każdym razem wygrzewając, wypukłość doprowadzisz na trzy, cztery palce mniej lub więcej, stosownie do wielkości wizerunków. Jeśliby to złoto lub srebro jeszcze się nieco za grubem okazało, możesz je wewnątrz długim a wysmukłym młotkiem kując, ścieńczyć, według potrzeby. Jeżeli dwie, trzy lub więcej głów na blasze pomieścić wypada, około każdej z nich tak sobie masz postąpić, jak się powiedziało, aż do upodobanej wypukłości. Potem rylcem nakreślisz ciało jednego lub kilku wizerunków, a tak samo je wytłaczając, i niekiedy wykówając, wzniesiesz je ile zechcesz, przestrzegając tego, aby głowa zawsze wydatniejszą była. Poczem naznaczysz nos i brwi, usta i uszy, włosy i oczy, dłonie i ramiona, oraz inne części, cienie odzieży, podnóżki i stopy, a tak z pod spodu wytłaczając je lekko i starannie małemi żelazkami zakrzywionemi, strzedz się masz usilnie, aby robota pęknięciu lub przedziurawieniu nie uległa. Co gdyby się przytrafiło z niewiadomości lub z nieostrożności, w taki sposób naprawisz. Weź troszkę tego złota lub srebra i domieszaj trzecią część miedzi, a stopiwszy je razem, napiłuj miałko i z winnym kamieniem palonym, z dodaniem soli zarób wodą, tem zaś powlókłszy cienko miejsce uszkodzone posyp rzeczonemi opiłkami. Po wyschnięciu, znowu grubiej tąż przyprawą powleczesz, a tak ze spodu jak i z wierzchu nałożywszy węgli, lekko dymaj, póki nie zobaczysz, iż się lut rozpłynął. To spostrzegłszy, zaraz skrop lekko wodą, i jeśli się spojenie udało, to dobrze, jeśli zaś nie, znowu toż samo powtórz, aż się należycie spoi. Gdyby pękniecie było za szerokie, zapraw je starannie kawałeczkiem tegoż złota lub srebra równej cienkości, który wlutujesz podobnymże sposobem, aby zewsząd spojenie nastąpiło. Gdy już wypukłość wizerunków doprowadzoną zostanie aż do samych cienkich rysów, wtedy, gdy blacha jest złotą, zaraz je wykończysz i starannie wypolerujesz i ubarwisz czernidłem aż do czerwoności przepalonem i solą, podobnie jak wyżej przy wyrabianiu kielicha. Jeśliby zaś płyta była srebrną, a chciałbyś w tych wizerunkach wyzłocić korony, włosy, brody i część odzieży, winieneś to wprzód zrobić, niż porobisz drobne rysy, a to w następujący sposób. Połącz dwie części zwyczajnej gliny miałko utartej, z trzecią częścią soli i w naczyńku zmieszaj z drożdżami piwnemi miernej gęstości; tą zaprawą powleczesz wszystkie te części srebrne, które chcesz mieć biało zostawione, co zaś ma być pozłoconem, niech pozostanie niepokrytem. To gdy wysuszysz na zarzewiu, wyzłocisz starannie każde miejsce bez wody, a wyzłocone obmyjesz, wypolerujesz i zabarwisz.
Potem węglami miałko utartemi i drewienkami cienkiemi i grubszemi wycierać masz starannie, dopóki wszędzie jednakowej świetności nie nabierze. Następnie tak na złocie jak i na srebrze porób drobne rysy, które podobnież wypolerujesz, aż doprowadzisz do wykończenia. Jeżeli te płyty złote lub srebrne, zupełnie wypukłe i wypolerowane zechcesz umocnić, weź wosku, roztop go w glinianem lub miedzianem naczyniu, i domieszaj dachówki miałko utartej, albo piasku, tak, iżby tegoż były dwie części, a wosku trzecia. To gdy się równo roztopi, wymieszaj mocno łyżką drewnianą, i napełnij tem wszystkie wizerunki w złocie, w srebrze lub miedzi, lub cokolwiek w nich wypukłem znajdziesz, a po ostudzeniu przytwierdź je, gdzie zechcesz. Na miedzianych płytach podobnymże sposobem rozcieńczonych, podobneż wyrobić można dzieło, lecz z większą pracą i pilnością, gdyż ta jest twardszą. Ody wyrób taki doprowadzisz do cienkich rysów, masz go na powierzchni zewnętrznej oczyszczać wełnianym płatkiem i piaskiem, dopóki czarna powłoka nie zejdzie, a następnie pozłocić i wypolerować, a po uzupełnieniu rysów zabarwić, i rzeczoną zaprawą wypełnić.
LXXIV. O robocie stemplowanej.
(De opere quod sigillis imprimitur).
Robią się płyty żelazne na jeden palec grube, na trzy do czterech szerokie, a w długości jednej stopy, które powinny być jak najcalsze, aby nie miały żadnej plamy, żadnego napęknięcia na powierzchni górnej. Na nich rytują się, na sposób pieczęci, cieńsze i szersze ramki, w których niechaj będą kwiatki, zwierzęta i ptaszki, albo smoki szyjami i ogonami z sobą splątane, których nie trzeba zbyt głęboko rytować, lecz miernie a starannie. Rozklepiesz potem srebro o wiele cieniej niż do trybowania, w długości jakiej zechcesz, i oczyścisz suknem i miałko utartemi węglami, oraz wypolerujesz kredą na wierzch naskrobaną. To zrobiwszy, przystosuj srebro do każdego brzegu, a położywszy żelazo na kowadle tak, aby rzeźba była na wierzchu, przyłóż srebro, a na nie grubą sztukę ołowiu, i uderzaj silnie młotkiem, tak, aby ołów cienkie srebro w rzeźbę wtłoczył tak dokładnie, iżby wszystkie rysy na niem w zupełności wystąpiły. Gdyby zaś blacha dłuższą była, posuwaj ją z miejsca na miejsce i przystosowawszy do żelaza przytrzymaj równo kleszczami, abyś po wybiciu jednej części, dalsze mógł wybijać, i tak postępuj, dopóki się cała blacha nie zapełni. Taki wyrób dość jest w używaniu do obwódek, w urządzaniu płyt ołtarzowych, do pulpitów, do skrzynek ciał świętych, do ksiąg i do wszelkich innych miejsc, gdzie zajdzie tego potrzeba, skoro wybicie jest ozdobnem, a subtelnie i lekko wykonanem. Wyrabia się także z miedzi podobne dzieło, którą się podobnież rozcieńcza, oczyszcza, pozłaca i poleruje, a którą położywszy na żelezie, tak aby pozłota do żelaza obróconą była, a na wierzch ołowiu nałożywszy uderzać będziesz, aż się rysy uwydatnią. Rytuje się też na żelezie sposobem wyżej podanym, wizerunek ukrzyżowanego Pana, który się na srebrze lub na miedzi pozłoconej przedstawia; wyrabiają się podobnież amulety, relikwijarzyki i skrzyneczki na ciała świętych. Robi się też rzeźba wyobrażająca baranka bożego, na żelezie, i obrazy czterech Ewangielistów, które na złocie lub srebrze wytłoczone używają się do ozdoby kubków z drogiego drzewa, umieszczając kółko baranka na środku kubka, czterech Ewangielistów w obwodzie w krzyż, z czterema światłościami od baranka aż do czterech Ewangielistów sięgającemi; robią się postacie rybek, ptaszków, zwierząt, które przytwierdzone na pozostałem tle kubka, wiele mu ozdoby dodają. Wyrabia się także obraz majestatu boskiego takimże sposobem, i inne wizerunki każdego kształtu i płci, które wytłoczone na zlocie, srebrze, lub miedzi pozłoconej wiele się przyczyniają do ozdoby miejsc, na których się przytwierdzają, dla swej subtelnej i mozolnej roboty: wyrabiają się i królewskie postacie i jeźdźcy, tąż robotą na żelezie, któremi na hiszpańskim mosiądzu wytłoczonemi zdobią się miednice służące do umywania rąk, takimże sposobem, jakim się zdobią kubki ze złota i srebra, z brzegami z tegoż metalu, na których są umieszczone zwierzątka lub ptaki i kwiatki; te jednak nie przytwierdzają się, lecz tylko się na cynę lutują.
LXXV. O ćwieczkach. (De clavis).
Robią się stemple żelazne długości palca, w jednym końcu grubsze, w drugim cieńsze, gdzie też winny być ostalone: z tych jeden opiłuj w czworogran, drugi na trzy granie, trzeci obło, stosownie do potrzebnej grubości. Potem wyrytuj na nich kwiatki w taki sposób, jak wyżej, tak, aby krawędź żelazka w około kwiatka była ostrą. Skoro więc srebro, czy miedź pozłoconą lub mosiądz bardzo rozcieńczysz, te na wierzchniej stronie wypoleruj, jak wyżej, na spodzie zaś pocynuj bardzo cienko, za pomocą żelaza, jakiego się do lutowania okien używa; połóż potom gruby kawałek ołowiu na kowadle, na nim srebro, lub miedź pozłoconą, tak, aby pozłota była na wierzchu, a cyna na spodzie, a wziąwszy jedno z żelazek, jakie zechcesz, przystaw je rzeźbą do srebra i uderz młotkiem tak, iżby rzeźba wystąpiła i aby ostra krawędź żelazka wykroiła ją w obwodzie. Co gdy z całego srebra wyrobisz, zachowaj te wszystkie kwiatki, one bowiem będą główkami ćwieczków, którym ogonki w taki sposób dorobisz. Zmieszaj dwie części cyny z trzecią ołowiu, i wykuj to cienko i długo, a potem przeciągaj przez dziurki żelaza, jakiego się używa do ciągnienia drótu, tak, abyś jak najdłuższy drót otrzymał, nie zbyt jednak cienki, ale miernej grubości. Potem przysposób sobie cienkie żelazko na pół stopy długie, któreby w jednym końcu miało mierną szerokość, na miarę paznokcia i było nieco wklęsłem, a drugi koniec osadź w drewnianą rękojeść. Następnie usiadłszy przed ogniskiem do tej roboty stósownem, przy którem postawisz naczyńko miedziane z roztopionym woskiem, trzymaj lewą ręką rękojeść tego cienkiego żelazka, w końcu szerszym rozgrzanego, w prawej zaś drót ów cynowy w kłębek zwinięty, którego koniec zmaczaj w roztopionym wosku, a przytknąwszy go do jednego kwiatka, do strony pocynowanej, tak, aby się uczepił, przełożysz go do wklęsłości żelazka rozgrzanego i potrzymasz, dopóki się nie stopi, i zaraz oboje odstawisz od ognia i nożycami przytniesz drót w długości, jaką chcesz nadać ogonkowi ćwieczka. Tak robić będziesz, dopóki ci starczy srebra owego i miedzi pozłoconej na podobneż ćwieczki. Gdy już przygotujesz zapas ćwieczków, a zechcesz je umieścić w rzemiennych puśliskach siodła, albo w naczołku wędzidła, porobisz najprzód szwajcą dziury i powprawiasz rzędem ćwieczki tak, aby po trzech pozłoconych następowały trzy srebrne i znowu trzy złocone, a tak przez ciąg cały. Gdybyś zaś chciał je osadzić dwoma lub trzema rzędami, umieszczaj wszędzie jeden srebrny, drugi złocony, a następnie położywszy rzemień główkami na równej drewnianej desce, przymocujesz ogonki miernym młotkiem. Takimże sposobem robią się ćwieczki z mosiądzu, lecz grubsze, a ogonki ich z miedzi lutują się ze spodu czystą cyną w takiż sam sposób. Ćwieczkami takiemi okowają się pochewki do nożów, okładki książek, i wiele podobnych rzeczy.
LXXVI. O lutowaniu złota łącznie ze srebrem. (De solidando auro et argento pariter).
Oczyszcza się kawałek srebra, ważący dwanaście pieniążków i wyklepuje się wąsko na długość połowy małego palca; potem klepie się złoto rozgrzane, na wagę jednego pieniążka, tejże szerokości i długości i lutują się z sobą oboje przepisanym dla złota lutem, aby zupełnie do siebie przylgnęły, a tak razem rozklepują się na blachę jak najcieńszą. Wyrób taki wydaje się, jakby srebro z jednej strony pozłocone było, a dwoma lub trzema pieniążkami złota nie możnaby tak błyszcząco pozłocić blachy, takiej długości. Z tej blachy wyrabiają się obwódki wytłaczane żelazkiem w sposób wyżej wskazany; z niej także strzygą się subtelne paseczki do obwijania przędzonego jedwabiu, z tego zaś wyrabia się tkanka galonów dla uboższych, w taki sam sposób, jak dla bogatszych z czystego złota.
LXXVII. O robocie trybowanej do rytowania. (De opere ductili, quod sculpitur).
Wykuj z miedzi płytę dowolnej szerokości i długości, tak grubą, aby się z trudnością giąć dala; ma zaś być wolną od wszelkich skaz i plam, i nakreśl na. niej wizerunek jaki zechcesz. Potem w miejscu głowy wykuj dołek ze spodniej strony miernym zaokrąglonym młotkiem, a w obwodzie od strony wierzchniej, cienkim młotkiem, i wygrzej na zarzewiu, Gdy sama ostygnie, postępuj sobie z całym wizerunkiem tak, jakeś to robił na rozcieńczonej miedzi, używając młotków, żelazek zakrzywionych i równych, zawsze z obu stron starannie wytłaczając i często wygrzewając. Skoro się wizerunek podniesie do upodobanej wypukłości, weź żelazka na piędź długie, obłe i cienkie, w jednym końcu grubsze, gdzieby młotkiem uderzać można, a w drugim wysmukłe, jako też inne subtelne, które sobie do tej roboty przysposobisz, a posadziwszy przed sobą chłopca, już z taką robotą obznajomionego, trzymaj płytę lewą ręką, a w prawej żelazka, któremi, gdy w nic chłopiec miernym młotkiem uderzać będzie, naznaczysz oczy i nosy, włosy i palce u rąk, stawy w stopach i wszelkie rysy odzieży na stronie wierzchniej tak, aby i na spodniej były widzialne, gdzie także temiż żelazkami wybijać będziesz, aby rysy wyszły na zewnątrz. Skoro tę roboty do zupełnego wykształtowania doprowadzisz, rytuj rylcem i skrobakami około oczów i nosa, ust, podbródka i uszów, oznacz włosy i wszystkie drobniejsze rysy odzieży, oraz u rąk i u stóp paznokcie. Tego dokonawszy, jeżelibyś chciał korony wizerunków ozdobić drogiemi kamieniami, emaliją i perłami, wyrób zaraz osobne części ze złota przy pomocy drótu i lutowania, jak wyżej przy wyrabianiu kielicha, a przytwierdziwszy każdą na swojem miejscu, porób dziury do przytwierdzenia mianowicie pod większemi kamieniami, równie jak i w samej miedzi i następnie wyzłocisz płytę i wygładzisz ją najprzód szczotką z drótu mosiężnego, jako wyżej, potem żelazkami gladkiemi, nareszcie ubarwisz i przytwierdzisz części złote, każdą w swojem miejscu, osadzisz kamienie i obwiążesz perły. Takimże sposobem, jeśli cię stać na to, możesz wyrabiać ze złota i srebra wizerunki na księgi ewangielij, i na mszały; także zwierzątka, ptaszki i kwiaty na siodła dla kobiet. Wykonywąją się też taką robotą, na kubkach złotych lub srebrnych, lub na czarkach, w środku, jeźdźcy walczący ze smokami, lwami albo gryfami, obrazy Samsona lub Dawida, rozdzierających paszcze lwom; także lwy osobne i gryfy, albo też same duszące jakie bydlę, lub wreszcie cobądź innego według woli, a co do wielkości wyrobu przyzwoitem będzie i stósownem.
LXXVIII. O czyszczeniu starej pozłoty. (De purganda antiqua deauratura).
Weź mydła, połóż na miednicy lub w jakiembądź czystem naczyniu dolej wody i rozrób palcami, aż do gęstości drożdży, iżby nie mogło ściekać, gdziekolwiek się go nałoży. Potem szczeciną rozprowadzisz je na starej pozłocie miedzi, lub srebra, która świetność swoją straciła, tak iżby zupełnie była powleczoną, i pozostawisz tak przez dzień i noc. Na drugi dzień obmyjesz wodą za pomocą tejże szczeciny raz i drugi, zaś trzeci raz oblejesz czystą wodą, a zobaczysz jak przyjemnie w twych oczach błyszczeć będzie.
LXXLX. O oczyszczaniu złota i srebra. (De purgando auro et argento).
Jeżeli złoto lub srebro na blachy rozcieńczone i goździami gdzieniegdzie przytwierdzone, przez dawność poczernieje, weź węgli, utrzej je jak najmielej i przesiej przez płótno, a wziąwszy płatek lniany lub wełniany w wodzie zmaczany, połóż go na tychże węglach i podniosłszy go, wycieraj niemi starannie wszędzie złoto i srebro, dopóki nie zdejmiesz całej czarności; po czem opłócz wodą i na słońcu, albo przy ogniu lub też płatkiem obsusz: następnie naskrob jak najmielej białej kredy do naczynia, i nią na płatku lnianym na sucho tak długo wycieraj toż złoto lub srebro, aż pierwotny połysk odzyska. Podobnymże sposobem oczyszczają się naczynia.
LXXX. O organach. (De organis).
Zabierający się do robienia organów, winien mieć najprzód wykaz rozmiarów, według którego mają się mierzyć piszczałki grube, cieńsze i najcieńsze; potem niech sobie zrobi drąg żelazny długi i gruby, stosownie do miary, jaką chce nadać piszczałkom, który powinien być obły, najstaranniej w około opiłowany i gładki, w jednym końcu grubszy i nieco zacięty tak, iżby mógł być włożony w drugie żelazo krzywe, za pomocą którego mógłby być obracanym, nakształt drewna służącego do obracania świdra; w drugim zaś końcu ścieńczony, według miary dolnego końca piszczałki, mającego wchodzić do skrzynki wietrznej. Potem rozcieńcz miedź czystą i najcalszą tak, iżby naciśnięcie jej paznokciem, widzialnem było na stronie odwrotnej. Ta gdy zostanie według miary żelaza określoną, i przyciętą na dłuższe piszczałki, które się zowią niskiemi, zrobić trzeba stosownie do wykazu dziurę, w której przegródka ma być umieszczoną, oskrobać w około miernie według rozmiaru piszczałki, i ocynować za pomocą żelazka do lutowania; oskrobać także wzdłuż jeden brzeg piszczałki wewnątrz a drugi brzeg w tejże szerokości zewnątrz, i cienko je pocynować. Nim się zaś zrobi to cynowanie, należy brzegi świeżo oskrobane, rozgrzawszy miedź miernie, posmarować żywicą jodłową, aby cyna łatwiej i prędzej przylgnęła. Po zrobieniu tego, zgiąć należy tę miedź około żelaza i mocno okręcić żelaznym drótem miernej grubości, tak, aby brzegi pocynowane stykały się z sobą. Drót zaś ten przewlecze się najprzód przez małą dziurkę, znajdującą się w cieńszym końcu żelaza, i dwukrotnie się zawinie, a tak okręcać się ma dalej aż do drugiego końca żelaza, gdzie podobnież się przymocuje. Gdy już w spojeniach wzajemnie sobie odpowiadające brzegi należycie zetknięte zostały, położy się całe to wiązanie wraz z żelazem, przed piecem na rozżarzonych węglach, a przy pomocy chłopca siedzącego i miernie dymającego, wziąć trzeba w prawą rękę cienkie drewienko z utkwionym w jego rozszczepanym końcu płatkiem z żywicą, a w lewej trzymać cynę w długiej cienko wykutej sztuce, aby zaraz, gdy się piszczałka rozgrzeje, nacierać spojenie płatkiem zaprawionym żywicą, i aby się przytknięta cyna roztopiła i spojenie to należycie zlutowała. Po dokonaniu tego i ostygnięciu piszczałki umieści się żelazo w przyrządzie nakształt tokarni przysposobionym, a założywszy krzywe żelazo i drót odwinąwszy, niech jeden obraca toż żelazo krzywe, drugi zaś obiema rękami, włożywszy na nie rękawice, niech silnie trzyma piszczałkę, iżby się żelazo obracało, a piszczałka zostawała w spoczynku, dopóki się oku kształtną nic wyda, jakby była wytoczoną. Potem po wyciągnięciu żelaza, poklepać trzeba piszczałkę miernym młotkiem powyżej i poniżej otworu tak, iżby prawie do środka okrągłość jej zagłębiła się na dwa pałce; dalej zrobić trzeba przegródkę z miedzi cokolwiek grubszej w kształcie niby półokręgu i pocynowawszy ją w obwodzie, jak się to już powyżej z piszczałką zrobiło, wprawi się ją w niższą część otworu, gdzie niechaj tkwi równo z jego brzegiem, aby się wyżej ani niżej nie posunęła. Trzeba też mieć żelazko do lutowania, takiejże szerokości i okrągłości, jaką ma przegródka. To rozgrzawszy, położy się małe kawałeczki cyny na przegródkę z trochą żywicy, i ostrożnie się obwiedzie rozgrzanem żelazkiem, iżby się przegródka nie poruszyła, a po roztopieniu się cyny tak w około przytwierdzoną została, iżby w jej obwodzie przedech nie pozostał, oprócz przy powyższym otworze. Potem niechaj piszczałkę do ust przyłoży i niech dmucha najprzód słabo, potem więcej i coraz mocniej, a według tego, jak słuchem rozróżni, niech głos jej urządza, iż gdy go zechce mieć grubszym, niech otwór rozszerzy, gdy zań chce mieć cieńszym, niech otwór ścieśni. Takim sposobem niech wszystkie piszczałki porobi, nadając każdej z osobna miarę, od przegródki w górę, według przepisu w wykazie rozmiarów, od przegródki zaś poniżej, wszystkie jednej miary będą i jednejże grubości.
LXXXI. O skrzynce organowej. (De domo organaria).
Mając robić skrzynkę, na której się ustawią piszczałki, rozważ, czy ją zechcesz mieć z drzewa, czy też z miedzi. Jeżeli z drzewa, postaraj się o duże sztuki jaworzyny, bardzo wyschnięte, na dwie i pół stopy długie, a szerokości nieco większej nad jednę stopę, grubości zaś jednej na cztery, drugiej na dwa pałce; sztuki te nie powinny być sękate, lecz lite. Połączywszy je z sobą najstaranniej, zrobisz w spodzie grubszej sztuki w środku otwór czworokątny, na cztery palce obszerny, w około którego pozostawisz w temże drzewie brzeg na palec szeroki i tyleż wysoki, dla osadzenia w nim dyszy. W górnej zaś stronie przy boku zrób wydrążenia, przez któreby wiatr dochodzić mógł do piszczałek. Druga sztuka drzewa, która ma być wyżej umieszczoną, winna być ze spodu równo rozmierzoną, gdzie się mają rozłożyć siedm lub ośm wydrążeń, w których starannie przytwierdzą się języki tak, aby miały łatwy ruch przy wyciąganiu ich lub wsuwaniu, tak jednak, aby w spojeniach żadnego przedechu nie było. W wierszchniej zaś stronie porobisz wydrążenia naprzeciw dolnych, które cokolwiek szersze być powinny, a w których przyczepi się tyleż drewienek, tak, aby między temiż a większem, pozostawione było próżne wydrążenie, przez któreby wiatr mógł dochodzić do piszczałek; albowiem w tychże drewienkach dziury porobić należy, dla osadzenia w nich piszczałek. Wydrążenia, w których przytwierdzone zostały języki w części przodkowej wystawać powinny jakby okienka ukośne, przez któreby te języki wsuwać i wyciągać można. W tylnej zaś części, pod końcami tychże języków, porobisz dziury równej szerokości i długości na dwa palce, do tego służyć mające, aby wiatr mógł przeciągać z dołu do góry tak, że gdy się języki wsuną, dziury te zostaną przez nie zamknięte, gdy zaś wyciągnięte zostaną, dziury znowu otwarte będą. W tych zaś drewienkach, które są nad językami przytwierdzone, porób starannie i porządkiem dziury, według liczby piszczałek każdego tonu, w którychby te piszczałki mocno osadzone były i wiatr ze spodu odbierały. Na ogonkach zaś języków napisać należy litery według podnoszenia się i zniżania głosu, po którychby poznawać można, do jakiego ten lub ów tonu należy. W każdym języku porobione być mają szczupłe, osobne dziury, w długości połowy małego palca w przodkowej stronie, wzdłuż przy ogonkach, w te zaś dziury powsadzają się pojedynczo ćwieki miedziane z główkami, przechodzić mające środkiem okienek, za które się pociągają też języki od górnej ściany skrzynki do dólnej, główki zaś ćwieków powinny w górze tyle wystawać, aby podczas gry organów, gdy się języki wyciągają, zupełnie wyciągniętemi być nie mogły. Po takiem urządzeniu, skleić należy owe dwa drewna stanowiące skrzynkę organową, klejem twarogowym; nareszcie te części, które nad językami zostały przytwierdzone, a w których znajdują się otwory, okroją się starannie i oskrobią.
LXXXII. O skrzynce wietrznej. (De conflatori.)
Mając robić skrzynkę wietrzną, złóż z sobą dwa drewna jaworowe, sposobem jak poprzednio, długie na stopę, grube jedno na piędź, drugie na trzy palce, i niech będą w jednem czole zaokrąglone nakształt tarczy, a w miejscu tem mają mieć szerokość na półtory stopy, w drugiem zaś tępo ucięte, z szerokością jednej piędzi. Te gdy z sobą starannie złożysz, wytnij w grubszem drewnie, w czole zaokrąglonem, dziury w ilości odpowiedniej liczbie miechów, w czole zaś tępem jednę tylko, ale większą. Wyżłób potem od każdej dziury rowek ciągnący się do większej, przez te rowki wiatr będzie miał drogę podczas dęcia miechów. Drewna te skleisz twarogowym klejem i obłożysz nowem płótnem lnianem, mocnem, wprzód je tymże klejem posmarowawszy, aby przylgnęło; zrobisz także mocne paski żelazne, z obu stron pocynowane, które aby się zwalniać nie mogły, przybijesz długiemi głowiastemi gwoździami, pocynowanemi, tak, aby między dwiema dziurami był jeden taki pasek, obejmujący obadwa drewna od strony wierzchniej aż do spodniej. Potem przysposób sobie drewno krzywe z dębiny, zdrowe i silne, któregoby jedno ramię od zagięcia było na stopę długie, drugie na dwie stopy; drewno to z każdego końca przewiercisz grubym świdrem, jakim się wiercą piasty do kół pługowych; lecz ponieważ dziury nie spotkają się prosto z sobą z powodu krzywości, zrobisz sobie żelazko z głową zaokrągloną w kształcie jaja, z długim, cienkim ogonem, dla osadzenia go w trzonek, a niech będzie przy głowie nieco zgięte: tem żelazkiem, rozgrzanem, wypalisz dziury we wnętrzu krzywizny, aż się równo z sobą spotkają. Po zrobieniu tego, obrobisz tóż drewno na cztery granie tak, aby w każdym boku na piędź było szerokie, stosownie do miary skrzynki na jej tępej stronie. Wpraw potem to drewno w dolny otwór skrzynki organowej, zarznąwszy w niem szyję na wielki palec długą, która się w tenże otwór wpuści i osadzi, z tak szczelnem spojeniem, iżby przezeń żaden przedech nie mógł znaleść miejsca. Drugi zaś koniec złączysz w podobnyż sposób ze skrzynką wietrzną i klejem z twarogu utwierdzisz, całe też drewno obwiniesz wraz ze spojeniami płótnem, a nadto dodasz szeroki płat miedzi, obejmujący brzegi obu drewien. Zrobiwszy to, jeżeli zechcesz ustawić organy przy ścianie muru tak, aby wewnątrz kościoła nie były widzialnemi całe, lecz tylko sama skrzynka z piszczałkami, miechy zaś aby umieszczone były przy stronie odwrotnej, trzeba ci tę skrzynkę tak obrócić iżby języki ku miechom wyciągane być mogły; w murze zaś tym zrobisz łuk, pod którymby śpiewak siedział, i urządzisz siedzenie w taki sposób, aby jego stopy na skrzynce spoczywały. Zostawisz także w środku łuku w murze otwór czworokątny, przez któryby skrzynka z piszczałkami wystawała, spoczywając na szyi skrzynki wietrznej, która w murze poniżej otworu kamieniami jest umocowana w zetknięciu, i wspiera się na dwóch gwoździach żelaznych równo w mur wbitych. AV tymże otworze zawieszona jest drewniana okienica, w zamek z kluczem okuta która gdy jest zawarta, nikt nieświadomy nie pozna co się tam za nią mieści. Zewnątrz takie nad organami nakrycie z gęstej tkaniny, drewnianemi prętami od spodu rozpięte, nakształt budki niech na sznurku wisi ze sklepienia, dla wstrzymywania kurzu; któryto sznurek nad temże sklepieniem sztucznie z krążkiem połączony pociąga się, gdy się ma grać na organach i nakrycie to podnosi; po skończonem zaś graniu, znowu się na organy spuszcza. Ma też ta budka swój daszek z tejże tkaniny, na czterech kijach, niby trójkątnie rozpiety, a na jego wierzchołku osadzona jest gałka drewniana, do której sznurek jest przytwierdzony. Miechy i przyrząd, na którym one leżą, stosownie do usposobienia miejsca, według swego uznania pomieścisz.
LXXXIII. O skrzynce organowej z miedzi i jej skrzynce wietrznej. (De domo cuprea et conflatorio ejus).
Stosownie do obfitości piszczałek naznaczysz długość i szerokość skrzynki i zrobisz formę z wygniecionej gliny, a starannie ją wysuszywszy, wykrój w jakich zechcesz wymiarach i okryj woskiem, rozwałkowanym starannie obłem drewnem między dwoma równej grubości prętami. Potem powykrawaj w tym wosku otwory dla języków, i niżej dziurę, przez którąby wiatr mógł dochodzić, a zrobiwszy wlew i ziewy, okryj tenże gliną raz, drugi i trzeci. Gdy forma wyschnie, możesz w niej odlewać takim samym sposobem, jakim wyżej w formie kadzielnicy. Skrzynkę też wietrzną zaformujesz w glinie, z otwartemi zewsząd niżej wyżłobieniami dla wiatru, na podobieństwo korzenia drzewa, a u góry w jeden otwór się schodzącemi. Co gdy według miary rozłożone, nożem powykrawasz, odziej woskiem i postąp jak wyżej. Gdy skrzynkę odlejesz, osadź wewnątrz na odstęp palca od dna, płytę miedzianą wykutą, pod otworami języków równo, aby te języki na niej leżały tak, iżby mogły równo być wyciągane i wsuwane, a powlókłszy cienko gliną, resztę skrzynki zalej roztopionym ołowiem zupełnie nad te języki aż do wierzchu. To zrobiwszy, wyjmiesz ostrożnie tenże ołów i oznaczysz otwory piszczałek na językach, a potem na tymże ołowiu i denkiem żelazkiem lub wiertkiem starannie poprzedziurawiasz. Następnie pod językami porobisz dostępy wietrzne, powprowadzasz też języki każden w swoje miejsce i położysz ołów, a uderzając młotkiem osadzisz go w skrzynce, aby nic wiatru nie uchodziło, jak tylko otworami, w które się osadzić mają piszczałki. Gdy zaś skrzynka wietrzna odlaną zostanie i opiłowaną, a dysza każdego miecha w swój przedech wprawiona, przytwierdzić ją i mocno oblutować należy do skrzyni organowej od dołu tak, aby wiatr znajdował swój wolny dostęp, a przez żadne spojenia bynajmniej nie wychodził. Tego też pilnie przestrzegać trzeba, ady przy głowie każdego miecha, przed wylotem jego dyszy, zawieszoną była cienka miedź, któraby zamykała dostęp wiatru tak, iżby, gdy miech dmuchając opada, miedź ta się podnosiła dla zupełnego wyjścia wiatru; gdy się zaś miech podnosi, dla napełnienia się przez swój wietrznik powietrzem, aby taż miedź jego uście zupełnie zamknęła, i wiatrowi wpuszczonemu powrócić nic dozwalała.
LXXXIV. O laniu dzwonów. (De campanis fundendis).
Zabierając się do odlania dzwonu, obrób sobie najprzód sucho drewno dębiny, długości stosownej do wielkości dzwonu, jaki mieć zechcesz, tak, alty z każdego końca poza formę wystawało na długość jednej piędzi: drewno to ma być w jednym końcu grubsze i czworogranne, w drugim cieńsze i obłe, iżby się w dziurze obracać mogło: niech zaś ma zgrubienie stopniowo spuściste, aby po zkończeniu roboty, łatwo się wyciągnąć dało. Drewno toż w grubszej części na piędź od końca okroi się w około, aby się utworzyło wyżłobienie na dwa palce szerokie, w któremby drewno miało okrągłość, sam zaś koniec drewna przy tem wyżłobieniu trzeba ścieńczyć, iżby go można wpuścić w inne drewno krzywe, za pomocą którego mogłoby się obracać na sposób świdra. Przysposobią się zaś dwie deski równej długości i szerokości, które od strony zewnętrznej umocować trzeba i podeprzeć czterema drewnami; odstęp między niemi winien mieć długość rzeczonego drewna, iżby w jednej desce zrobiwszy dziurę, mógł się wniej koniec obły obracać, a w drugiej przeciwnej w zrobionem wycięciu na dwa palce głębokiem mogło się również obracać okrągłe wyżłobienie drewna. Co gdy przygotujesz, obłóż drewno rzeczone gliną dobrze wygniecioną, najprzód na grubość dwóch palców, a po zupełnem jej wyschnięciu nałóż jej powtórnie i tak postępuj, dopóki formy nie uzupełnisz do wielkości, jakąś mieć zamierzył, przestrzegając, abyś nigdy jednej powłoki gliny nie dawał na drugą, póki poprzednia nie wyschnie należycie. Umieścisz potem tę formę między opisanemi wyżej deskami i przy pomocy chłopca obracającego obtoczysz ją jak zechcesz żelazkami do tej roboty zdatnemi, a płatkiem zmaczanym w wodzie wyrównasz. Potem wziąwszy łoju, pokraj go drobno w naczyniu i wygnieć rękami, a przytwierdziwszy do równej deski dwa równe drewienka grubości jakiej zechcesz, nałóż pomiędzy nie łoju, rozpłaszcz go i wyrównaj drewnianym wałkiem, jak to robiłeś z woskiem wyżej, pomoczywszy wodą, aby się łój nie czepiał, i zaraz go nagle podejmiesz i formę nim obłożysz, a spojenia w około gorącem żelazkiem pozatapiasz. Znowu tak samo rozcieńczając część łoju, położysz go przy poprzednim, i tak postępować będziesz, dopóki nim formy nic okryjesz. Brzegowi dzwonu nadasz grubość według woli. Po nałeżytem ostudzeniu łoju, obtoczysz go żelazkami ostremi, a jeżeli chcesz przydać jakąś ozdobę na powierzchni dzwonu, z kwiatów lub napisów, wyryjesz je na łoju i cztery dziury trójkątne około szyi wyrobisz, aby lepiej dzwonił. Potem przesianej i starannie wygniecionej gliny nałożysz, a po jej wyschnięciu, znowu jej nadłożysz. Gdy ta zupełnie będzie suchą, przewrócisz formę na bok, i trącając lekko wyciągniesz drewno, a postawiwszy formę na powrót, dziurę u góry mięką gliną zapełnisz i wciśniesz w środek krzywe żelazo, na którem ma być zawieszone serce, tak, aby jego końce zewnątrz wystawały. Gdy ta glina wyschnie doprowadź ją do równości z resztą formy i pokryj łojem tak, iżby końce żelaza dostatecznie w nim tkwiły. Potem wykształcisz szyję i ucha, oraz ziew i wlew z góry, i gliną odziejesz. Gdy glina wszędzie trzykrotnie wyschnie, otocz ją żelaznemi obręczami tak gęsto, iżby między dwiema obręczami nie więcej, jak na szerokość dłoni odstępu pozostało; na te zaś obręcze dasz dwie gliniane powłoki. Skoro te wyschną, przewróć formę na bok i w glinie wewnętrznej wokoło i wgłąb zrób wielkie wydrążenie, iżby nie pozostała grubiej nad jednę stopę; gdyby bowiem forma pełną wewnątrz pozostała, nie możnaby jej łatwo podnieść dla wielkiego ciężaru, ani z powodu grubości dobrze wypalić. Wykop następnie dół w miejscu, gdziebyś chciał tę formę wpuścić dla jej wypalenia, dając mu głębokość podług wysokości tejże wziętej z szerokości, i z kamieni na glinie zrób mocną podstawę nakształt fundamentu, na wysokość jednej stopy, na której stanie forma tak, iżby w pośrodku pozostał przestwór, niby droga na półtory stopy szeroka, gdzie ogień pod formą ma być założony. To zrobiwszy, utkwij pionowo cztery koły przy tejże podstawie, równo z ziemią wystające, i zaraz dół ziemią zapełnij. Zaraz też przysuniesz tę formę i ustawisz ją w pośrodku onych kołów równo, i z jednej strony zaczniesz z pod samej formy ziemię podbierać. Gdy się nachyli, podkopuj z drugiej strony, aż się znowu ku niej przechyli i tak dalej podkopuj z jednej i drugiej strony, aż forma na podstawie kamiennej równo osiędzie. Zaraz potem wyciągniesz koły, które na to tylko były utkwione, aby służyły do równego opuszczania formy, i wziąwszy kamieni wytrzymałych na płomień, zrób na glinie progi z obu stron owego przestworu podłużnego, któryś był zostawił w pośrodku podstawy, i w około wymuruj piec w odstępie połowy stopy od formy. Skoro murując dojdziesz do połowy formy, oczyść brzeg pieca, a w brzegu tejże formy z każdego boku zrób dziurę, przez którąby łój mógł wyciekać, i podstawiwszy naczynie podłóż ogień i drew suchych. Gdy po rozgrzaniu się formy łój wyciekać zacznie, muruj dalej piec, letni już u spodu, aż do wierzchu formy, a na górnym jego otworze połóż nakrywkę z gliny lub żelazną. Po zupełnem wycieczeniu łoju, zatkaj obiedwie dziury wygniecioną gliną w stosownej mierze, iżbyś brzegu dzwonu nie uszkodził, a około formy dokładaj drew obficiej, iżby przez cały dzień i następującą noc ognia nie zabrakło. Tymczasem weźmiesz garnek żelazny z dnem okrągłem, do tej jedynie roboty służący, którenby z każdej strony miał po dwa żelazne ucha albo, gdyby dzwon miał być bardzo wielki, dwa lub trzy garnki, i osmarujesz go zewnątrz i wewnątrz gliną dobrze wygniecioną, raz, drugi i trzeci, dopóki nie nabierze grubości na dwa palce, i postaw je naprzeciw siebie tak, aby pomiędzy nie przejść można, a pod nie podłóż ziemi zwyczajnej, i w około nawbijaj palików drewnianych, w dwóch zaś miejscach, a jeśli tego potrzeba w trzech, gdzie miechy mają być przystawione, osadzisz mocno dwa paliki, równej grubości, a między niemi zrobisz otwór naprzeciw otworu garnka, tak, iżby do niego wiatr mógł dochodzić, do każdego zaś otworu dodasz osobne żelaza cienkie i tak zgięte, aby na nich dysze miechów stale spoczywały. Następnie z kamieni na glinie wymurujesz w około piec nad tymże garnkiem na półtory stopy wysoki, wewnątrz go równo gliną wy lepisz, i nałożysz węgli rozżarzonych. Gdy podobnież postąpisz z każdym garnkiem, przystaw miechy wraz z przyrządami na których mocno wspierać się winny i do każdego otworu, równie jak do każdego miecha przeznacz po dwóch silnych ludzi. Gdy już garnki wewnątrz dobrze się rozpalą, przytnij dla każdego dwa drewna dębowe, grube i suche, i tak je przysposób, aby dno wewnątrz zapełnić mogły, a między niemi zostawisz otwór, przez któryby do nich wlewać można; na tych dwóch drewnach umieść inne tejże miary: w obwodzie zaś z takiegoż drzewa ustaw jakby słupki, ponad brzeg pieca z tamtych drewien wystające. Po dokonaniu tego, zważ cały spiż, jaki masz, albo cztery części miedzi, a piątą cyny, i rozdziel na każdy garnek według jego objętości, część odpowiednią. Potem udawszy się do pieca formy, podnieś górną nakrywe i zobacz co się tam dzieje. Jeżeli znajdziesz wewnątrz zupełne rozżarzenie, zwróć się ku garnkom i nałóż najprzód grubych węgli. Potem porządkiem nakładaj miedzi bez cyny, przerzucając węglami, których na wierzch nałóż obficie, a dodawszy zarzewia, każ dymać miechami zrazu miernie, a potem coraz bardziej. Gdy ujrzysz wznoszący się płomień zielony, już miedź topić się zaczyna, zaraz też nałożywszy obficie węgli, zwróć się do pieca formy i zacznij z góry kleszczami długiemi rozbierać kamienie i na bok odrzucać. Taka robota i w tem miejscu, nie leniwych lecz zwinnych i gorliwych wymaga robotników, aby przez nieostrożność którego z nich albo forma nie została rozbitą, albo jeden drugiemu nie stanął na zawadzie, lub go nie trącił i do gniewu nic pobudził, czego nadewszystko strzedz się potrzeba. Rozrzuciwszy kamienie i ogień w zupełności, na nowo śpiesznie nałożysz ziemi, aby cały dół około formy był nią zapełniony, i niech będą w pogotowiu ludzie z tępemi drewnami, coby obchodząc w około miernie ją ubijali i mocno deptali nogami, aby nałożona ziemia ściskała formę, iżby ta, gdy ciężar spiżu do niej się dostanie, żadnemu pęknięciu uledz nie mogła. Po napełnieniu dołu w taki sposób aż do wierzchu, pośpiesz do garnków i długiem, wysuszonem drewnem poruszaj miedź, a gdy zobaczysz, iż się zupełnie roztopiła, włóż cynę i znowu pilnie poruszaj, iżby się dobrze zmieszała: a rozebrawszy piec w około, przesuń dwa drągi mocne i długie przez ucha garnka, każ ludziom silnym i z robotą taką obeznanym podnieść go z wszelką ostrożnością i donieść do formy, a po rozrzuceniu węgli i odgarnięciu popiołu, przyłożywszy płatek cedzidłowy, każ wolno nalewać. Podczas tego zbliż ucho ku wlewowi formy, i słuchem starannie badaj, co się tam wewnątrz dzieje; a gdy posłyszysz jakoby lekki odgłos grzmotu, powiedz, aby się nieco wstrzymano i znowu dalej nalewano; a tak chwilami przerywając i znowu nalewając, ułatwisz równe osiadanie spiżu, dopóki się garnek nie wypróżni. Po odstawieniu tego, zaraz drugi przynieść należy i na temże miejscu postawić, a postąpić z nim podobnie jak z pierwszym, i tak samo z trzecim, aż się we wlewie spiż pokaże. Zaraz jednakże nie należy garnka odstawiać, lecz go przez jakiś czas na miejscu zatrzymać, aby, gdy spiż opadnie, znowu go dolać można. Gdybyś zechciał ten mozoł przenoszenia i niejednostajnego nalewania uchylić, nabądź jak największy garnek, któryby miał dno równe, i zrób w nim otwór jeden w boku przy dnie i oblep go gliną wewnątrz i zewnątrz, jak wyżej. Co zrobiwszy ustaw go przy formie nie dalej, jak na pięć stóp odległości, obij w około kołkami i roznieć ogień węglany. Gdy się rozżarzy, dziurę ku formie zwróconą zatkaj gliną, i osadź przy niej cztery drewna oraz kołki poniżej, a w około wystaw piec, jak się wyżej powiedziało. Potem nałożywszy miedzi z węglami i zarzewiem, i przystawiwszy miechy trzema rzędami, każ mocno dymać. Tymczasem przysposób drewno suche takiej długości, aby mogło dosięgać, od dziury w garnku, aż do wlewu formy, które niech ma znaczne wyżłobienie. To gdy zewsząd gliną oblepisz, a najwięcej od wierzchu, wkopiesz je tak, aby równo z ziemią leżało, lecz przy garnku nieco wyżej, i przykryjesz węglami rozżarzonemi. Niezwłocznie włożysz cynę, a poruszywszy miedź jak wyżej, zakrzywionem żelazem, mocno osadzonem w drewno, otwórz dziurę i przy pomocy ludzi trzymających dwa cedzidłowe płatki tkaniny, dozwól płynąć metalowi niekiedy jednak przerywając, jak wyżej. Gdy zaś napełni się forma, a w garnku jeszcze coś ze spiżu pozostanie, połóż bryłę gliny u górnego końcu grubego drewna, i mocno ją wtłaczaj, abyś dziurę zatkał. Każdym z tychże sposobów odlewania, mogą być także mniejsze dzwony odlewane, a stosownie do ich wielkości, należy garnków dobierać. Skoro spiż we wlewie stężeje, każ spiesznie ziemię z dołu wyrzucać, aby forma zewnątrz nieco ochłodzoną została. Po wyrzuceniu ziemi trzeba formę na jeden bok nachylić i ziemią podbić, a tak powtarzać, aż tym samym sposobem, jakim była wpuszczoną, zostanie wydobytą. Czego dokonawszy, trzeba ją na jeden bok zupełnie położyć, a używszy siekier i innych ostrych żelaziw na długich styliskach osadzonych, spiesznie wewnętrzną glinę wydobyć; gdyby bowiem dozwoliło się jej wewnątrz ostygnąć, nabrzmiałaby od wilgoci z ziemi, a dzwon niewątpliwie pęknąćby musiał. Po wydobyciu gliny, postawić też formę należy na ziemi, i tak ją zostawić, póki zewnątrz zupełnie nie ostygnie: następnie wyłamie się glinę i zdejmą się obręcze, a cokolwiek się nierównego na powierzchni zewnętrznej pokaże, okrzesze się ostrożnie młotkami. Potem w środku dzwonu osadzi się drewno, podobno do tego, na jakim się najprzód forma obtaczała, i umocuje się takowe czterema innemi drewnami na krzyż przy brzegu dzwonu, tak, aby wlewek spoczywał na jednej desce, a to drewno na drugiej, iżby po założeniu krzywego drewna, dzwon mógł się obracać i kamieniem piaskowym wszędzie wyrównać. Potem wlewek z dwóch stron podpiłowawszy ostrożnie, odłamie się, a około szyi zwiąże się dwa drewna, spodnie o połowę cieńsze, a górne w obwodzie grubsze; które to drewna żelaznemi obręczami mocno się ścisną i spoją się żelaznemi sponami z każdej strony przy uchach. To grubsze drewno, winno być nieco dłuższe, niż szerokość dzwonu, a w końcach cokolwiek wysmuklejsze, niż środkiem; w tychże końcach ma mieć dwa żelaza grube i obłe, których długość winna być w drewnie na pół stopy, a zewnątrz na jednę piędź. Gdy zaś przygotujesz dwie belki dla przyjęcia dzwonu, zrób w nich dwa wycięcia na dwa palce głębokie, w któryby dwie owe grube osie zapuszczone być mogły, pod te zaś podłożysz dwa żelaza wygięte, dla ochrony belek. W tem też grubem drewnie, na którem dzwon został zawieszony, ma być z każdej strony po jednej dziurze, dla wprawienia w nie dwóch drągów wystających, do których się przywiążą sznury służące do dzwonienia. Rzemień także gruby z jeleniej szyi zadziergnąć należy w to żelazo zgięte, tkwiące wewnątrz dzwonu w jego środku, na którym serce ma być zawieszone; to zaś powinno być tak długie, iżby na szerokość dłoni zewnątrz dzwonu wystawało, i winno być wkońcu grubsze w długości jednej piędzi, ku górze zaś ścieńczone.
LXXXV. O rozmiarze cymbałów. (De mensura cymbalorum).
Kto chce robić cymbały, dobry przy śpiewie głos wydające, winien dla każdego z nich wydzielić wosk według wagi, zaczynając od wyższych, aby stopniowo dojść do niskich. Każden też powinien oznaczyć właściwą mu literą, aby go w rozdzielaniu mógł poznać. Najprzód ma rozdzielić wosk, na dwie równe co do wagi części, jednę na literę a, drugą na G. Wosk litery a niech podzieli na ośm równych części, i doda tyle do wosku litery G, ile wynosi ósma część litery a. Podobnież, niechaj wosk G podzieli przez ośm i tyle da literze F ile sama obejmuje, a nadto ósmą jej część, a będzie miał dwa tony ciągłe. W tem miejscu przypada półton, który się tak wynajdzie. Całość wosku litery a niech podzieli na trzy części, i niech da też całość literze E z dodaniem jej trzeciej części. Potem niech da tyle literze D ile jest w całości a z dodatkiem jej ósmej części. Dalej niech da literze C tyle wosku, ile go ma G z dodaniem połowy, a tak mieć będzie dwa tony po półtonie. Następnie niechaj literze B tyle wosku udzieli, ile wynosi całość litery F, a nadto trzecią część tegoż, a otrzyma znowu półton, i siedm symfonij od litery a aż do B wynajdzie. Dyjapazonu jednak nie będzie bez ósmego cymbała. Niech więc podwoi całą ilość wosku litery a i da ją dla litery A, a niczego już nie braknie. Zaś dyjatesseron, dyjapazon i dyjapdnte synemenon tak wynajdzie: niechaj weźmie całą ilość wosku litery i tyleż da literze F, a nadto jej połowę, i umieści ją między A i B. Nadewszystko strzedz się winnien, kto ma cymbały wyrabiać albo odlewać, aby z rzeczonego wosku, tak starannie odważonego i podzielonego, nic nie brał na jarzma i ziewy, lecz niech to wszystko z innego wosku zrobi. Na wielkiej też baczności mieć powinien, aby wprzód, nim się weźmie do odlewu którego cymbała, cyna z miedzią były już zmieszane, iżby mu czysty ton nadać; gdyby bowiem inaczej postąpił, nie będą się tony zgadzać. Piąta lub szósta część cyny być powinna, każde dobrze oczyszczone, wprzód nim się zmieszają, aby czysto dźwięczały. Jeśliby odlane cymbały nie dość należnie dzwoniły, poprawić to można pilnikiem lub kamieniem.
LXXXVI. O cymbałach muzycznych. (De cymbalis musicis).
Mając robić cymbały, najprzód sobie nabądź przepis, a podług jego skazówek zrób formę i wosk starannie przeważ. Gdy je zaś odlejesz, jak się wyżej powiedziało, jeśliby czego z powodu zaniedbania lub niedozoru, w strojności tonów brakowało, poprawisz tak, iż chcąc podnieść ton cymbała, piłuj spód jego brzegu, jeśli zaś zechcesz go zniżyć, piłuj w obwodzie przy brzegu.
LXXXVII. O ampułkach cynowych. (De ampullis stagneis).
Zrób sobie dwa żelazka długości dłoni, a nieco cieńsze od małego palca, któreby w jednym końcu były grubsze, w drugim spuścisto ścieńczone, iżby się z formy wyciągnąć dały; niech też w grubszym końcu mają cienkie kończyny, aby każde w osobny trzonek osadzone być mogło; te trzonki powinny być obłe; na drugim zaś końcu żelazka te powinny mieć krótkie, obło czopy, na którychby je obracać można. Te żelazka obłóż gliną, zrazu cienko, potem grubiej według upodobania. Po jej wyschnięciu, zrób sobie tokarnię na sposób tych, które służą do toczenia misek i innych naczyń drewnianych, gdzie jeden słupek jest stale ustawiony, drugi ruchomy, tak jednak, iżby po dosunięciu mógł być u spodu małym kołeczkiem przytwierdzony. Między temi słupkami umieść formę, a wpuściwszy obadwa czopy w swoje dziury, oraz rzemyk około drewna obwinąwszy, przy pomocy siedzącego chłopca, który zań pociągać będzie, obtoczysz ją według upodobania, a następnie obłożysz woskiem, któren również obtoczywszy, wyciąg z trzonka formę wraz z żelazkiem, porób ziewy, a po nałożeniu gliny i jej wysuszeniu, wytopisz wosk i włożysz ją w piec do wypalenia, sposobem powyższym. Gdy wewnątrz zupełnie się rozpali, wyjm z ognia i pozostaw do ostudzenia tak, iżby ją w ręce utrzymać można; zaraz roztop cynę w żelaznej panwi lub w glinianem naczyniu, a skoro nadejdzie czas lania, dodaj trochę żywego srebra iżby na funt cyny przypadło ćwierć funta rtęci, i niezwłocznie lej do formy. Gdy ta zupełnie wystygnie, wyłam zewnętrzną glinę, a nasunąwszy trzonek i umieściwszy odlew znowu w tokarni, obtocz gładko ze wszech stron, a nareszcie skrzypiem wygładź. Weź potem trochę z tych otoczyn cynowych, dodaj nieco rtęci i w palcach rozcieraj, dopóki się zupełnie nie rozpłyną, a z pomocą szmatki powleczesz tem ampułkę, tocząc, póki jej nie nadasz suchości i świetności: wydobądź wreszcie żelazko i glinę wewnętrzną, a około otworu w denku, gdzie przechodziło żelazko, wyżłób rowek w grubości cyny, i wpraw weń kawałek tejże nieco grubszy, niż w ampułce, i wpuściwszy wewnątrz obłe drewienko, na którem się oprze, aby się nie zgiął, uderzaj zewnątrz miernym młoteczkiem, aż w rowek wejdzie i w nim się mocno osadzi. Innym tez sposobem dziurę tę zaprawić możesz: wsadź w ampułkę drewno jak poprzednio, obwinąwszy szmatką jego koniec, i wlej w tęż dziurę roztopionego samego ołowiu, naskrobawszy tam wprzód wosku, a następnie zaraz spiesznie młoteczkiem wyrównaj.
LXXXVIII. Jak się ma cynę lutować. (Qualiter stagnum solidetur).
Wykuj z cyny dwa niby kubki równe, i zetknij je z sobą w środku tak, iżby brzeg jednego wchodził w brzeg drugiego, a postawiwszy obejmujący na gorącym popiele, wyklep jak najcieniej kawałek cyny, zmieszanej z trzecią częścią ołowiu i naciętemi z tejże drobnemi cząstkami obłóż na około; otocz potem węglami miernie rozżarzonemi, i skoro się tylko zagrzeje obsmaruj w około żywicą jodłową, a niebawem zobaczysz te cząsteczki topiące się i rozpływające. Zaraz odgarnij węgle, a po ostudzeniu znajdziesz zlutowane. Takimże sposobem lutować można wszelkie wyroby z czystej cyny, mianowicie cewki i ucha u ampułek, jako też zawiaski, na których pokryweczki są zawieszone, oraz dziury, gdyby jaka w odlewie ampułki przez niedozór powstała.
LXXXIX. O odlewaniu cewki. (De fundendo effusorio).
Można też cewkę z łatwością wykonać w ten sposób, iż urżniesz obłe, łupkie drewno i wzdłuż przewiercisz je świderkiem, wszakże nie na wyiot; potem jo przez środek rozłupiesz i w owej calej jego części zrobisz dziurę, a w niej utkwisz obłe żelazko, grubości odpowiedniej wewnętrznemu przestworowi cewki, które powleczesz gliną; potem drewno zewnątrz mocno obwiążesz i do rozgrzanego wlejesz cynę. Po ostudzeniu, drewno rozwiąż i żelazko wyciągnij, a cewkę opiłowaną i wygładzoną przylutujesz w sposób, jak się wyżej powiedziało, do naczyńka.
XC. O żelezie. (De ferro).
Żelazo tworzy się w ziemi podobnie jak kamienie, które wykopane tak samo, jak miedź powyżej, kruszy się i wytapia w bryły, a pstem w kowalskim piecu otapia się i przekówa, aby się stało zdatnem do wszelkiego wyrobu. Calibs (ocel, stal) ma nazwę od góry Calibs, na której jest w największem używaniu; gdzie stal podobnież się przysposabia, aby zdatną była do wyrobów. Gdy sobie żelaza przygotujesz, a z niego ostrogi lub inne dla jeźdźców przybory wyrobisz, te zaś złotem lub srebrem ozdobić zechcesz, weź najczystszego srebra i kuciem bardzo je rozcieńcz. Miej potem krążek z dębiny, na stopę szeroki i obtoczony, któren w obwodzie winien być cienki, a środkiem z obu stron gruby, dla osadzenia go na innem drewnie krzywem, iżby się mógł obracać; w to zaś w jednym końcu wprawi się inne drewno krzywe, za pomocą którego mógłby być obracany. Gdy ten krążek umieścisz między dwoma słupkami, porób na jego obwodzie zewnątrz wycięcia nakształt schodków w tył zwróconych. Słupki, w których się krążek ma obracać, powinny być mocne w ławce, w poprzecznym kierunku osadzone, tak, iżby krzywe drewno z prawej ręki przypadło. Postaw także jeden jeszcze słupek na lewej ręce, na przodkowej stronie przy krążku; w słupek ten winno być wprawione cienkie drewienko tak, iżby na krążku leżało, i miało na końcu kawałeczek stali, długi i szeroki jak wielki paznokieć, mocno przez zawiercenie utwierdzony i bardzo ostry, tak, iżby gdy krążek jest w obrocie, drewienko to ciągle spadało z jednego stopnia na drugi, aby tak drgająca stal przecinała wszystko, co się do niej przytknie. Gdy więc ostrogę równo opiłujesz, połóż ją na rozżarzonych węglach, aby zczerniała, a ostudzoną chwyć lewą ręką, krążek zaś obracaj prawą i przyłożywszy ją do stalki, ponarzynaj subtelnie wszędzie zewnątrz w podłuż i w poprzek. Co zrobiwszy, nałam małemi kleszczykami kawałeczków srebra drobnych jak zechcesz i ponakładaj, a wysterki ich temiż kleszczykami wciskaj, aby utkwiły. Gdy tak zewsząd zrobisz, połóż znowu na zarzewiu, aż na nowo zczernieje, i zdjąwszy kleszczykami poleruj starannie długiem żelazkiem stalowem, bardzo gładkiem i w trzonek osadzonem, a położywszy znowu na węglach rozgrzejesz, i temże żelazkiem znowu mocno wypolerujesz. Gdybyś zaś częściowo albo w całości chciał dać pozłotę, możesz to według woli zrobić. Takimże sposobem wędzidła i inne na konia przybory lub cobądź innego z żelaza, ponacinaj powyższym sposobem, lecz głębiej, przysposób sobie drótu bardzo cienkiego ze srebra lub złota i z niego wyrób drobne kwiateczki i kółeczka, lub cokolwiek ci się innego spodoba i cienkiemi kleszczykami w żelezie gdzie zechcesz poosadzaj i krótkim młotkiem lekko przyklepuj, aby utkwiły, a niech zawsze jeden kwiateczek będzie zloty, drugi srebrny. Zapełniwszy w ten sposób całą powierzchnię żelaza, połóż na zarzewiu, aby zczerniało i znowu miernym młotkiem poklepuj starannie, aż wszędzie, gdziebądź żelazo przegląda, nacięcia wyrównane zostaną, a tak dzieło to wydawać się będzie, jakby nijelowane. Jeśli zaś na nożykach lub na innych żelaznych wyrobach, zechcesz mieć litery, najprzód je wyrytuj rylcami, a potem zrobiwszy drótu grubego ze srebra, wygnij z niego cienkiemi kleszczykami litery i wpraw je w te miejsca wyryte i klepiąc z góry młotkiem, napełnij je. Takim też sposobem kwiateczki i kółeczka robić możesz na żelezie i drótami z miedzi i mosiądzu napełnić. Gdyby zaś co z wyrobów tego rodzaju przez dawność albo nieostrożność połamanem było, a chciałbyś tkwiące w tem srebro wydzielić, włóż to w ogień, aby się rozżarzyło, i trzymając kleszczami w lewej ręce, prawą długim kawałkiem ołowiu nacieraj wszystkie miejsca, gdzie się srebro pokazuje, a wnet, skoro ołów topić się zacznie, srebro także się roztopi i z nim się zmiesza, a następnie ołów wypalisz, a srebro pozostanie.
XCI. O lutowaniu żelaza. (Dc solidatura ferri).
Wyrabiają się też z żelaza cienkie obrączki, które się osadzają na trzonkach narzędzi żelaznych, a których samych spogrzewać nie można; te w spojeniu obwijają się rozcieńczoną miedzią, i lekko gliną powlekają. Gdy ta wyschnie, i przed ogniskiem w węglach przy dymaniu się rozżarzy, zaraz miedź stopi się, rozpłynie i zlutuje. Takimże sposobem klucze cynowane, gdy ulegną złamaniu i wszelkie inne żelazne wyroby lutowane być mogą. Jeżelibyś zamek (kłotkę) chciał zrobić, jakimi się skrzynki zamykają, wykuj żelazo cienko, zegnij około innego obłego żelaza i wpraw mu denka u dołu i u góry. Potem go opasz paskami z tegoż żelaza, a między niemi umieść kwiatki lub kółka, jak zechcesz, tak jednak, aby jedna cząstka zawsze się z drugą stykała i przytrzymywała ją, iżby odpaść nie mogła. Zmieszaj też dwie części miedzi z trzecią cyny i rozkrusz drobno młotkiem w żelaznem naczyńku, wypal kamień winny, dodaj mu trochę soli i zarób wodą, a posmarowawszy tem w około, potrząś tymże proszkiem. Gdy wyschnie, znowu obsmaruj tą przyprawą grubiej, a położywszy na węglach, i niemi starannie obłożywszy, jak powyżej srebro, takim samym sposobem polutujesz, i gdy samo ostygnie, obmyjesz. W takiż sposób cobądź zechcesz z żelaza, możesz lutować, lecz pozłocić tego w żaden sposób nie można. Cokolwiek zaś żelaznego chciałbyś pocynować, najprzód opiłuj i pierwej nim ręką dotkniesz, świeżo tak opiłowane zanurz w cynie z sadłem na panwi roztopionej i kleszczami poruszaj, dopóki nie obieleje, a po wyjęciu otrząś mocno i płatkiem lnianym z otrębami oczyść. Zamki żelazne i okucia skrzynek lub drzwi, gdy zrobisz, rozgrzej je ostatecznie i żywicą posmaruj, goździe zaś ich cynowane być powinny. Ody zrobisz ostrogi, wędzidła i przybory siodłowe dla niższych duchownych i zakonników, i te gładko opiłujesz, rozgrzej je miernie i naskrob na nie rogu wolowego lub gęsich piór, które od gorąca nieco rozmiękczone przylgną do żelaza i nadadzą mu czarną barwę, poniekąd im stosowną.
XCII. O rzeźbieniu kości. (De sculptura ossis).
Mając rzeźbić na kości, zrób najprzód płytę jakiejbądź zechcesz wielkości, a pokrywszy ją kredą, nakreśl ołowiem wizerunki według woli, i oznacz te rysy cienkiem żelazkiem, aby wyraźnemi były; potem rozmaitemi żelazkami wybieraj tła do upodobanej głębokości, a według pomysłu swego i wiadomości, rytuj wizerunki, lub co się spodoba. Gdybyś dzieło twoje zechciał ozdobić listkami złota, podłóż kleju z pęcherza ryby zwanej wyzem, i na nim kładź wykrawane według potrzeby płateczki z listka złota. Wyrób także trzonki z kości słoniowej, obie lub graniaste i zrób w podłóż środkiem dziurę, potem ją rozprzestrzeń rozmaitemi do takiej roboty zdatnemi pilnikami, aby była taką wewnątrz, jak zewnątrz, aby więc wszędzie jednakową i mierną miała cienkość; nakreśl w około misternie kwiatki, czy zwierzątka, ptaki lub smoki szyjami i ogonami z sobą splątane, i tła cienkiemi żelazkami przedziuraw, potem rytuj, jak możesz najcieniej i najstaranniej. Następnie wewnątrz dziury wpraw drewienko dębiny, okrywszy je cienką miedzią pozłoconą tak, iżby przez wszystkie pola złoto przeglądało; z tejże samej kości wpraw u góry i u dołu dwa kawałeczki, które umocujesz kołeczkami kościanemi tak misternie, iżby nikt nie mógł dojrzeć, jakim sposobem złoto tam zostało włożone. Potem w górnej części zrobisz dziurę dla osadzenia noża, którego kończyna rozgrzana łatwo się da wpuścić i mocno tkwić będzie, bo wewnątrz jest drewno. Zrób także trzonek prosty jak zechcesz i stosownie do jego wielkości zrób w nim dziurę dla osadzenia noża, wpraw w nią szczelnie drewienko, a według kształtu tego drewienka daj wyrobić kończynę noża. Potem utrzej czystej żywicy na najmielszy proszek, i napełnij nim dziurę w trzonku; nóż przy osadzie obwiń potrójnie płatkiem lnianym wilgotnym, a położywszy go przed ogniskiem, rozgrzej samą kończynę, iżby się miernie rozżarzyła i zaraz wetknij starannie do trzonka, aby się nóż dobrze osadził, a będzie tkwił mocno. Gdyby zaś kiedy przez dawność lub nieostrożność nóż się złamał, tak, iżby resztka jego z trzonka sterczała, rozgrzej kleszcze kowalskie i chwyć niemi ten ułomek i gdy trochę potrzymasz aż się rozgrzeje, zaraz go wyciąg. Siarką też utartą, można w takiż sposób nóż utwierdzić, nietylko w kości, lecz i w drewnie twardem.
XCIII. O barwieniu kości na czerwono. (De rubricando osse).
Jest roślina marżanką zwana, której korzeń jest długi, wysmukły i czerwonawy, wykopany wysusza się na słońcu i w moździerzu tłuczkiem się tłucze, a potem ługiem zalany warzy się w zwykłym garnku. Gdy się dobrze zagotuje, włożona do niej kość słoniowa, lub rybia, albo róg jeleni, czerwienieją. Można też z tych kości lub rogów wyrabiać tokarską robotą, guzy na pastorałach biskupów, opatów i mniejsze guziki do rozmaitych sprzętów przydatne. Gdy te ostremi żelazkami obtoczysz i skrzypiem wygładzisz, weź otoczyn w płatek lniany, i tocząc mocno wytrzej wszędzie, a nabiorą połysku. Popiołem przesianym i w płatek wełniany nałożonym, możesz polerować rogowe trzonki i trąbki myśliwskie lub szyby do latarń, w końcu zaś nie zapomnisz je olejkiem orzechowym posmarować.
XCIV. O szlifowaniu drogich kamieni. (De poliendis gemmis).
Kryształ, to jest wodę w lód stwardniałą, a lód po wielu latach stwardniały w kamień, tym sposobem się piłuje i szlifuje. Weź przyprawy zwanej kitem, o której się wyżej mówiło i przystawiwszy ją do ognia aby się roztopiła, przyklej na niej kryształ do długiego drewna, takiejże jak on grubości. Gdy to ostygnie, trzej obiema rękami na twardym kamieniu piaskowym, dodając wody, dopóki nie nabierze kształtu, jaki mu nadać zechcesz; potem na drugim kamieniu tegoż rodzaju, lecz mielszym i równiejszym, trzej aż się zupełnie wyrówna. Wziąwszy następnie płytę ołowianą równą nałóż na nią dachówczyny zwilżonej, której ze śliną natrzesz na twardej osełce, i nią poleruj powierzchnię tegoż kryształu, aż nabędzie połysku. Nareszcie na rzemyku kozłowym, nieczernionym, i niestłuszczonym, lecz tylko wyciągniętym na drewnie i przybitym ćwiekami, nałóż utartej już ze śliną dachówczyny i starannie trzej, dopóki zupełnego blasku nie nabierze. Gdybyś na krysztale chciał rytować, weź kozła dwuletniego lub trzechletniego i związawszy mu nogi, zrób nacięcie między piersiami a brzuchem, w miejscu serca, i włóż tam kryształ, iżby w jego krwi leżał, aż się rozgrzeje. Ten zaraz wyjąwszy, rytuj na nim co zechcesz, dopóki trwa jego ciepło, a gdy zacznie stygnąć i twardnieć, włóż znowu w krew kozła, a po rozgrzaniu znów wyjmij i rytuj, i tak powtarzaj, aż rzeźbę uzupełnisz; ostatecznie zaś rozgrzawszy i wyjąwszy, wełnianym płatkiem wytrzej, aby mu tąż samą krwią blask nadać. Gdybyś z kryształu chciał wyrobić guzy, jakieby się do pastorałów biskupich lub świeczników wprawić mogły, w ten sposób je przedziurawisz: przysposób sobie dwa młotki na grubość małego palca, a blisko na piędź długie, i z obu stron bardzo ścieńczone i dobrze ostalone. Mając więc robić guzik, wytnij w drewnie dołek, tak, aby do polowy można go weń wpuścić i przytwierdź go woskiem, aby tkwił w temże drewnie; wziąwszy jeden z tych młoteczków, uderzaj nim lekko w środek guzika w jedno miejsce, dopóki nie zrobisz małej dziurki, a tak w środek uderzając a ostrożnie w około okruszając, powiększysz wydrążenie. Gdy zaś tak dalej postępując, dojdziesz do polowy guzika, odwróć go i z drugiej strony rób toż samo. Po przedziurawieniu guzika, wykuj miedź obło na długość stopy tak, aby przez dziurę przejść mogła, a wziąwszy ostrego piasku z wodą, wpuszczaj do dziury i tą miedzią piłuj. Skoro otwór nieco rozszerzysz, wykuj inny kawałek miedzi grubiej, którym podobnież będziesz piłował; a jeśli się okaże potrzeba, użyjesz i trzeci raz miedzi grubszej. Gdy zaś według życzenia dziurę rozprzestrzenisz, nakrusz kamienia piaskowego miałko, i tego nałożywszy wycieraj znowu miedzią, aż się wygładzi. Potem weź ołowiu podobnież obłego i za pomocą miału dachowczanego ze śliną, wypoleruj dziurę wewnątrz, a sam guzik jak poprzednio, zewnątrz. Kryształ najczystszy, najokrąglej obrobiony i wypolerowany, a wodą lub śliną zwilżony i na jasność słońca wystawiony, przez podłożenie folgi, którą powabą zowią, tak iżby się od niej blask odbijał, nabiera ognia migającego. Gdybyś chciał przeciąć kryształ, wbij w ławkę cztery kołki drewniane, i między niemi kryształ mocno osadź, któreto kołki tak mają stać, iżby dwa z nich wyżej, a dwa niżej tak ściśle z sobą były zetknięte, iżby pila między niemi zaledwie ciągnioną być mogła, a nie mogła się przechylać na żadną stronę; wpuściwszy więc piłę żelazną i rzucając na nią ostrego piasku z wodą, postaw dwóch ludzi do jej ciągnienia, i którzyby piasku z wodą bez przerwy z góry dodawali. To ma się tak długo odbywać, dopóki kryształ nie zostanie przerżniętym na dwie części, które wyszlifujesz i wypolerujesz, jak wyżej. Takim sposobem przerzynają się, szlifują i polerują oniks i beryl, szmaragd, jaspiz i kalcedon, i inne drogie kamienic. Robi się też z okruszyn kryształu jak najmielszy proszek, który zmieszany z wodą kładzie się na równe drewno lipiny, a na nim szlifują się też kamienie i polerują. Hijacynt, który jest twardszym, takim się sposobem poleruje. Jest kamień zwany szmirglem, który rozdrobniony, aż do miałkości piasku, nakłada się na płytę miedzianą, równą, i dodaje się wody, a trąc na nim hijacynt, kształt mu się nadaje. Opłuczyny z tego ściekające należy pilnie zbierać w czystą miednicę, a gdy się przez noc podstoją, nazajutrz wodę zupełnie się odlewa, a pyłek się wysusza, który potem na równej lipowej płycie, śliną zwilżony rozciąga się, a na nim hijacynt się poleruje. Kamienie też ze szkła, takimże sposobem jak kryształ szlifują się i polerują.
XCV. O perłach. (De margaritis).
Perły znajdują się w małżach wód morskich i innych; te przewiercają się subtelnem żelazkiem stalonem, utkwionem w drewnie, mającem mały krążek ołowiany, i drugie drewno w którem się obraca, a do którego przyczepia się rzemyk służący do nadania mu obrotu. Gdyby potrzeba było zrobić w której perle większą dziurę, przeciągnij przez nią nitkę i dodaj miałkiego piasku; tej zaś nitki jeden koniec uchwyć zębami, a drugi lewą ręką, prawą zaś w górę i nadół perłę posuwaj, niekiedy piaskiem potrząsając, aby dziurę rozprzestrzenić. Przecinają się też skorupy morskie na kawałki, i z nich się wyrzynają perły, dość używane do złota, a polerują się jak wyżej.
KONIEC KSIĘGI TRZECIEJ.